Makoto
Siedzieliśmy razem w ciszy na ławeczce w pobliskim parku. Ciszę przerywało jedynie sączenie mleka przez Haru. Byłem bardzo zdziwiony kiedy chłopak zaproponował mi wspólny spacer. Nasze pierwsze spotkanie odbyło się na grupie i zostałem niezbyt uprzejmie zbyty. Wziąłem łyk słodkiej cieczy, a na moją twarz wpłynął leciutki uśmiech.
- Piękny...
Usłyszałem aksamitny głos Haruki. Jego spojrzenie było wbite w znajdujący się za drzewami wiśni ocean. Woda mieniła się w blasku Słońca. Wzdrygnąłem się na myśl o wspomnieniach.
- Powiedz Haru... - zacząłem ale szybko zmieniłem pytanie. - Lubisz ocean?
- Tak... Lubiłem ocean - odpowiedział ledwo słyszalnym szeptem, nie odrywając wzroku od fal. Widziałem, że jego śliczne oczy zalśniły, jakby chciał być w wodzie. Zgniotłem swój kartonik i rzuciłem w kierunku kosza na śmieci. Opakowanie odbijało się chwilę o kanty kosza po czym wpadło do środka. Uśmiechnąłem się.
- Tak właściwie co robisz w grupie? Wydajesz się być no... Jesteś raczej normalny - wypaliłem bez zastanowienia. Haruka oderwał wzrok od oceanu i spojrzał na mnie wielkimi oczami.
- J-ja... - zaczął i przełknął ślinę.
- Spokojnie! Nie musisz mi się spowiadać! Ja nie miałem nic złego na myśli! - zacząłem energicznie gestykulować zanim chłopak rozwinął swoją wypowiedź. Czarnowłosy wziął głęboki oddech.
- Nic się nie stało. Chyba nawet mogę ci opowiedzieć... Mama zapisała mnie, bo sądziła, że mam depresję. Jednak w zeszłym tygodniu... Próbowałem się zabić. Ja nawet tego nie pamiętam.
- Dlatego nie pojawiłeś się na spotkaniu?
- Yhym... Zamknąłem się w pokoju. Boję się tych głosów... i potworów. Bo one tam czekają. Chcą mnie zabić.
- Rozumiem - położyłem dłoń na ramieniu Haruki. Chociaż tak naprawdę nie rozumiałem. Nie wiedziałem o czym on mówi. Jednak chciałem dać mu poczucie bezpieczeństwa oraz tego, że ma we mnie oparcie.
- Makoto? A ty? - jego głos zwrócił mnie na ziemię.
- Ja? Życie zaczęło mnie przerastać i utraciło sens. Popadłem w coś na rodzaj depresji. - nie wiedzieć czemu zaśmiałem się. - Mój bliski przyjaciel, Nagisa, powiedział mi o grupie. Po kilku spotkaniach poczułem się znacznie lepiej. A Mamoru jest świetny, facet umie słuchać.
- Dlaczego... choroby... są takie ciężkie? - spytał nagle cichym głosem. Mogłem przysiąść, że słyszałem w nim drżenie.
- Haru? T-ty płaczesz? - rzuciłem spojrzenie w jego stronę, a chłopak natychmiast odwrócił głowę. Zakrył twarz dłońmi. Spojrzałem na niego smutno. Czułem, że Haruka to dobry chłopak i nie zasługuje na cierpienie. Pod wpływem chwili pochyliłem się i objąłem szatyna. Delikatnie zacząłem go kołysać.
- Spokojne Haru. Wszystko będzie dobrze, wiesz? - szeptałem cicho, starając się uspokoić roztrzęsionego chłopaka.
- Skąd wiesz? - odwrócił się w moim kierunku i spojrzał na mnie wielkimi, pełnymi łez oczami. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Przygryzł dolną wargę i próbował powstrzymać dalszy potok łez. Przyciągnąłem go do siebie i mocno objąłem. Poczułem jak zaciska piąstki na materiale mojej bluzy.
- Wiem. Ja po prostu wiem
Kłamstwo wpłynęło z moich ust automatycznie. Nie wiedziałem. Chciałem tylko go uszczęśliwić. Po chwili oderwał się ode mnie. Spojrzał mi w oczy. Z bliska doskonale widziałem strumyczki jakie malowały łzy na jego policzkach. Chciałem je zetrzeć ale bałem się, że spłoszę chłopaka.
- D-dziękuję Tachibana-kun - wyjąkał i poderwał się na równe nogi. Przestraszyłem się, że zrobiłem coś nie tak. Czarnowłosy tylko wyrzucił kartonik po mleku do śmietnika. Odwrócił się i spojrzał na mnie.
- Do zobaczenia jutro, Makoto - uniósł rękę na pożegnanie i zaczął iść przed siebie. Patrzyłem za nim aż zniknął mi z oczu. Ciekawy chłopiec. I uroczy. Jego oczy mają barwę morskiej wody. "Lubiłem ocean". Jestem ciekaw co takiego się wydarzyło, że Nanase Haruka już nie kocha oceanu. Czy on przeżył to co ja?
CZYTASZ
Czy naprawdę istniejesz? [HaruMako]
AcakWidzę coś czego inni nie widzą. Słyszę głosy, których inni nie słyszą. To wszystko po czasie znika. Więc skąd mam wiedzieć czy ty też nie znikniesz? ******* Jest to pierwsze... Coś jakie napisałam (a zaczęłam jako... Nie nazwę się nawet "niedoświadc...