Rozdział XVIII

998 70 25
                                    

Oczywiście szczęście dziś dalej mi nie sprzyjało. Arturo stanął pod ścianą centralnie obok mnie, naprawdę mam dość gadania tego człowieka. Sam prosi się, żeby znowu mu przywalić.

--Widzicie, ona z nimi współpracuje, po to, żeby mieli tutaj porządek. Wśród zakładników.--zaczął szeptem mężczyna.--Myśleli, że ich nie przechytrze.--powiedział bardziej do siebie, niż do wszytkich.

--Oh, daj  spokój Arturo, możesz się już przestać odzywać?--powiedziałam kierując głowę w jego stronę.

--Dopóki tu jestem, żyję, będę walczył.

Szkoda tylko, że swoją walkę, czyli po prostu brudną robotę zgania na innych, a później gra bohatera.

Wywróciłam oczami i odwróciłam wzrok z mężczyzny.

--Generoso, teraz ty.--powiedziała Tokio, ponownie wpadając do pokoju i rozglądając się po wszystkich.

Mężczyzna wyłonił sie z szeregu i ruszył za dziewczyną.

--A Wy! Spokój!--powiedziała, bo wśród zakładników zaczął robić się szmer.

Kiedy oboje w końcu zniknęli za drzwiami, Arturo wystąpił z szeregu.

Cóż za odwaga, panie Roman.

Jednak nie stanął on tylko na środku pokoju, a zaczął intensywnie szukać kogoś wzrokiem.

--Parker!--wyrwał nagle pół szeptem i skierował się w lewą stronę szergu.

Wszyscy odwróciliśmy twarze w ich stronę, żeby zilustrować dokładnie co właśnie się będzie dziać. Kolejny wspaniały pomysł Arturo, klasycznie.

Mężczyzna zaczął szeptać coś do dziewczyny, byłam zbyt daleko, żeby coś usłyszeć. Widziałam jej zmieszaną i wystraszoną minę. Jedno było pewne, nic dobrego z tego nie wyniknie.
Dziewczyna z przerażenia zaczęła stanowczo czegoś odmawiać, ale nie mogłam usłyszeć czego. W końcu jestem szpiegiem wśród zakładników, nie mogę słyszeć ich zamiarów. Uh.

Zawiedziona głupotą dziewczyny, która w końcu dała się namówić mężczyźnie, obserwowałam jak sprawnie i szybko wymyka się z pokoju.

Zaśmiałam się pod nosem. To jest ten jego plan? Ukrycie dziewczyny i opóźnienie tego całego cyrku, który robią na dole. Bedzie miał niezły wpierdol później. Wystarczy trochę wystraszyć Parker, a ta wygada kto ją do tego  namówił.

Arturo zdąrzył ustawić się na swoje miejsce w szeregu, a drzwi ponownie otworzyły się z impetem, Tokio wręcz wrzuciła mężczyznę, który wyszedł z nią chwilę wcześniej. Chyba mają jakieś komplikację, tam na dole. Była trochę wkurzona.

--Parker!--krzyknęła i zaczęła szukać Alison pośród  ludzi w szergu.--Parker, do cholery wyłaź i skończ się bawić, bo nie mam czasu na takie gierki!-krzyknęła, a za nią do pokoju wpadł Rio, także szukając Parker, również bez skutku.

--Gdzie ona jest do cholery?!-- Rio rzucił w naszą stronę, rozglądając się po wszytkich twarzach.--Ty!--wskazał palcem na jakąś młodą dziewczynę.--Kiedy i gdzie wyszła gadaj! Ale już.--Rio przystawił jej broń do szyji.

Dziewczyna zaczęła płakać, czego można było się spodziewać, ale nie powiedziała nic. Zauważyłam, że próbują się ich nie bać i zachować zimną krew.

Rio dalej terroryzował losowe osoby w szeregu, uderzając je, nie sądziłam, że większość, do których podszedł będzie tak silna psychicznie i nic nie powie, serio. Widocznie nikt nie chce być "zdrajcą". Po tym, co mówił Arturo.

DOM Z PAPIERU | 𝔩𝔞 𝔠𝔞𝔰𝔞 𝔡𝔢 𝔭𝔞𝔭𝔢𝔩[ W trakcie poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz