Rozdział XXIII

564 32 29
                                    

W jednej ręce trzymał szklankę wypełnioną  bursztynowym sokiem. No może nie do końca sokiem, ale teraz to ostatnie co go obchodziło. Siedział w dużym, skórzanym fotelu i był prawie pewien, że niedaleko stąd, właśnie umiera jego dziecko. Pytanie, dlaczego nic nie robił. Nie robił nic, żeby udawać, że znowu jest normalnie. Że Rita wejdzie za chwilę przez te drzwi, będzie na niego krzyczeć, będą się kochać, albo obojętnie co, co będzie wskazywało na to, że znowu jest jak dawniej. Nie mógł jeszcze chyba nawet dopuścić do siebie myśli, że ona także może nie żyć. Ona także może pierwsza wycofać się z ich umowy, że będą ze sobą na zawsze. 

Swoją drogą to była bardzo głupia umowa, ale oboje byli wtedy bardzo pijani i do tej pory się z tego śmieją. A może śmiali. Nie. Ona przeżyje, choćby miał oddać duszę diabłu. Ona będzie żyć.     

Patrzył uważnie w czerwony telefon z nadzieją, że w końcu raczy zadzwonić. Jedynie co chciał w tym momencie usłyszeć, to wiadomość, że za chwilę zjawią się lekarze, a Rita będzie żyć.Bał się jednak, że to, że się zjawią nie zagwarantuje jej życia. 

W tym momencie do gabinetu szybko wpadł Rio. Może w  końcu jakieś dobre wieści.

-Co ty odpierdalasz?-wypalił wściekły bez pardonu.

-Ja?-to wyznanie od Rio go trochę zaskoczyło. Ostatnio kiedy próbował na niego naskakiwać, nie skończyło się to za dobrze. Że też ma odwagę się unosić w jego stronę.

-Siedzisz tu, pijesz i Bóg wie na co czekasz, kiedy my nie możemy jej uspokoić. Co jakiś czas ma drgawki. Powiem ci jedno Berlin, to nie wygląda za dobrze, a ty tu siedzisz i próbujesz wypalić dziurę w ścianie oczami. Otrząśnij się! To przede wszystkim jest twoja sprawa.Proszę cię, żebyś chociaż raz nie unosił się honorem i próbował chociaż trochę się nią zainteresować.

-Po pierwsze-Berlin wstał z fotela, na którym wygodnie siedział przez ostatnie dziesięć minut.-Czekam na coś ważnego, co może uratować jej życie. Po drugie nie waż się więcej zwracać do mnie takim tonem. Jasne?!-krzyknął niekontrolowanie.-Jestem jedną z niewielu osób, które się nią interesują. I zapamiętaj sobie, że to ostatni raz, kiedy zwracasz się do mnie w ten sposób.-warknął.

Rio już chciał coś mu zarzucić, ale telefon go wyprzedził.

-A teraz przepraszam, bo robienie nic, mnie wzywa.-odparł ironicznie i podszedł do czerwonego telefonu na komodzie. 

Rio patrzył na niego chwilę w osłupieniu. Chyba po prostu nie spodziewał się, że ten faktycznie jest zainteresowany całą sprawą.

-Wynocha!

-Berlin, teoretycznie wszystko załatwione, ale

-Kiedy mam się im oddać?

-Problem w tym, że nie ty. Ktoś inny.

-Nie ma mowy, dobrze wiesz, że nikt inny się nie poświęci.

-Andres, może po prostu odpuść, już tyle razy mówiłeś, że ta miłość, to jedyna. Zazwyczaj twoje słowa nie trwały zbyt długo. To nie jest nic wyjątkowego.

-Nic wyjątkowego?-zaśmiał się pod nosem.-Jesteś ostatnią osobą przed którą będę się tłumaczyć na temat tego co czuję. A jeśli jestem gotowy poświęcić dla niej swoje życie..

-Tu nie chodzi tylko o twoje życie! Cały plan runie i wszyscy skończymy na dożywociu. Twoje będzie może trwać dwa lata, ale nie każdy ma takie szczęście.

-Nie obchodzi mnie to. Jaka cena? Co trzeba dać im w zamian za lekarzy?

-Alison Parker i dziesięciu zakładników.

DOM Z PAPIERU | 𝔩𝔞 𝔠𝔞𝔰𝔞 𝔡𝔢 𝔭𝔞𝔭𝔢𝔩[ W trakcie poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz