Makoto
Patrzyłem wielkimi oczami na wiadomość. Co to znaczy? Haruka nigdy nie pisze w trzeciej osobie, w sumie chyba nikt tak nie robi. Niemożliwe aby był tam z kimś, skoro jego mamy jeszcze nie ma.
Tachibana Makoto
Haruka? Co to ma znaczyć?Nacisnąłem magiczny przycisk "wyślij" i jeśli wierzyć magii sieci wiadomość po sekundzie dotarła do czarnowłosego. Oczywiście została nieodczytana. Uderzyłem tyłem głowy o drzwi. Co się stało? Czy ja zrobiłem coś nie tak?
- Haruka... Błagam cię. - mamrotałem pod nosem. Z nudów włączyłem galerię zdjęć i zacząłem szukać w nich Haru. Miałem niewiele, prawie nic z jego zdjęć. Znalazłem jedno w miarę wyraźne. Uśmiechnąłem się do niego i przejechałem palcem po policzku jakby był prawdziwy.
- Nanase Haruka... Ty mały... - zacisnąłem usta. Dlaczego tak nagle coś mu się stało? Ktoś mi to wytłumaczy, proszę. Wstałem tylko po to aby znowu oprzeć się o drzwi. Sięgnąłem po telefon i napisałem krótką wiadomość.Tachibana Makoto
I need UHaruka
Siedziałem, a raczej siedzieliśmy skuleni na kanapie. To szalone, że zacząłem uznawać głos w głowie za prawdziwą osobę? Oszalałem? Nie? Tak?
- Pewnie, że nie idioto! Chcę ci pomóc. Już nikt nigdy nie złamie ci serduszka. Będziemy szczęśliwi, obiecuję - głos ponownie rozbrzmiał i ostatnie zdanie dodał kuszącym szeptem. Naciągnąłem na siebie miękki, szary koc. Nie lubiłem wystroju tego mieszkania. Czerń, biel i ewentualne odcienie szarości.
- To piękne kolory. Bo widzisz w życiu wszystko takie jest. Czarne, smutne... Nieprawdaż?
- Pewnie masz rację... - mruknąłem. Makoto pewnie powiedziałby na odwrót.
- AGH! Zamknij się już z tym całym Makoto! On nas, on ciebie nie kocha! Za twoimi pleckami bawił się z innymi. Olał cię!
- Yhym... - szepnąłem i poczułem piekące łzy pod powiekami. Płacz był chyba najlepszym wyjściem. Po moim policzku spłynęła zimna łza. Najpierw jedna, potem coraz więcej. Przyciągnąłem kolana do klatki piersiowej. Chciałem aby ktoś tutaj był.
- Ja jestem
Zignorowałem głos. Głupi. Chciałem aby Makoto nie posłuchał mnie wtedy i nie odszedł. A może został? Kusiło mnie aby wstać i podejść do drzwi ale moje ciało nagle stało się ciężkie i niezdolne do ruchu. Westchnąłem i sięgnąłem po leżący na stoliku telefon. Spojrzałem na komunikat: * 6 nieprzeczytanych wiadomości od: Tachibana Makoto *
Odczekałem chwilę aby upewnić się, że "nowy Haru" sobie poszedł. Chociaż fizycznie nie było możliwe aby głos gdzieś się udał... Chyba? Powoli nacisnąłem ikonkę wiadomości.Tachibana Makoto
Haru-chan otworzysz mi proszę jeśli jesteś w domu? Muszę się gdzieś podziać na około dwie godziny ♡Tachibana Makoto
Wątpię abyś był chętny to czytać. Nie wiem co się dzieje ale,pamiętaj pomogę Ci choćby nie wiem co
Tachibana Makoto
Haru proszę odpisz i nie zrób nic głupiegoTachibana Makoto
Będę tutaj pod twoimi drzwiami cały czasTachibana Makoto
Poczekam, aż będziesz gotowy mnie wpuścićNanase Haruka
Haruka cię nie potrzebuje. Teraz będzie szczęśliwy, bez złamanego serduszkaTachibana Makoto
I need UA jednak mu odpisałem? Dlaczego tego nie pamiętam? I dlaczego według telefonu nie odczytałem tych wiadomości? Nieważne. Patrzyłem jeszcze chwilę tępo w ekran telefonu. Nagle wyskoczyła kolejna wiadomość. I jeszcze jedna.
Tachibana Makoto
Widzę, że odczytałeś. Proszę odezwij się i co znaczyła tamta wiadomość?Tachibana Makoto
Haru, dlaczego tak na mnie nakrzyczałeś?Poczułem jak rozdziera mi się serce. Płakałem dławiąc się łzami. W pewnej chwili z mojego gardła wyrwał się krzyk. Była to rozpacz, ból i inne emocje jakie dusiłem w sobie przez większą część życia.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknął w mojej głowie "nowy Haru" kiedy wstałem aby iść do drzwi. Nie chciałem odpowiedzieć. Nie mogłem.
- Jesteś śmieciem Nanase Haruka. Nie poradzisz sobie beze mnie.... - szepnął jakby ostrzegawczo, a potem zamilkł. Nie chciałem aby więcej wrócił. Położyłem dłoń na zamku i przekręciłem go. Nacisnąłem klamkę i pociągnąłem drzwi.
- Aaaagh! - z takim oto okrzykiem pod moje stopy upadł Makoto. Z pozycji jego upadku mogłem wywnioskować, że chyba siedział oparty o moje drzwi.
- Ee ała? - spojrzałem na swoje stopy, aktualnie przygniecione głową starszego. Chłopak w sekundę zerwał się i stanął przede mną. Patrzył na mnie z błyskiem w zielonych oczach. Wyglądał jakby chciał mnie przytulić.
- Siedziałeś tutaj cały czas? - spytałem cicho czując jak emocje znowu biorą nade mną kontrolę. Znowu się rozpłaczę. Wiem to.
- Ej, ej, ej mały nie płacz. To ze szczęścia czy ze smutku? Bo jak ze szczęścia to płacz do woli, a jak nie to mów od razu co się dzieje! - jego głos... Tak bardzo za nim tęskniłem, nawet jeśli to była tylko chwila. Już nie kontrolując swoich ruchów rzuciłem się w otwarte ramiona chłopaka. On objął mnie, delikatnie gładząc moje plecy. Zacząłem jeszcze bardziej płakać.
- Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam - mamrotałem jak w szale w jego kurtkę.
- No już, już... Nic się nie stało mały - poczułem jak coś naciska mi na włosy. Miałem cichą nadzieję, że to pocałunek Makoto.
- Może wejdziemy do środka, co? W sensie wiesz, zamkniemy drzwi. - jego ciepły głos stawił, że znowu byłem szczęśliwy. Niechętnie puściłem go i zamknąłem drzwi. W między czasie chłopak powiesił kurtkę na jednym z czarnych wieszaków. Nieśmiało chwyciłem jego dłoń i pociągnąłem po schodach do mojego pokoju. Miałem wrażenie, że mój piętrowy apartament podoba się Makoto. Ja nienawidziłem go tylko dlatego kto go ufundował. Pchnąłem drzwi i weszliśmy do mojego pokoju.
- Wow... - szepnął Makoto. - Podniosłeś rolety? Jak tu jasno...
- Tak... - szepnąłem i widząc jak rzuca spojrzenie na zdjęcie obok pucharu wziąłem je szybko i schowałem do szuflady. - Chcesz coś do picia? Kawa, herbata, woda? - spytałem przypominając sobie, że istnieje coś takiego jak gościnność.
- Nie pogardziłbym herbatą - odsłonił zęby w uśmiechu.
- Jasne, poczekasz chwilę, czy idziesz ze mną? - spytałem cicho licząc na to drugie. Chłopak skinął głową.
- Zahaczę tylko o toaletę. Obiecuję, że za pięć minut będę na dole i przypilnuje abyś nie popatrzył się... kotku - dodał czym spowodował mój rumieniec.
- T-to j-ja już zejdę na dół... - zawstydzony powoli schodziłem po schodach, a moje nogi były jak z waty. Powoli stanąłem przed lustrem w salonie.
- Pięknie, jaki dojrzały pomidor - burknąłem widząc swoje czerwone policzki i poklepałem się po nich jakby to miało sprawić, że rumieńce znikną. Nic z tego. Powoli nalewałem wody do czajnika czekając na Makoto.
Nacisnąłem "ON" na urządzeniu i z lekkim znudzeniem patrzyłem na powoli gotującą się wodę. Wyjąłem dwa kubki. Dla Makoto był ten zielony z kotkiem. Kupiłem go dawno, dawno temu jak byłem z mamą w Tajlandii. Teraz w końcu ktoś będzie z niego pił. Włożyłem do oby dwóch torebki z jaśminową herbatą. Już miałem je zalewać kiedy poczułem dotyk ja talii. Przestraszony odskoczyłem. Oczywiście osoba z moim szczęściem nie mogła wyjść z tego bez szwanku. Syknąłem kiedy moja dłoń spotkała się z wrzącą wodą, która na wskutek mojego odskoku wylała się na moją dłoń.
- Boże, Haru! Przepraszam! Pokaż to! - Makoto delikatnie chwycił moją dłoń, odkręcił kran nad zlewem i natychmiast włożył ją pod zimną wodę. Odwróciłem twarz aby zobaczyć Makoto.
- Boże Haru ty płaczesz! Teraz z mojej winy przepraszam, przepraszam, przep... - nie dokończył. Uciszyłem go delikatnym pocałunkiem. Trzymałem, aż czułem, że brak mi tchu. Oderwałem się od niego i popatrzyłem głęboko w jego oczy.
- Boli ale... Jak mnie pocałujesz to będzie mniej bolało... - szepnąłem cicho. Chłopak pochylił się i tym razem on delikatnie złączył nasze usta.
CZYTASZ
Czy naprawdę istniejesz? [HaruMako]
RandomWidzę coś czego inni nie widzą. Słyszę głosy, których inni nie słyszą. To wszystko po czasie znika. Więc skąd mam wiedzieć czy ty też nie znikniesz? ******* Jest to pierwsze... Coś jakie napisałam (a zaczęłam jako... Nie nazwę się nawet "niedoświadc...