Jak miało wyglądać życie zakładnika?
Pamiętam doskonale jak mi to opowiadał pewnej nocy. Godziny będą się dłużyć, a ich praca stale rosnąć. Ważne jest ich przerażenie, żeby się nie buntowali i znali swoje miejsce. Przyjdzie czas, kiedy
zakładnicy troche się rozluznią. widać będzie wyraźnie, że porywacze chcą tylko pieniędzy, nie ich śmierci.Dlatego też, nie spodziewałam się tak szybkiego obrotu spraw tego dnia.
Berlin był nadzwyczaj dziwny. Nie widziałam go takiego w stosunku do mnie. Nigdy. To prawda, w kłótni często prawie dochodziło do przemocy, ale bardziej tej psychicznej. Ponieważ wiedzieliśmy oboje gdzie uderzyć, żeby zabolało.
Rozdawano nam jedzenie. Już miałam dość tego niezdrowego żarcia. Nie wiem, czy to przez ciążę, czy po prostu mi się przejadło.
—Czemu znowu nie jesz?—odezwał sie do mnie Andres, pierwszy raz od dobrych kilku godzin. Widać było, że bił się ze sobąw środku. Od naszej rozmowy trochę minęło. Ale tak w zasadzie nic ona nie wniosła. Andres nadal jest wkurwiony i ja w zasadzie też.
—Jak widzisz, nie mam ochoty.—nawet na niego nie spojrzałam.
—Spójrz na mnie.
—Dzięki, ale nie potrzebuję.-na prawdę denerwował mnie tym, że przez ostatnie kilka godzin zachowywał sie oschle, a teraz nagle chce, żebym robiła wszystko co mu w danej chwili pasuje.
—Naprawdę tego chcesz? Bawić się mną w ten sposób?
Berlin odszedł ode mnie zostawiając mi znaki zapytania w glowie. Przewróciłam oczami, bo on był mocny tylko w słowach względem mnie.
Już jakieś pół godziny później na holu zebrali się wszyscy ci, którzy nas tutaj zamknęli.
Na ich czele stanął Berlin. Dumny i wyższością patrzący na tych wszystkich ludzi.—Więc tak, zaczęliśmy powoli. Każdy z was zdążył chyba przez te kilka godzin wdrążyć się w codzienność, jaka tu będzie...—zaczął Berlin, nawet na mnie nie patrząc.—Mówiąc w skrócie, szukamy ochotników, a nawet można stwierdzić, że sami ich wydobędziemy.. Ty..—wskazał na młodego, całkiem przystojnego chłopaka.—Lekkoatleta, zgadza się?—Berlin podszedł do niego wyjątkowo blisko, a chłopak ze strachem pokiwał znacząco głową.—No właśnie, mamy pierwszego ochotnika. Brawa za odwagę—zaśmiał się pod nosem i szedł dalej wzdłuż szeregu. —mm Arturito, tak? Dobrze pamiętam. Umiesz majsterkować?
—Niezbyt, znaczy jestem w tym kiepski, totalnie nie potrafie.
—Czyli chcesz mi wmówić, że to twoja kobieta zmienia opony w twoim samochodzie?
—Ym nie. To znaczy, tak dokładnie.—powiedział ze strachem mężczyzna.
Berlin szybko przyłożył mu pistolet do głowy. Zdziwiłam się, takiego go nie znałam. Na prawdę bałam się, że coś mu zrobi.
— Więc zapytam jeszcze raz..Umiesz majsterkować?
—T-tak, to znaczy tak, u-umiem.
—No właśnie, to chciałem usłyszeć. Widzisz Arturito, jak chcesz to potrafisz..
—Nie rozumiesz, że człowiek nie chce albo nie jest w stanie tego robić?!-wyrwałam szybko z drugiego końca szeregu.
Wzrok wszystkich nagle skierował się na mnie.
Rio wyrwał się w moją stronę ładując pistolet, lecz Andres zatrzymał go ręką.
Podszedł do mnie powoli bez słowa. Stanął zbyt blisko.
—Jeszcze raz, powtórzysz?-zapytał z nadludzkim spokojem w głosie.
Na holu zapanowała cisza. To wiadome, że ludzie się go bali i tego, co teraz zrobi. To w sumie zależało od tego jak mnie będą postrzegać. Nie uderzyłby mnie normalnie, ale musi pokazać, że warto się go bać. W sumie nie planowałam tego powiedzieć, ale zachował sie jak świnia. Nie wiedziałam, że to jego " w pracy jestem inny niz w domu" jest aż takie.

CZYTASZ
DOM Z PAPIERU | 𝔩𝔞 𝔠𝔞𝔰𝔞 𝔡𝔢 𝔭𝔞𝔭𝔢𝔩[ W trakcie poprawy]
FanfictionDla ciebie zrobię wszystko. Mogę nawet zostać twoją zakładniczką. Miłość może zostać zamieniona w koszmar, jeśli dajemy ją nieodpowiedniej osobie. Na przykład takiej, ze skłonnościami psychopatycznymi. Zapraszam na inną interpretację serialu 𝘓𝘢...