27. Mikołajki

1.2K 70 19
                                    

[Łukasz]

Wstałem wcześnie rano, wziąłem prysznic i szybkim krokiem skierowałem się w stronę kuchni. Nadszedł długo wyczekiwany przez wszystkie dzieci dzień, w sumie przeze mnie również. Chciałem ten dzień spędzić z Markiem, pozwolić mu zapomnieć o wszystkich zmartwieniach, chciałem zobaczyć jego beztroski i szczery uśmiech, który niestety ostatnio widziałem bardzo rzadko. Co prawda chłopak idzie dzisiaj do szkoły, ale to w niczym mi nie przeszkadza, wszystko mam dokładnie zaplanowane.
Zrobiłem dla nas tosty i herbatę, wyjąłem z szuflady dobrze ukryty prezent i wszedłem do sypialni Marka, by obudzić go na śniadanie.

Usiadłem na łóżku, obok słodko śpiącego blondyna i delikatnie szarpałem go za ramię, żeby w końcu się obudził.

- Kto mnie budzi, ja nie chcę - wymamrotał pod nosem, mocno przecierając oczy.

- Święty Mikołaj - zaśmiałem się, oczekując jego reakcji.

- Co?! - zapytał ze zdziwioną miną, podnosząc się na łokciach. Chwilę mu to zajęło żeby ogarnąć co się dzieje.
- Jak bardzo beznadziejny jestem, że o tym zapomniałem - zapytał zmartwiony, wpatrując się we mnie swoimi oczkami.

- Bardzo - odrzekłem sarkastycznie, całując go w czoło. Nie miałem mu tego za złe, ostatni czas nie jest dla niego zbyt łatwy, dlatego w pełni go rozumiałem. Szczerze mówiąc, nie przepadałem za dostawaniem od niego prezentów, o wiele bardziej wolałem mu je wręczać. - Trzymaj - rzekłem radośnie, podając mu nie wielką, zapakowaną w świąteczny papier paczkę.

Chłopak przyjął ode mnie prezent i ochoczo, tak jak małe dziecko, zaczął go rozpakowywać. Niesamowite ile szczęścia sprawiał mi ten widok. Jego uśmiech był dla mnie wystarczającym prezentem. Kiedy Marek, zobaczył co jest w środku bez słowa rzucił mi się na szyję. - Dziękuję - wyszeptał do mojego ucha i schował głowę w moim ramieniu. Wiedziałem, że nowy obiektyw do aparatu go ucieszy, przecież on tak bardzo się tym interesuję, że nie mogło być inaczej.

- Ale to nie koniec niespodzianek mały - powiedziałem dumnie, wychodząc z jego uścisku.

- Jak To? Nie muszę iść do szkoły? - zapytał ironicznie.

- Niestety musisz - zaśmiałem się - Ale nim gdziekolwiek wyjdziesz, spakuj w jakąś torbę najpotrzebniejsze rzeczy.

- Jedziemy gdzieś? - zapytał zdziwiony.

- Można tak powiedzieć, odbiorę Cię ze szkoły to wszystkiego się dowiesz.

- Mówiłem już kiedyś, że Cię kocham - zapytał uśmiechnięty, patrząc prosto w moje oczy.

- Chyba kiedyś się zdarzyło, ale zdecydowanie mówisz to zbyt rzadko - uśmiechnąłem się zaczepnie. Zbliżyłem się do chłopaka, łącząc nasze usta w długim pocałunku. Chłopak wplótł palce w moje włosy, delikatnie za nie pociągając. Tęskniłem za tym. Tęskniłem za bliskością, byliśmy parą już od jakiegoś czasu, a nadal nie przełamaliśmy tej bariery bliskości. Złapałem za koniec jego koszulki, delikatnie wsuwając pod nią swoje dłonie.

- spóźnię się - rzekł blondyn z niewinnym uśmieszkiem, przerywając jednocześnie moje działania. Podniósł się z łóżka i powolnym krokiem poszedł na śniadanie.

Marek za 30 minut kończył lekcje, dlatego wzięłam nasze torby i zaniosłem je do samochodu, a następnie pojechałem prosto pod jego szkołę. Czekałem chwilkę i zaraz zauważyłem chłopaka idącego w moją stronę.

- Cześć Maruś

- Cześć cześć. To powiesz mi w końcu gdzie jedziemy?

- Jak będziesz grzeczny to tak - rzekłem głupio, po czym spotkałem się ze zdziwionym wyrazem twarzy mojego chłopaka. - Oj, nie zadawaj zbędnych pytań, ciesz się, że w końcu możemy być sami - uśmiechnąłem się,   kładąc rękę na kolanie Marka, po czym ruszyłem w drogę.

Po około 2 godzinach byliśmy na miejscu. Na dworze zdążyło zrobić się już zimno i prawie zupełnie ciemno, w końcu to grudzień. Delikatnie obudziłem, słodko zwiniętego w kulkę chłopaka, gdyż całą drogę przespał, biedny był taki zmęczony, zdecydowanie potrzebował odpoczynku. - Maruuś jesteśmy już - wyszeptałem cicho, nie odrywając wzroku od jego zaspanej twarzy.

- Gdzie my jesteśmy? - zapytał zdezorientowany.

- Chodź to sam się przekonasz, otwórz drzwi, ja wezmę walizki - powiedziałem radośnie, podając Markowi klucze do domku, przy którym właśnie się znajdowaliśmy. Wynająłem go na kilka dni, ze względu na bliskość do morza i bardzo ładne, nowoczesne wnętrze. Miałem nadzieje, że chwile spędzone tu razem, zbliżą nas do siebie i pozwalą chodź na moment zapomnieć o problemach dnia codziennego.

Marek widocznie ożywiony, przyjął ode mnie klucze i szybkim ruchem otworzył drzwi wchodząc do środka, zaraz za nim wszedłem też ja z naszymi walizkami, nie wiedziałem na jak długo tu zostaniemy, ale wolałem wziąć więcej rzeczy, niżeli o czymś zapomnieć. Blondyn zamknął za nami drzwi na na klucz i rzucił się na moją szyję. - Dziękuję - wyszeptał cichutko do mojego ucha, opierając głowę o moją klatkę piersiową. - To ja dziękuję mały - zaśmiałem się, umiejscowiając ręce na biodrach młodszego. - Za co? - zapytał niepewnie - przecież ja nic dla Ciebie nie przygotowałem, zapomniałem o Mikołajkach - dodał zmartwiony
- Dziękuję za to, że mogę być tu właśnie z Tobą - odpowiedziałem z uśmiechem, zaglądając prosto w oczy Marka, a kąciki jego ust, automatycznie się podniosły. - Chodź, rozpakujemy się - rzekł radośnie, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w kierunku sypialni. Przyrzekam, że widok tak beztroskiego Marka, zastępuje mi wszelkie prezenty i jest czymś czego najbardziej potrzebuję. Gdy on jest szczęśliwy to ja też, po prostu.

Weszliśmy do średniej wielkości, ale jasnej i nowocześnie zaaranżowanej sypialny z własną łazienką. Na środku stało duże łóżko, a po bokach szafki nocne. Na przeciwko łóżka stała duża szafa z lustrem a obok niej fotel. Okna  przysłaniały długie ciemne zasłony. Całość chodź minimalistyczna, prezentowała się niezwykle efektownie. Odłożyłem walizki w kąt i położyłem się na łóżku obok Marka, który zdążył się już na nim rozłożyć. Leżałem na plecach, bawiąc się włosami chłopaka, który położył się na mojej klatce piersiowej. - Jak długo to zostaniemy? - zapytał po chwili.

- Jak długo tylko będziesz chciał - odpowiedziałem z uśmiechem. - Na pewno na weekend, później masz szkołę, ale myślę, że jak zrobisz sobie małą przerwę to nic się nie stanie. Musisz odpocząć - złożyłem krótki pocałunek na czubku jego głowy.

- Wiesz - zaczął po chwili - Przypomniał mi się nasz wyjazd w góry, pamiętasz? - zapytał entuzjastycznie.

- Pamiętam, jak mógłbym nie pamiętać? - udałem oburzenie.

- Wtedy chyba wszystko się zaczęło - rzekł niepewnie.

- Wydaję mi się, że wszystko zaczęło się już troszkę wcześniej - zaśmiałem się cicho.

- Nie żałuję, nawet chwili - odrzekł po chwili, podnosząc na mnie wzrok, czym trochę mnie zdziwił, od kiedy on taki otwarty?

- Ja też nie - pocałowałem go - A teraz idziemy spać, i będziemy spać nawet do południa - uśmiechnąłem się - W końcu nam też się należy odpoczynek.

- Z Tobą to mogę leżeć w tym łóżku nawet przez cały ten wyjazd. - powiedział z niewinnym uśmieszkiem.

- Jak sobie życzysz księżniczko - rzekłem ironicznie, po czym spotkałem się z udawanym, złośliwym wzrokiem Marka. Takie chwile sprawiają, że czuję się silniejszy, pewniejszy tego co dzieje się w moim życiu. Niby to codzienność, jednak gdy jesteś z kimś kogoś kochasz, nawet te najzwyklejsze momenty stają się najlepszymi przeżyciami.

*********************************

Obiecałam więc jestem 🤭

Nawet nie wiem jak mam wam podziękować za ponad 8k wyświetleń ❤️ Nigdy się tego nie spodziewałam i do tej pory nie mogę w to uwierzyć 🤭♥️ Dziękuję!

KxK Czyli Gdy Niemożliwe Staje Się Faktem.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz