Rozdział XVII

954 74 33
                                    

Nie minęła godzina, a inspektor Murillo pojawiła się w Mennicy Narodowej.

Wcześniej Tokio zabrała nas do pokoju na górze. Byliśmy podzieleni na grupy, a każda miała swojego"opiekuna".
Od czasu kiedy kilkoro z zakładników uciekło, bardziej nas pilnują.

Tam na dole, musieliśmy mówić o nich dobrze, ale nie przesadzić.

Nie chciałam ani tego ani tego.

-Rita Astray.. Twoja kolej.-Tokio podniosła swój wzrok na mnie.

Wyłoniłam się z szeregu, i stanąłam obok dziewczyny.

-Chodź.-czarnowłosa przepuściła mnie w drzwiach.

Dziewczyna wzięła mnie pod rękę i zaprowadziła do dobrze znanego mi już głównego holu.

Na środku były ustawione dwa krzesła, na których siedziała inspektor Murillo i oczywiście Andres. Lepszej sytuacji nie mogłam sobie wymarzyć.

Stanęłam na ostatnim schodku i słuchałam co mają do powiedzenia.
Widziałam spokojną minę Berlina. Wiedział, że będę posłuszna.

-Pani Astray, to jest inspektor Murillo. To ona wydała rozkaz o postrzeleniu Pani. Oczywiście nie musisz się bać, przeszukaliśmy ją. Nie ma broni.-powiedział, przeszywając mnie wzrokiem.-Proszę być dla niej miłą, Rita jest bardzo wrażliwa. Przeżyła wtedy traumę.-uśmiechnął się ironicznie, zwracając się do inspektor.

-Rozumiem,  więc chciałam Panią przeprosić w imieniu policji, za ten strzał, mam nadzieję, że wracasz już do zdrowia.

Podniosłam na nią wzrok i uśmiechnęłam się słabo.

-Jak się Pani czuje? -odezwała się ponownie w moją stronę.

Berlin nie przestawał się uśmiechać.

-Źle.- obydwoje spojrzeli na mnie poważnie, mina Andres już nie była taka pewna siebie. -Znaczy um.. jestem w ciąży, to napewno przez to.

-Jest Pani w ciąży? Nie wiedziałam.
Jeszcze raz bar...

-Nie szkodzi, nie postrzelilibyście mnie, gdybym sama się nie rzuciła w obronę tego człowieka.

-Kogo Pani broniła?

-Oczywiście, że zakładnika. Na pewno nie broniłabym  żadnego z porywaczy.-spojrzałam z satysfakcją na Berlina.

-Jasne... a więc jak cię tutaj traktują, Rito?-powiedziała kobieta, nerwowo poprawiając się na krześle.

-Mnie akurat dobrze.-nadal patrzyłam na mężczyznę, który teraz wyraźnie zmieszany patrzył prosto na mnie. Nie był już tak pewny, że nie powiem nic głupiego.

Zobaczyłam ostrzegający mnie wzrok Andres. Ale nie martwiłam się tym zbytnio. Miałam swój cel, byłam na niego wkurwiona i zasłużył w tym momencie na najgorsze.

- Akutat ty? Mam rozumieć, że nie wszyscy są dobrze traktowani?

Cisza.

-Sugeruję, że inni też. -ponownie spojrzałam na Berlina, który zaczął się uspokajać. -Znaczy się w większości.-uśmiechnęłam się do mężczyzny -Zawsze gdzieś znajdzie się szesnastonasto letnia dziewczyna, którą przeleciał jeden z porywaczy, prawda?- uśmiechnęłam się triumfalnie.

-Rita...-powiedział wyraźnie wkurzony Andres, po czym wstał z krzesła.

-Przepraszam, Rita, zdajesz sobie sprawę, że to co mówisz to poważne oskarżenia. Jesteś tego pewna?-zaczęła Murillo i podobnie jak on wstała z miejsca, zbliżając się do mnie.

DOM Z PAPIERU | 𝔩𝔞 𝔠𝔞𝔰𝔞 𝔡𝔢 𝔭𝔞𝔭𝔢𝔩[ W trakcie poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz