Makoto
Od śmierci Nagisy minęło pół tygodnia. Ja dalej nie umiałem się z tym pogodzić. On nie powinien umrzeć. Czekając na Haru przed szkołą myślałem o dniach kiedy to Nagisa czekał na mnie. Z krainy wspomnień, na ziemię sprowadził mnie dotyk w ramię. Odwróciłem się i ujrzałem Haru. Mojego chłopaka... Tylko czy to uczucie to to?
- Cześć... - przywitał się cicho. Był przygaszony, jak w każdy czwartek. Mimo upływającego czasu w dalszym ciągu widać było, że bardzo nie lubi chodzić na zajęcia. Na pierwszy rzut oka można było się zorientować, że źle się tam czuje. Odwróciłem się do niego i delikatnie objąłem. Nawet jeśli dopadała mnie depresja po stracie przyjaciela nie mogłem pozwolić, aby Haruka na tym ucierpiał. Przecież chodzi o to aby zrozumiał swoją chorobę i znowu był szczęśliwy, prawda?
- Jesteś smutny? - spytał cicho, kiedy wyswobodził się z moich objęć.
- Nie. Tylko się zamyśliłem. Chodźmy już, Rin nie będzie czekał długo - złapałem jego dłoń i powoli zacząłem iść. W milczeniu doszliśmy pod ośrodek. Wpuściłem niebieskookiego przodem i patrzyłem jak ściąga swoją szarą kurtkę i powoli wiesza ją na wieszaku. Dzisiaj to miejsce, zwykle tak miłe i bliskie mojemu sercu, wydawało się bardzo obce i zimne. Spojrzałem na Haru, z którego ust wydobyło się ciche westchnięcie. Czuł to co ja? Ale nasze powody musiałyby być inne o 180°.
- I-idziemy? - zająknął się, co znaczyło o jego zdenerwowaniu. Skinąłem głową i wziąłem jego zimną dłoń w swoją. Razem weszliśmy do sali. Przywitał nas widok Rina z papierosem w ustach. Siedział przy otwartym oknie. Rzucił na nas krótkie spojrzenie i wyjął na chwilę używkę z pomiędzy warg.
- A więc jednak jesteście parą - rzucił, co mieliśmy chyba traktować jak powitanie. Kiedy uniósł dłoń, aby znowu się zaciągnąć, ujrzałem na jego nadgarstkach bandaże. Chłopak zrobił coś czego powinien żałować. Haru w między czasie zdążył zająć krzesło odległe od tego na którym zwykł siadać psycholog. Dalej chyba nie znalazł z Mamoru wspólnego języka. Patrzyłem na przyjaciół bez większego entuzjazmu. Rin przeżywał, Haru nie rozumiał. Chociaż nie... Haru bardzo dobrze rozumiał co się stało, nie wiedział tylko co to znaczyło dla nas. Dla naszej grupy. Po paru sekundach ruszyłem się i zająłem miejsce obok czarnowłosego. Mijając Rina rzuciłem tylko krótkie zdanie.
- Nagisa by tego nie chciał
Na te słowa Matsuoka niemal z prędkością światła zgasił papierosa i wyrzucił go przez okno. O dziwo, jak zawsze trafił do stojącego kilka metrów od okna kosza. Na sali znowu zapanowała niezręczna cisza. Nagle Haruka wstał z cichym szurnięciem krzesła o drewniany parkiet i delikatnie się skłonił.
- P-przepraszam... - to jedyne słowa jakie wyszły z jego ust. Nie wiedziałem o co mu chodzi, nawet Rin patrzył na niego z inną iskrą w oku.
- Przepraszam... - kontynuował, a jego głos był jedynym nożem przecinającym głuchą ciszę w pomieszczeniu. - Przepraszam, że nie umiem z wami tego przeżywać. Wiem wyglądam jakbym nie rozumiał co się stało. Ale rozumiem. Tylko się boję... Przykro mi z powodu... - wziął oddech i spojrzał na mnie. - Śmierci waszego przyjaciela. Boję się bo... moja wyobraźnia nie jest taka jak wasza... - zakończył cicho i już miał ruszyć do drzwi kiedy powstrzymał go Rin.
- Ty mały... - wycedził przez zaciśnięte zęby, jednak po chwili emocje z niego odeszły. Położył dłoń na ramieniu Haruki. - Nie musisz rozumieć. Jedyne co musisz to go szanować i pamiętać o nim - lekko pchnął Haru i podszedł do okna, aby je zamknąć. Po kolejnej salwie ciszy usłyszeliśmy jakieś dźwięki z korytarza. Kilka sekund potem do pomieszczenia została wepchnięta Aya.
- Puszczaj! Nie rozumiesz?! On umarł! Nie żyje! - zanosiła się płaczem i na daremno próbowała wyrwać ramię z uścisku jakiegoś mężczyzny, najpewniej jej ojca. Haru widząc tą scenę lekko się spiął. On też miewał takie momenty w życiu?
- Spokojnie Ayano. Musisz się z tym pogodzić, a te zajęcia najlepiej ci w tym pomogą - jego głos był zimny i ciął powietrze stal.
- Właśnie, że nie! On tutaj był, rozumiesz! Z tym miejscem wiąże się masa wspomnień! Pozwól mi wrócić do domu... - szepnęła ostatnie zanim opadła z sił. Widać było, że płakała od dłuższego czasu. Oddychała ciężko, a jej głos drżał. Ojciec posadził ją na jednym z krzeseł. W tej samej chwili do sali wszedł Mamoru. Widząc co się dzieje skinął głową na towarzysza Ayano, jej samej położył dłoń na ramieniu. Po wymianie paru zdań z ojcem dziewczyny, których nie było mi dane usłyszeć, zamknął drzwi i odwrócił się do nas.
- Niech pan mi powie, że to tylko durny żart! Proszę... To musi być jakiś dowcip, wy wszyscy go kryjecie prawda? Haru, powiedz, ty nie umiesz kłamać! - znowu się uniosła i popatrzyła na mojego chłopaka. Bałem się, że chłopak powie coś nie na miejscu, co bardziej jej zaszkodzi niż pomoże. On jednak milczał i wbił wzrok w moją dłoń. Bezbłędnie odczytując jego intencje splotłem nasze palce.
- Dobrze... Musimy zacząć nasze spotkanie. W tym niezbyt miłym wydarzeniu... Jak się z tym czujecie? - łagodny głos Mamoru niósł się po sali.
- Nie daje sobie rady. On nie powinien. Wie Pan dlaczego on to zrobił? - spytałem cicho. To już był ten czas kiedy nie bałem się wyrażać emocji i zadawać pytań w naszej grupie. Przecież mamy się tu wspierać, prawda?
- Nie wiem, Makoto. Nagisa był tajemniczym chłopcem. Nie mówił nigdy za dużo, a przynajmniej nie tutaj. Może w waszym gronie miał lepszy kontakt?
- N-napisał mi karteczkę. Z-znalazłam ją-ą wczoraj. - Ayano drżącą dłonią podała Mamoru różowy, złożony na cztery papier.
- Mogę? - spytał Mamoru wskazując na nas, więc pewnie miał na myśli pokazanie nam tego wszystkim. Aya skinęła głową i przetarła oczy rękawem różowego swetra. Kolejno od Rina podał nam list. Kiedy Haru go dostał w jego oczach pojawiło się przerażenie i szybko mi go podał. Jednak nie było to nic specjalnego. List proszący aby o siebie dbała i mówiący o tym jak magiczny może być świat jeśli tylko odważy się widzieć więcej. I tyle. No okay, jeszcze był cytat z "Małego Księcia". Nie był to jakiś specjalny list pożegnalny. Oddałem go do właścicielki i podrapałem się po karku. Czułem się jak Ayano. Zagubiony. Tylko, że nie mogłem tego pokazać tego innym. Szczególnie Haru. Muszę być dla niego silny. Spojrzałem na okno. Wbiłem w nie wzrok. Na patrzeniu za okno i trzymaniu dłoni mojego chłopaka minęła mi godzina spotkania. Głosy innych odbijały się ode mnie jak woda o morskie skały. Tylko w przeciwieństwie do wody, która zostawiała na kamieniach mokre ślady, na mnie nie pozostawało nic co wskazywałoby na moje uważne słuchanie.
- Makoto? - cichy głosik tuż obok mojego ucha przebił się przez szumy w mojej głowie. Odwróciłem się i niemal uderzyłem nosem o nos Haru. Wyglądał na zmartwionego.
- Wszystko w porządku? Nie odzywałeś się dzisiaj. Nawet nie pożegnałeś Ayano i psychologa... - spuścił wzrok na nasze dłonie, a potem przeniósł go na lekko uchylone drzwi. Ominęło mnie całe spotkanie? Tak bardzo się wyłączyłem? Wymusiłem uśmiech i położyłem dłoń na głowie Haru.
- Wszystko jest okej. Nie martw się. - pogłaskałem go i ponownie wziąłem go za dłoń. - Idziemy?
Wstaliśmy i sięgnęliśmy po kurtki. Już miałem się żegnać kiedy poczułem pociągnięcie za kaptur. Odwróciłem się. Za mną stał mój chłopak.
- Makoto? Możemy... możemy się przejść? - spytał cicho i spojrzał mi prosto w oczy. Ich kolor tak bliźniaczy do oceanu sprawiał, że nie umiałem mu odmawiać. Byłem też ciekaw o co mu chodzi. Bardzo rzadko prosił mnie o towarzystwo. Jednak nawet jeśli ja aranżowałem spotkania widać było, że cieszy się z obecności drugiej osoby, czyli tylko mnie. Skinąłem głową i pozwoliłem aby czarnowłosy chwycił moją dłoń i wyprowadził z ośrodka.
CZYTASZ
Czy naprawdę istniejesz? [HaruMako]
AléatoireWidzę coś czego inni nie widzą. Słyszę głosy, których inni nie słyszą. To wszystko po czasie znika. Więc skąd mam wiedzieć czy ty też nie znikniesz? ******* Jest to pierwsze... Coś jakie napisałam (a zaczęłam jako... Nie nazwę się nawet "niedoświadc...