▸9◂

1.7K 189 68
                                    

22.11, piątek

   W autobusie zasnąłem. Nie chciałem tego robić, bo była szansa, że nikt by mnie nie szturchnął w ramię na moim przystanku, ale nawet nie zauważyłem, gdy całkiem odpłynąłem. Spanie po pięć godzin na dłuższą metę było strasznie męczące, a w piątki odczuwałem to szczególnie. W soboty potrafiłem spać do czternatsej, choć jeszcze rok temu budziłem się zawsze najpóźniej o dziewiątej. Mimo wszystko, nie chciałem zmieniać szkoły. W tej miałem przyjaciół. Uczniowie nie popychali mnie na korytarzach, nauczyciele nie posyłali mi tych spojrzeń pełnych pogardy (bo jeszcze mało wiedzieli), więc czułem się naprawdę dobrze, chociaż nie wierzyłem, że ten stan może się utrzymać do końca liceum.

   Pół godziny przed moim przystankiem dosiadła się do mnie kobieta. Ta sama, której kiedyś odmówiłem miejsca, czego potem strasznie żałowałem i chyba przez tydzień nocami wyobrażałem sobie, co by było, gdybym... Tym razem nie popełniłem tego błędu. Siedziała obok. Wieczorowo pomalowana, ubrana w czerwoną sukienkę z dużym dekoltem, który jednak nie prezentował się zbyt wyzywająco. Może to przez jej naturalnie delikatną urodę.

   — Idzie pani na randkę?

   Postanowiłem zagadać. Czułem, że będę żałować, ale nie spodziewałem się, że tak szybko. Roześmiała się.

   — Chciałabym — odpowiedziała, machając ręką. — Urodziny siostry.

   — Tak wcześnie?

   To pytanie wywołało prawdziwą lawinę słów. To właśnie sprawiało, że ledwie ją znałem, a już zdążyłem polubić — mówiła dużo, ale też ciekawie. Nawet teraz, gdy opowiadała mi historię o mężu swojej siostry, którego w życiu na oczy nie widziałem, słuchałem uważnie, przyglądając się jej subtelnie pomalowanyn ustom. Gdy skończyła, poczułem się trochę głupio, bo nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Nie miałem żadnej podobnej anegdotki, a poza tym nie byłem zbyt dobry w opowiadaniu. Zauważyłem, że wysunęła stopy ze szpilek. Miała lekko zaczerwienione palce. Chyba nie powinienem na nie patrzeć.

   — Ach, strasznie niewygodne... — westchnęła. — Ale złamałam obcas w moich ulubionych. Akurat dziś rano! A tak właściwie, jestem Nina. Nie mów mi już na pani.

   — Jestem Daniel...

   Uścisnąłem jej dłoń, którą sama wystawiła — przecież ja bym tego nie zrobił — a gdy poczułem jej miękką skórę, od razu policzki zaczęły mnie nieznośnie piec. Podobała mi się. Może była dużo starsza, ale na jej widok moje serce biło mocniej, a każdej jej na pozór nudnej historii słuchałem z największym zainteresowaniem. To było jasne, że się zauroczyłem. W dodatku po trzech pojedynczych spotkaniach. Mogłem sobie pogratulować.

   Szkoda tylko, że ja nigdy nie spodobam się jej.

   Chłopak z autobusu nie wszedł na tym przystanku, na którym powinien. Tym razem celowo go wypatrywałem, żeby pozbyć się z głowy tych głupich teorii. Przecież nie zmieniłby autobusu tylko po to, żeby ze mną nie rozmawiać. Prawda...?

Chłopak z autobusuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz