Leżałam w dość ciemnym pokoju, sama ze swoimi myślami. Nadal czułam alkohol w sobie. Wypiłam go całkiem sporo.
Jeszcze do mnie nie dotarło co zrobiłam, ale jednego byłam pewna. Muszę to wszystko odkręcić i jakoś porozmawiać z Andrés.
Nie wiem jak, bo przecież byłam w cholernym zamkniętym pokoju. Były co prawda tam trzy okna, ale chyba jeszcze nie mam stanu na skakanie.
Zaśmiałam się.
Po chwili rozpaczliwego szukania drogi wyjścia, położyłam się ponownie i bardzo poważnie zaczęłam myśleć, nie wiem nad czym, ale naprawdę dużo myślałam.
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk przekręcanego klucza w zamku.
Odetchnęłam.
Patrząc w sufit powiedziałam—Denver, postanowiłam, że muszę porozmawiać z Berlinem. Ale nie teraz, muszę się ogarnąć. Najlepiej jakby nie wiedział o tej całej sytu...–podniosłam głowę i spojrzałam na stojącego w pokoju mężczyznę.-O, Andres..
—Znowu chcesz coś przede mną ukrywać?–zapytał zamykając szczelnie drzwi.
—Czemu zawsze wchodzisz w nieodpowiednim momencie?
—Wolałbym żeby takich w ogóle nie było.
—Uhh.–znowu opadłam na kanapę, patrząc w sufit.—Czemu przyszedłeś? Martwisz się o mnie?
—Nie o ciebie, a o dziecko.
Nie wiem, jakiej odpowiedzi oczekiwałam, ale trochę mnie ona zabolała.
—Czyli ja cię w ogóle nie obchodzę.—nieudolnie podniosłam się z kanapy.
—Zakończyliśmy to, co było między nami już wcześniej. Jak ostatnio się widzieliśmy, powiedziałem, co myślałem. I miałem nadzieję, że jednak to zaskakujesz.
—Czyli nadal tak myślisz? Myślałam, że ci przejdzie.–zaśmiałam się, po czym wstałam i zaczęłam szukać czegoś po szafkach.
—Rita, co ty do cholery robisz?!–Andrés wstał i złapał mnie od tyłu, kierując nas na kanapę.
—Hej, Rita już uspokój się.-położył mnie na kanapie.—Jesteś pijana, porozmawiamy jak sie uspokoisz i mam nadzieję ze dojdzie do ciebie co zrobiłaś. Nikt tytaj nie ma czasu ani ochoty cię pilnować całą dobę.
—To co zrobiłaś jest poważną sprawą. Naprawdę się martwię, a ty szukasz kolejnej butelki w szafce. Cholera, kiedy stałaś się tak nieodpowiedzialna?!
—No wiem. Ale no przecież przepraszam.
Muszę iść spać. Obudź mnie później, pogadamy.Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Nie wiem czy Andres został czy nie, czy coś do mnie mówił czy nie. Szczerze, nawet już mnie to nie obchodziło.
Nie wiem ile czasu minęło, ale czułam jakbym przed chwilą zamknęła oczy.
—Boże, co ja narobiłam?
—No całkiem dużo. Wystarczyło cię zostawić samą na jakąś pieprzoną godzinę.—odwrócił się do mnie przodem.
Spojrzałam na jego twarz. Był jakby to powiedzieć, bardzo wkurzony.
—Przepraszam. Bardzo, bardzo przepraszam. Ja, nie pamiętam.–wstałam z kanapy, ale poczułam się źle i odrazu usiadłam.
—Nie wiem kogo próbujesz tu grać, ale utrudniasz nam wszystkim tą pieprzoną robotę.
—Wam? A co niby takiego robie?
-Biegamy tu za tobą, bo nie myślisz kompeltnie, upijasz się jak jesteś w ciąży i..
—Cholera- wstałam—To dziecko nie jest już twoją sprawą! Od czasu kiedy wyprłeś się go tak, że każdy możliwy to usłyszał i potwierdzi. Nie jest już twoje.
—Bylem zły. Chlernie zły. Ukrywalaś przede mną tak istotny fakt i jeszcze sama zdecydowałaś za mnie, że nie będę go chciał i usuniesz. Co miałem ci powiedzieć? To w głównej mierze twoja decyzja. Poza tym inaczej reaguje czlowiek w emocjach.
—Też powiedziałam o twojej chorobie w emocjach! I co, ja mam ci to wybaczyć?- podeszłam do niego bliżej–A ty skreślasz mnie, za coś takiego?! Naprawdę tego chcesz?
—Coś takiego? Zamieniasz temat, znowu. Zawsze próbujesz odwrócić uwagę od tego, co zrobiłaś. Zawsze grasz taką niewinną i umywasz ręce. A teraz zdaje się, piłaś whisky w ciąży i oczywiście zaczynasz wytykać mi moje błędy. Dobra, zgodzę się, że w tamtym momencie zjebałem. Nie chciałem zostawić cię z tym samą, nigdy. Ale sama wiesz, że umrę wkońcu i zostaniesz z tym sama.
Patrzyłam na Andres i z każdym jego słowem, utwierdzałam się w tym, jak toksycznym człowiekiem jest.
—Nie umrz..
—Przestań, znów to robisz. Zastanów się nad sobą i nad tym wszystkim.
Westchnęłam cicho.
—Nie powinnam tego robić, będę o siebie dbać, zadowolony?
—Z takim podejściem daleko zajdziesz.
—Okej, czyli zamierzasz dalej zachowywać się jak obrażony dzieciak i..
—Cholera, obrażony? Po prostu bardziej zainteresowany tym dzieckiem, niż jego matka.
—Andres kurwa nie rozumiesz, że- zaczęłam wkurzonym tonem.
—Przestań mi się w końcu tak tłumaczyć. To prowadzi do nikąd, a ja nie jestem twoim ojcem.
—Niewiele ci brakuje.
Kurwa, czy nie potrafię się zamknąć?
—O czym ty teraz pieprzysz?!- wkurzony, podszedł bliżej mnie.
W sumie to nie wiem, ostatnio za często coś mi się powie "niechcący"
Popatrzyłam na niego skruszonym wzrokiem. Czułam się strasznie mała, nie chciałam tego powiedzieć. Wiem, że jedynie co było kiedyś na przeszkodzie naszemu stałemu związku to to, że jest to różnica prawie trzydziestu lat. Nie chciał mnie krzywdzić. A mi po długim czasie udało się go zapewnić, że wcale mi to nie przeszkadza.
—To znaczi... Nie chciałam tego powiedzieć, ja.. przecież wiesz, że mi to nie przeszkadza.
—Mam już dość słuchania tego, czego teoretycznie nie chciałaś powiedzieć, a mówisz. Po co się dusić, po prostu odejdź, bo będąc tu, tylko pogarszasz i tak chujową już sytuację. Po co nam były te trzy lata, skoro gdzieś w środku miałaś tą świadomość. Widocznie byłaś za młoda na to wszystko.
—Za młoda? Jasne i co jeszcze?!
—Nieodpowiedzialna, pyskata, niewychowana...
—Niewychowana? Przypomnę ci, kto mnie wychowywał. Jeśli chcesz mogę w życiu brać wzroce z mojej matki.
—Upiłaś się do cholery, z kogo brałaś wtedy swoje wzroce?!
—Przestań w końcu krzyczeć! Skoro masz mnie dość to dobrze, zakończmy tą kłótnie razem z tym całym pieprzonym związkiem! Skoro potrafisz po tym wszystkim wymieniać tylko moje wady to to nigdy nie miało żadnego jebanego sensu!- zaczęłam jeszcze bardziej krzyczeć.-Kochałam cię i żaden wiek, czy inna gówniana sprawa temu nie przeszkodziła, nigdy. Jeśli chcesz odejść to idź, proszę bardzo! Tylko powiedz to teraz, jeszcze raz, prosto w twarz, że to koniec. Ze wszytkim. Zostawiasz mnie, ja ciebie i nigdy się nie zobaczymy, jak tylko wyjdę z tego gówna!
Andes milczał.
—Nagle nie masz nic do powiedzenia?- spojrzałam wreszcie na mężczyznę.
—Powiedziałem już wszystko.
CZYTASZ
DOM Z PAPIERU | 𝔩𝔞 𝔠𝔞𝔰𝔞 𝔡𝔢 𝔭𝔞𝔭𝔢𝔩[ W trakcie poprawy]
FanfictionDla ciebie zrobię wszystko. Mogę nawet zostać twoją zakładniczką. Miłość może zostać zamieniona w koszmar, jeśli dajemy ją nieodpowiedniej osobie. Na przykład takiej, ze skłonnościami psychopatycznymi. Zapraszam na inną interpretację serialu 𝘓𝘢...