07.01, wtorek
Chłopak z autobusu nie jeździł nim od początku roku. Chyba nie miałem powodu do zmartwień, przecież mógł mieć w szkole wolne do Trzech Króli albo wyjechać gdzieś na Nowy Rok, a ja za to miałem okazję do jednej więcej rozmowy z Niną. Miałem coraz silniejsze wrażenie, że ona też mnie lubi — choć na pewno nie w taki sposób — ale pewnie sobie wyobrażałem. Byłem zbyt zwyczajny, cichy i nudny. Nie wyróżniałem się absolutnie niczym. Ona zaś była taka towarzyska, ciekawa i radosna. Pewnie rozmawiała tak jak ze mną z każdym, z którym siedziała. Nawet raz widziałem, jak śmiała się z kierowcą przy kupowaniu biletu.
A poza tym miała dwadzieścia dziewięć lat. W tym roku kończyła trzydziestkę. Źle oszacowałem jej wiek, ale dalej była dla mnie za stara. Właściwie gdybym ja jej się podobał, pewnie różnica wieku straciłaby znaczenie, tylko problem w tym, że to nie jest możliwe.
Tego dnia chłopak z autobusu się zjawił, choć nie zauważyłem go aż do momentu, w którym usiadł obok i powiedział rutynowe „cześć", czyli jak zwykle. Jedyna różnica polegała na tym, że jego zawsze rozkopane, rude włosy tego dnia były niebieskie. Co więcej, nie był to byle jaki niebieski, a wpadający w fiolet i przyozdobiony jaśniejszymi pasemkami. Same włosy wyglądały naprawdę świetnie, były starannie zrobione, choć pewnie gęstsze wyglądałyby nieco lepiej. Mimo to, raczej bardziej pasowałby mu cieplejszy kolor, taki jak czerwień.
— Siema... — odpowiedziałem trochę późno, już po dokładnej analizie jego włosów.
Nie wiem, jak długo mi to zajęło, ale wystarczająco, żeby wywołać u niego krótki śmiech. Rzadko się śmiał, a jak już, zazwyczaj zakrywał usta. Może po prostu starał się być poważny (czego niebieskie włosy wcale nie ułatwiały), może zauważył, że nie lubię, gdy ktoś się ze mnie śmieje. Dystans do siebie był cenną umiejętnością — o ile można go w ogóle tak określić — której mi niestety brakowało. Dzięki nowym znajomym powoli go odbudowywałem, ale to ciężkie po trzech okropnych latach w gimnazjum i prawie całym życiu z moim tatą.
Nie, żebym na to nie zasłużył.
— Wyglądasz zajebiście — dodałem, bo zaraz miałem stracić szansę na jakąkolwiek rozmowę. Już szukał słuchawek w plecaku. — W sensie... Twoje włosy...
— Tak sądzisz? — Uśmiechnął się, a robił to wyjątkowo rzadko, więc miałem pewność, że każdy jego uśmiech jest szczery. — Chciałem je jeszcze trochę skrócić, ale...
Przejechał palcami po swoich ramionach, na które opadły końcówki włosów. Wyglądał przy tym, jakby zrobiło mu się smutno z ich powodu.
— Biorę przykład z Gandalfa, wiesz... Jego fryzura to dopiero jest zajebistą, wyobraź ją sobie w niebieskiej wersji!
— Potrzebujesz jeszcze brody.
— Cóż... Zapuszczam ją od urodzenia. — Pogładził swoją całkiem gładką szczękę, przyozdobioną jedynie popękanymi naczynkami. — Wolno mi idzie, ale spokojnie, on miał na to tysiące lat, a ja niecałe siedemnaście.
Zrobił to, co zwykle, gdy rozmowa jeszcze dobrze się kleiła i przynajmniej ja miałem coś więcej do powiedzenia, a wydawało mi się, że on też. Zwyczajnie włożył słuchawki do uszu i po krótkiej chwili rozległa się muzyka, jakby miał ją zawsze naszykowaną, żeby nie musieć nawet odblokowywać telefonu. Jeśli dobrze pamiętam, jakiś czas temu jeszcze codziennie wybierał piosenkę dłużej, ale teraz zaczęliśmy rozmawiać i pewnie chciał móc szybko zakończyć temat, gdy już miał mnie dość.
Albo słuchał muzyki przed wejściem do autobusu, więc miał ją tylko zapauzowaną?
Nie wiem, czemu w ogóle miałby myśleć o mnie używając telefonu wcześniej, bo przecież nie byłem nikim ważnym i niepotrzebnie z siebie takiego robiłem.
![](https://img.wattpad.com/cover/194684395-288-k410370.jpg)
CZYTASZ
Chłopak z autobusu
Teen FictionDaniel ciągle próbuje ukryć swoją wyjątkowość, jednocześnie burząc własną samoakceptację z każdym dniem. Tymczasem chłopak, który codziennie siada obok niego w autobusie, po prostu włącza głośno muzykę w słuchawkach i nie zawraca sobie głowy rzeczy...