Słońce padało na jej twarz. Wydawało się jakby minęło zaledwie piętnaście minut. Jeszcze przed chwilą widziała rozmytą nad nią Ariadnę, a teraz zwykły, biały sufit. Czuła się tak samo jak wcześniej. Ten sam dotyk, to samo otoczenie. Te same znajome twarze, które widziała jeszcze przed chwilą. Wszyscy patrzyli na nią ze współczuciem, a ona nie mogła sobie przypomnieć co stało się chwilę przed tym, kiedy zobaczyła kobietę nad nią. Czemu się tak patrzą, czy znowu próbowała kogoś zasłonić i udawać bohatera? Bo po ostatnim razie przyrzekła sobie, że dla dobra dziecka, nie będzie tego już nigdy robić.
Podniosła wyżej głowę by poczuć, że wcale nie czuje się tak dobrze, jak się wydawało. Naprawdę coś musiało się stać. Przyjrzała się ponownie wszystkim w pokoju i zobaczyła trzy osoby, których w zasadzie nie kojarzyła. Dwoje mężczyzn i kobietę, która szczególnie się jej przyglądała. Spojrzała na rozłożony sprzęt i od razu rozpoznała, że to lekarze, trochę się przeraziła, ale skoro jednak żyje, to raczej wszystko jest w porządku.
-Rita, tak mi przykro. Ja naprawdę nie..-zaczęła Nairobi, kiedy zdążyła zauważyć, że dziewczyna zaczęła kontaktować i rozglądać się po pokoju.
Jednak ona zrobiła tylko dziwną minę, zupełnie nie wiedząc o co tutaj chodzi.
—Spokojnie, zacznijmy powoli. Rita możesz nie pamiętać przez jakiś czas tego, co stało się kilkanaście godzin temu. Udało nam się uratować ciebie,ale..
Dziewczyna przyjrzała się dokładniej doktor która zaczęła mówić, a każde słowo jakby trudniej do niej docierało. Była naprawdę zmęczona.
—Rita, może powiesz najpierw co pamiętasz jako ostatnie?—wciął się nerwowo Denver. Chciał uciec od prawdy.
Dziewczyna przeciągnęła się na sofie, na której leżała i która zdecydowanie nie była taka wygodna, na jaką wyglądała. Była zmęczona i chyba nawet nie interesowało ją to, co się stało. A wszyscy zadawali tyle różnych pytań,że nie miała ochoty nikogo słuchać.
—Pamiętam, że Pablo zawołał mnie na dół i podobno Berlin...-westchnęła słabo i zamyśliła się.- Właśnie Berlin. Gdzie on jest? Wszystko w porządku z nim?
—Ym jasne że tak, nie musisz się martwić. Tokyo zaraz pójdzie i z nim porozmawia.—spojrzał wymownie na kobietę. Dziewczyna poruszyła się jakby zdziwiona, że mówi właśnie do niej, jednak wykonała polecenie bez słowa.
—Więc Pablo zawołał mnie na dół i wiem, że szłam w tamtą stronę, ale nie pamiętam za wiele.—zaczęła powoli.— Ktoś w końcu mi powie co tu jest grane?
Nagle do pokoju wpadł Berlin, bez Tokyo. Pewnie się minęli. Mężczyzna wyglądał jakby zrobił przed chwilą coś, co napawało go szaleńczym pobudzeniem. Wyglądał jakby w ogóle nie przejmował się sytuacją w jakiej oboje się znajdują.
—Wszyscy wyjść.-oświadczył przy samym wejściu i umieścił swój wzrok na przejętej Ricie.
Patrzyła na niego, jak na totalnie nienormalnego. Nie miała pojęcia co działo się kilka godzin temu i co dzieję się teraz.
Kiedy wszyscy posłusznie wyszli z pomieszczenia z ulgą, bo nikt nie chciał widzieć, ani słyszeć reakcji matki, która straciła dziecko, Berlin podszedł bliżej sofy. Wyprostował się i zaczął:
—Wiem, że to czego się dowiedziałaś musiało cię zniszczyć. Mnie też zraniło, naprawdę. Możesz myśleć, że mi wcale na nim nie zależało, ale prawda jest inna.
Dziewczyna zmarszczyła czoło.
—Nie dziw się, to było także moje dziecko.–powiedział i zaczął oglądać plac za oknem.
—Było?!—Rita automatycznie spróbowała wstać, ale nogi jej na to nie pozwoliły, była w dużym szoku.
—No, o ile mi wiadomo to byłem ojcem.—spojrzał na nią wreszcie.
—Byłeś? O co tu do cholery chodzi?!
Berlin przeczesał ją dokładnie wzrokiem i zanalizował sytuację.
—Nie powiedzieli ci?
Siedząc na sofie uniosła swój wzrok na jego oczy, wiedziała, że żartuje, a ten żart wcale się jej nie podobał.
—Możesz przestać żartować o śmierci. Wiem przecież, że nic złego się nie dzieje z dzieckiem.—uśmiechnęła się.–czułabym to.
—Rita..-usiadł obok niej, wiedział, że nie będzie dobrego sposobu i odpowiedniego czasu na powiedzenie o tym.
—Przecież gdyby coś się stało powiedzieli by mi o tym–przestała się uśmiechać i zaczęła przyglądać się swoim dłoniom.
—Nie powinnaś się dowiadywać w taki sposób, ale myślałem, że lekarze ci powiedzieli. To cholernie ważna kwestia, bo kiedy zeszłaś na dół do garażu, to cóż. Zakładnicy, w zasadzie to Arturo. Zaatakował cię i wykorzystał to, że żadnego z nas nie było w pobliżu i..
—Czemu nikogo nie było przy tylu zakładnikach? Czemu zostawiliście ich samych?!-wstała chwiejnym krokiem i okrążyła kanapę.—Co stało się potem?— spojrzała na niego uważnie.
—Mieliśmy kryzys w pieniądzach, nie wiedziałem do cholery, że nikogo tam nie ma. Nie chce na nikogo zwalać winy,ale...
—Zwalać winy? Wiesz czyja to wina? Twoja! Uniosłeś się o Denver'a bez powodu, a gdyby tak nie było, byłbyś przy mnie, a Pablo nie zabrałby mnie na dół.
—Jednak uważam nadal, że to wina Nairobi, która miała być na dole z zakładnikami.
Spojrzała na niego zabójczym wzrokiem. Taki był, wina nigdy nie była po jego stronie. Nigdy, nawet jeśli wyraźnie była.
—Czyli chcesz mi powiedzieć, że moja ciąża była zagrożona przez to, że nie upilnowaliście swoich spraw?
—W zasadzie to przez Arturo i..
—Obiecuje ci, że jeśli to dziecko jakimś cudem urodzi się, opowiem mu jakim dupkiem jest jego ojciec.
—Możesz przestać mi przerywać?!-warknął na nią.–To dziecko nie żyje! Jasne? Nie żyje. Nie urodzi się jakimś cudem, bo. go. nie. ma.
—Nie zgadzam się–usiadła znowu na sofie.
—Arturo..To miała być jego zemsta, za to, że 'trzymasz' z nami. I, że ich zdradziłaś. Oczywiście ja..
Berlin nie dokończył swojej wypowiedzi, bo Rita przysunęła się do niego i wtuliła. Nie obchodziło jej, co działo się ostatnio między nią a Berlinem. Nic już chyba jej nie obchodziło. Nie płakała. Nie czuła nic. Jakby nie chodziło o nią. Wyjdzie stąd i wychowa dziecko z nim, na jakiejś wyspie. Tak po prostu miało być, to był ich wspólny plan. Miało się ułożyć, mieli być szczęśliwi.
—...ja też zawaliłem cała sprawę, tryliard razy bardziej niż ktokolwiek w tym budynku.
CZYTASZ
DOM Z PAPIERU | 𝔩𝔞 𝔠𝔞𝔰𝔞 𝔡𝔢 𝔭𝔞𝔭𝔢𝔩[ W trakcie poprawy]
FanfictionDla ciebie zrobię wszystko. Mogę nawet zostać twoją zakładniczką. Miłość może zostać zamieniona w koszmar, jeśli dajemy ją nieodpowiedniej osobie. Na przykład takiej, ze skłonnościami psychopatycznymi. Zapraszam na inną interpretację serialu 𝘓𝘢...