07.03, sobota
Rano zostałem obudzony i to wcale nie przez Mateusza, a przez jego kota, który ze znanych tylko sobie powodów uznał, że to dobry pomysł pójść rano do pokoju i polizać mnie po twarzy. Wywaliłem go za drzwi, ale już nie mogłem zasnąć. Była dopiero siódma. Mamy Mateusza już nie było — przynajmniej sądząc po samochodzie, który zniknął z podjazdu — a on sam pewnie jeszcze spał. Ponudziłem się trochę w łóżku, aż doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu i poszedłem się ubrać. A potem nawet włosy ułożyłem. Klementowi chyba też się nudziło, bo łaził za mną, chociaż co chwilę zamykałem mu drzwi przed nosem. W końcu nawet pozwoliłem mu posiedzieć obok siebie na łóżku. Nie żebym go polubił. Zwyczajnie wkurzył mnie miauczeniem pod drzwiami i nie chciałem, żeby obudził Mateusza. Moja mama odpisała mi na wiadomość. Zrobiła to kilka minut przed czwartą. U niej w porządku, mam się nie martwić i inne rzeczy, w które nawet nie wierzyłem.
O dziewiątej stwierdziłem, że mam już dość czekania i postanowiłem sprawdzić, czy Mateusz już się obudził. Zszedłem na dół dość cicho, gdyby jednak spał, a Klement poszedł ze mną, podchodząc mi pod nogi, żebym się o niego potknął. Prawie się o niego wywaliłem i byłem pewien, że zrobił to specjalnie, bo jest wredną mendą. Mateusz spał na samym skraju kanapy. Wyglądał, jakby mógł w każdym momencie spaść. Jego telefon leżał na półce i wibrował co chwilę od powiadomień. Początkowo to zignorowałem, bo przyglądałem się Klementowi, który wreszcie mnie zostawił. Zamiast tego przyglądał się Mateuszowi. Uznałem, że może lepiej iść już na górę. Wolałem, żeby kot szedł ze mną, ale mnie zignorował. Nie było mi jakoś szczególnie przykro z tego powodu. Telefon Mateusza dalej wibrował co chwilę i spojrzałem na niego na moment. Może to trochę wścibskie z mojej strony, ale początek wiadomości wyświetlał się na ekranie blokady pod powiadomieniem, więc nawet nie dotknąłem samego telefonu. Dostał wiadomość od kogoś zapisanego jako „Iga” z serduszkiem na końcu. Treść wiadomości wyglądała zbyt ciekawie. Zaczynała się od: „Nie myśl, że ktokolwiek inny cię zechce, ludzie”, dalej nie przeczytałem, bo już wysłała kolejną. „Tylko ja cię kocham takiego”, potem jeszcze „Każdy w końcu cię znienawidzi, zobaczysz”. Wysyłała je naprawdę szybko i nie dziwiłem się, że telefon co chwilę wibrował. Miał ponad trzydzieści nieprzeczytanych wiadomości. To już było dziwne. Ale wolałem więcej nie czytać. Uznałem, że najlepiej będzie pójść na górę i czekać dalej. Spojrzałem jeszcze na Klementa, który przyglądał mi się przez chwilę, a potem postanowił wskoczyć na kanapę, oczywiście prosto na Mateusza. Mógłbym przysiąc, że ten głupi kot zrobił to specjalnie, żeby go obudzić. Tak jak obudził mnie dwie godziny wcześniej. Naprawdę nie rozumiałem sensu trzymania w domu takiego irytującego stworzenia (ciekawe po co ja byłem moim rodzicom w domu). Mateusz tylko zaspanym wzrokiem spojrzał najpierw na mnie, a potem na niego i zrzucił go z siebie. Klement, widocznie w lekkim szoku, pobiegł do mnie, żeby znowu łasić się do moich nóg.
— Głupi kot… — mruknął ospale.
— No, mnie też obudził — powiedziałem.
Mateusz obrócił się na plecy i oparł głowę o podłokietnik. Poduszka leżała na podłodze, podobnie zresztą jak większość koca. Aż się dziwiłem, że mu nie było zimno. Miał jeszcze dość mocno podwiniętą na bok koszulkę, a okno było otwarte.
— Która godzina? — zapytał, patrząc na mnie przymrużonymi oczami.
— Jakoś po dziewiątej.
— Nieźle… Długo nie śpisz?
— Tak z pół godziny. — Nie wiem, po co skłamałem.
Mateusz usiadł i chwilę gapił się na mnie. Chociaż spał dłużej, wyglądał na bardziej zmęczonego. Aż zacząłem podejrzewać, że u niego te podkrążone oczy są genetyczne.
CZYTASZ
Chłopak z autobusu
Ficção AdolescenteDaniel ciągle próbuje ukryć swoją wyjątkowość, jednocześnie burząc własną samoakceptację z każdym dniem. Tymczasem chłopak, który codziennie siada obok niego w autobusie, po prostu włącza głośno muzykę w słuchawkach i nie zawraca sobie głowy rzeczy...