Makoto
Stałem pod drzwiami dobre dziesięć minut. Nie widziałem co robi Haru. Bardzo bałem się, że wpadnie na jakiś głupi pomysł i coś mu się stanie. Wtedy cały mój maraton przez pół miasta na nic. Podniosłem dłoń nad klamkę, ale w chwili kiedy moja skóra miała zetknąć się z metalem, cofnąłem ją. Czułem strach przed tym co ujrzę kiedy otworzę drzwi. Czułem się strasznie. Nie wiedziałem dlaczego mój przyjaciel wyrzucił mnie tak nagle z pokoju.
- Haruka proszę otwórz - szepnąłem cicho pod nosem. Zdawałem sobie sprawę, że moje słowa w tej chwili to nic. Nic nie warte, jak rzucona na wiatr obietnica.
- Co tutaj robisz? Kim jesteś?
Za swoimi plecami usłyszałem głos. Odwróciłem się. Stała tam ta sama kobieta, którą minąłem wchodząc, a właściwie wbiegając, do domu przyjaciela.
- T-Tachibana Makoto. - skłoniłem się przed kobietą, i wziąłem oddech aby ponownie się nie zająknąć. - Haru do mnie dzwonił. Chciał abym mu pomógł. Płakał i prosił abym przyszedł. Chwilę temu wyrzucił mnie z pokoju i krzyczał o kontroli. O tym, że ja i pani chcemy mieć go pod kontrolą. O co chodzi? Jak bardzo Haru jest chory? - ostatnie ledwo przeszło przez moje ściśnięte gardło. Bałem się zadać to pytanie, ale kiedyś i tak musiałbym to zrobić. Kobieta wbiła wzrok w drzwi. Patrzyła w nie jakby to było jej dziecko. W sumie na drzwiami chował się jej syn.
- Haruka... On ma schizofrenię. Nie wiem jeszcze jaką, on boi się iść do psychologa. Nagle to się pojawiło. Nie wiem o co mu chodzi z kontrolą. Pewnie jakieś urojenie. - mówiąc o chorobie syna głos jej lekko spoważniał i zadrżał. Uniosłem się i spojrzałem na drzwi.
- Kiedy je otworzy? - spytałem cicho.
- Nie wiem. Pewnej nawet do nas nie wyjdzie. Nie odzywa się do mnie. Haru nigdy nie miał przyjaciół. Nie miał z kim rozmawiać. - jego matka spojrzała na mnie. - Lepiej będzie jak już pójdziesz. Haru musi.... - nim kobieta skończyła drzwi z cichym skrzypnięciem otworzyły się. Wyjrzał zza nich Haru. Jego oczy były czerwone, prawie całe zasłonięte grzywką. Patrzył na nas rozszerzonymi źrenicami.
- Makoto... Cz-czy ja cię s-skrzywdziłem? - wyszeptał i przymknął oczy. Nie wiedziałem co powiedzieć. Jego matka wbiła we mnie zszokowany wzrok. Czy oczekiwała, że to do niej się odezwie? Chłopak w dalszym ciągu nie odrywał ode mnie spojrzenia. Wyglądał jakby wyczekiwał mojej reakcji, liczył, że coś powiem. Chłopak zrobił krok za próg. Stał kilka centymetrów przede mną. Sweter przesunął się na lewe ramię, odsłaniając wystający obojczyk.
- Haru, nic się nie stało - delikatnie się uśmiechnąłem czując ulgę,że stoi tutaj przed nami cały i zdrowy.
Po tych słowach chłopak wybuchł płaczem.
- M-makoto... Dziękuję... Wybacz mi błagam! Ja nie wiem co się stało! Makoto! Uratuj mnie od tego - rzucił mi ręce na szyję. Objął mnie, a ja poczułem ciepło jego ciała. Przyciągnąłem go do siebie i wplotłem palce w gęste włosy chłopca.
- Haruka... - wyszeptałem w jego włosy. Złożyłem na czubku głowy delikatny pocałunek. Miałem cichą nadzieję, że nie poczuł.
CZYTASZ
Czy naprawdę istniejesz? [HaruMako]
RandomWidzę coś czego inni nie widzą. Słyszę głosy, których inni nie słyszą. To wszystko po czasie znika. Więc skąd mam wiedzieć czy ty też nie znikniesz? ******* Jest to pierwsze... Coś jakie napisałam (a zaczęłam jako... Nie nazwę się nawet "niedoświadc...