21. Zabierz mnie stąd.

1.4K 85 42
                                    

[Łukasz]

- Marek Mareczkuu - mówiłem w kółko, delikatnie szarpiąc chłopaka za ramię, aby się obudził. Niestety nie było to takie proste i musiałem się trochę z tym pomęczyć.

- Cco jest? - zapytał zaspanym głosem, przecierając mocne oczy. Wyglądał tak słodko, tak niewinnie.

- Jak to co? Skończyła się zabawa, musisz wracać do szkoły - odpowiedziałem z ironicznym uśmiechem, patrząc na niego z góry, gdyż siedziałem na rogu łóżka.

- Łukaasz ja wiem już wszystko, nie muszę się uczyć - rzekł poważnym tonem, ale zaraz zaśmiał się widząc moją reakcję na te słowa.

- Dobrze się czujesz? - zapytałem z uśmiechem, przykładając dłoń do jego czoła. Wiem, że Marek najchętniej zakończył by już swoją edukację, ale wie, że i tak mu na to nie pozwolę. Jestem pewien, że kiedyś mi za to podziękuje.

- Nie chcę tam wracać. - rzekł zrezygnowany, zaglądając mi w oczy.

Muszę przyznać, że jest mi go trochę żal. To na pewno nie będzie łatwe. Powroty są ciężkie, tym bardziej jeżeli jesteś Lordem Kruszwilem i musisz zderzyć się z rzeczywistością.

- Biedny - odrzekłem czule, całując Marka w czoło.

- To dziś? - spytał jakby żył w innym świecie.

- Dziś matole - zaśmiałem się zostawiając krótki pocałunek na ustach chłopaka.

Marek wtulił się we mnie, kładąc głowę na moich kolanach. Bawiłem się jego włosami.

- Jak wrócisz to porobimy coś fajnego.

- co? - zapytał zaciekawiony, podnosząc na mnie wzrok.

- Coś wymyślę - zaśmiałem się, łapiąc Marka za dłoń. - Przyjechać po Ciebie?

- Tak. Będę pisał.

- Dobra Mareczku, wstawaj, musisz się wyszykować - powiedziałem z uśmiechem, podnosząc się z łóżka.
- Wyprasuję Ci koszulę.

- Cco? Od kiedy Ty mi prasujesz ubrania? - zapytałm zdziwiony, nie kryjąc uśmiechu.

- Od dzisiaj. I już do końca życia - rzekłem dumie, puszczając mu oczko.

- Trzymam za słowo! - krzyknął zadowolony, wygrzebując się spod kołdry.

Marek zjadł pośpiesznie śniadanie i wziął krótki prysznic bo tylko na taki mógł sobie pozwolić. Było już trochę późno. Chłopak założył białą koszulę na guzki i czarne, dopasowane jeansy. Całą stylizację dopełniły śnieżnobiałe buty Emporio Armani. Wyglądał obłędnie. Zresztą jak zawsze. Chociaż dzisiaj, w tym białym, eleganckim wydawaniu podobał mi się jeszcze bardziej, choć nie wiem czy to w ogóle możliwe.

- Wyglądasz ślicznie - wyszeptałem do jego ucha, stając za nim, kiedy ten, wykonywał ostanie poprawki, patrząc w łazienkowe lustro.

- Wiem - rzekł nieskromnie, z zadziornym uśmieszkiem na twarzy.

Przysunąłem się bliżej, obejmując go moco w tali. Zbliżyłem twarz do jego szyji, zostawiając na niej ścieżkę delikatnych pocałunków.

- Ej! Pomniesz mi koszulę - krzyknął z uśmiechem, wyrywając się z mojego objęcia. Wykręcił się do mnie przodem i zakładając ręce na moje ramionach, oparł się tyłem o zlew.

- Będę tęsknił - rzekłem cicho, opierając o siebie nasze czoła.

- Zawsze mogę zostać w domu - odpowiedział radośnie, posyłając wesołe spojrzenie. Uśmiechnąłem się tylko.

KxK Czyli Gdy Niemożliwe Staje Się Faktem.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz