▸16◂

1.5K 157 62
                                    

12.01, niedziela

    Około dwudziestej drugiej dostałem wiadomość od Tymka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że to było lekko rozmazane zdjęcie przedstawiające ulicę i chodnik oświetlone jedynie lampą uliczną gdzieś w oddali. Odpisałem samym znakiem zapytania, a on zapytał, czy robię coś w nocy. Odpowiedziałem, że śpię.

   Zapytał, czy może ze mną.

   Pewnie nawet nie wiedział, jakiego znaczenia nabrałaby ta wiadomość, gdyby poznał choć skrawek mojej przeszłości.

   Mojego taty nie było w domu, więc Tymek mógł przyjść na noc. Mieszkaliśmy kółko siedemdziesięciu kilometrów od siebie, dlatego jedyny raz, gdy się odwiedzaliśmy, był w Sylwestra. Musiałem wyjść na ulicę, żeby pomóc mu znaleźć dom, a on włóczył się jak zgubiona, lekko kołysząca się owieczka. I to nawiązanie nie jest przypadkowe, bo chyba nigdy nie widziałem, żeby jego loki były równie puszyste. Podszedłem bliżej, po czym szturchnąłem go w ramię. Odskoczył gwałtownie, ale na mój widok parsknął śmiechem.

   — Już myślałem, że jesteś jakimś porywaczem!
   Splótł dłonie na wysokości serca i machnął jedną nogą jak wystraszona dziewczyna, a przynajmniej domyślałem się, że tak to właśnie miało wyglądać.

   — Pff, skąd wiesz, że nie jestem? — zapytałem.

   — Bo to ja wpraszam się do ciebie. Nie możesz mnie porwać, skoro chcę tam iść.

   — Zmienisz zdanie, jak będziesz chciał wyjść. A teraz chodź, bo z tymi włosami wyglądasz jak klaun i łażąc po ulicy w nocy straszysz koulrofobów.

   Pociągnąłem go za jedno pasmo, a on skrzywił się chyba bardziej z odruchu niż faktycznego bólu, bo zrobiłem to lekko.

   Poszliśmy w stronę mojego domu, który był na równoległej ulicy, ale biorąc pod uwagę to, że śmierdział wódką i niewyraźnie mówił, byłem pod wrażeniem, że w ogóle znalazł się w dobre części miasta.

   — Co ty w ogóle tu robisz? — zapytałem.

   — Byłem u mojej laski — powiedział, jakby był z tego co najmniej dumny.

   — To ona nie mieszka gdzieś blisko ciebie?

   — Nie? Kinga mieszkała w bloku obok, ale zerwaliśmy z tydzień temu! Ta to Klara.

   — Aaa… No tak, mówiłeś coś.

   Tymek zdecydowanie za często zmieniał dziewczyny, ciężko się było połapać.

   — Czekaj, pokażę ci ją.

   Zaczął nieumiejętnie wpisywać hasło do telefonu, aż za czwartym razem mu się udało. Potem jeszcze mniej umiejętnie zaczął szukać tej dziewczyny, aż wreszcie ją znalazł i pokazał mi jej zdjęcie profilowe. Wydała mi się jakaś znajoma, chociaż miała filtr ze snapchata. Myślałem, że moda na nie skończyła się trzy lata temu. Przesunąłem palcem w bok, a kolejne zdjęcie tylko upewniło mnie w przekonaniu, że znałem tę całą Klarę. Kojarzyłem ją z widzenia, bo chodziliśmy do jednego gimnazjum, ale do innych klas. Ona pewnie znała mnie jako tego gościa, którego się popycha na korytarzu. Mogłem się tego spodziewać, to było jedyne gimnazjum w moim mieście.

   — A wiesz jakie ma zajebiste cycki?

   Przewróciłem oczami. Pijany Tymek był ostatnią osobą, z którą chciałem rozmawiać o cyckach jakiejś suki z mojej starej szkoły. Chyba o wszystkich z niej wolałbym zapomnieć. Może oprócz jednego człowieka. A może właśnie najbardziej o nim.

   — Ta, nie wątpię… Weź postaraj się być cicho, dobrze? — poprosiłem, gdy doszliśmy do mojego domu.

   Wszystkie światła były już zgaszone, więc pewnie mama spała, a Patrycja siedziała pod kołdrą z telefonem, dlatego po cichu (ku mojemu zdziwieniu, Tymek naprawdę nie narobił hałasu) poszliśmy do mojego pokoju.

   Myślałem, że skoro kolejnego dnia był poniedziałek, pójdziemy spać dość wcześnie, zwłaszcza że o dwudziestej trzeciej jeszcze byliśmy na dworze… Myliłem się.

▾▴▾▴▾
Nie wierzę, że to dzisiaj (chociaż może jest już jutro?) opublikowałam.
NaNoWriMo trwa! Czy tylko mi idzie tak okropnie?

Chłopak z autobusuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz