#41

52 3 3
                                    

Makoto

- Nawet się nie starasz! Wiem, że umiesz lepiej! - głos mojego chłopca niósł się echem po sali gimnastycznej. Zabranie go ze sobą na trening było chyba złym pomysłem. Mimo wszystko zaśmiałem się i przebiłem przez obronę jednego z kolegów. Dwutakt i rzut do kosza. Piłka kręciła się chwilę po obręczy aż wpadła do kosza.
- Co jak co Makoto-chan, ale ten mały działa na ciebie lepiej niż trener - Daiki poklepał mnie po plecach kiedy mijał mnie wracając na swoją pozycję. Popatrzyłem na siedzącego na trybunach Haru. Uśmiechnął się i pokazał uniesione kciuki. Odpowiedziałem uniesionymi kącikami ust i ponownie skupiłem się na grze. Po powrocie Haru do szkoły ukrycie naszego związku przed moimi przyjaciółmi okazało się niemożliwe. Całe szczęście nie mieli nic do mojej orientacji i ciepło przyjęli Haru. Nawet mianowali go nieoficjalnym członkiem zespołu i cheerleaderem. Chociaż Yuri uparcie nazywa go cheerleaderką, ba nawet próbował go zmusić do założenia spódniczki.
- Gramy! - trener podrzucił piłkę, a ja i Akira wyskoczyliśmy do góry. Udało mi się wybić blondynowi piłkę i moja drużyna rzuciła się do ataku. Przebiegłem między zawodnikami i znalazłem się pod koszem przeciwników.
- Dalej! Daiki, podaj tą piłkę, Itachi jest czysty! - trener zdzierał swój głos na chłopaka, który jak na złość rzucił w drugą stronę. - Yuri, faul! Wolny! - mężczyzna wskazał palcem na fioletowowłosego, który chwilę wcześniej całą swoją siłą wpadł na Yutę. Chłopcy przybił sobie piątki na zgodę, a my ustawiliśmy się do rzutu wolnego. Kątem oka zobaczyłem jak trener odwraca się do Haru i coś mu mówi po czym obaj się śmieją. Znaczy trener wybuchł swoim typowym śmiechem, który słyszeli zapewne w Chinach, a Haruka tylko się uśmiechnął. Stanęliśmy do oddania rzutów. Kiedy Yuta nie trafił ani razu ponownie rzuciliśmy się w wir gry. Kochałem te emocje kiedy nic nie było pewne. Przekozłowałem przez linię środka ale zaraz straciłem wybitą mi przez Sorę piłkę. Chłopak był z rocznika Haru ale umiejętnościami dorównywał nam, jeśli nie był lepszy. Gwałtownie zahamowałem i pobiegłem bronić kosza swojej drużyny. Na nic. Sora podał piłkę, a Daiki strzelił idealnie w sekundzie gwizdka. Wszyscy zaklaskaliśmy aby nawzajem sobie pogratulować i usiedliśmy na podłodze aby się porozciągać. Akurat wykonywałem skłon w siadzie płotkarskim kiedy poczułem jak ktoś napiera na moje plecy. Poczułem jak moja biedna nierozciągnięta noga zaraz pęknie.
- Haru-chan złaź ze mnie - wystękałem. Nacisk na moje barki zniknął i przede mną w siadzie skrzyżnym usiadł Haru.
- Nie nazywaj mnie Haru-chan. Wystarczy Haru. - odparł i oparł twarz na dłoniach. Przyglądał się naszym cierpieniom z rozkoszą.
- Nie będzie ci tak do śmiechu jak zmuszę cię do takich ćwiczeń. - szturchnąłem chłopaka z ramię kiedy całą drużyną szliśmy do szatni. Chłopak wydął usta i odezwał się głosem dziecka.
- Makoto-chan, przecież taki trening jak wasz mnie połamie. - udał smutek ale tylko mnie rozśmieszył. Natomiast obok nas pojawił się Yuri. Zarzucił ramię na bark Haru.
- Nikt nie będzie mojego biednego dziecka męczył! - odkąd poznał bliżej Haru odnosił się do niego z niemal matczyną miłością. - Ty go lepiej Makoto zabierz na ramen. Patrz dzieciak chyba jest chudszy niż wcześniej. - pchnął czarnowłosego leciutko w moje ramiona. Objąłem niższego. Chłopak uśmiechnął się ale chwilę potem skrzywił.
- Śmierdzisz. Idź się wykąpać. - zmarszczył nos i odsunął się trochę.
- A co mam pachnieć fiołkami? To nie ja przez dwie godziny siedziałem i oglądałem. - rzuciłem, udając oskarżycielski ton.
- Kiedyś z wami zagram. Ale najpierw weźmiesz mnie na basen. - powiedział pewnie ale ja wyczułem w jego głosie drżenie.
- Jasne. - pogłaskałem go po włosach
Wymieniliśmy ostatnie uśmiechy i ja skręciłem do szatni. Haru został na korytarzu i zapewne będzie rysował. Ledwo zamknęliśmy drzwi poleciały słowa krytyki.
- Co to miało być?! - Akio spojrzał na Yutę z ogniem w oczach. Podszedł do chłopaka i strzelił go w tył głowy. Skrzywiłem się tak jakbym to ja oberwał.
- Co masz na myśli? - spytał spokojnie. Wyglądał na opanowanego ale jego oczy zaczynały się szklić. Zagryzł dolną wargę.
- Ty się pytasz?! Dajesz się faulować, nie umiesz podać piłki, a nawet wolnego rzucić! Co ty tutaj w ogóle robisz?! - blondyn uniósł się i przyszpilił Yutę do ściany.
- Spokojnie. Bez rękoczynów. - kapitan podszedł do chłopców. - Ogarnij się Akio.
- Ja mam się ogarnąć?! A ten?! Czy odkąd z nim gramy coś pomógł?! Nie! Nawet ten pedał od Makoto lepiej by sobie poradził!
- He.. - chciałem bronić Haru ale Yuri położył mi dłoń na ramieniu i wyszeptał bezgłośne "odpuść". Nagle w szatni zapanowała całkowita cisza. Każdy czekał na obronę Yuty ale ten milczał.
- Yuta... - zaczął Daiki i odsunął Akio od biednego chłopaka. - Już dobrz... - urwał nagle pchnięty przez niższego.
- Ej! Kapitan nic ci nie zrobił! - Sora uniósł się ale nie ruszył z miejsca.
- Akio ma rację... - tyle padło z ust Yuty zanim wybiegł z szatni. Zostawił wszystko.
- Pójdę za nim - Itachi zapiął bluzę. - Yuta! Yuta, czekaj! - pobiegł z prędkością wiatru.
- Akio cholero! Coś narobił?! - Daiki podniósł głos.
- Byłem szczery? Przecież każdy widzi, że on tylko plącze się pod nogami.
Żaden z nas nie zaprotestował. Owszem Yuta nie grał zbyt dobrze ale z drugiej strony gdyby nie dołączył do klubu, drużyna zostałaby rozwiązana. Chciałem jak najszybciej opuścić pomieszczenie, w którym atmosferę dałoby się spokojnie kroić nożem.
- Cześć. - rzuciłem do wszystkich i wyszedłem. Tak jak myślałem Haruka siedział na parapecie. Popatrzył na mnie z lekka smutno ale na twarzy miał uśmiech.
- Coś się stało? - spytałem szeptem i pomogłem mu zejść z parapetu.
- Bądźcie mili dla Yuty. On też jest człowiekiem. - odparł tylko i schylił się po plecak. Na posadzkę upadł mu telefon. Dioda migała co znaczyło, że dostał wiadomość. Chłopak zaczął iść w stronę szatni, zatopiony w myślach chyba o mnie zapomniał. Szybko odblokowałem komórkę. Jako, że Haru to Haru nie miał zabezpieczeń, wystarczyło przesunąć palcem. Już miałem kliknąć ikonkę koperty kiedy coś mnie powstrzymało.
- Cudzych się nie czyta. - mruknąłem do siebie i pobiegłem za Haru. Znalazłem go w szatni. Zapinał niebieską kurtkę kiedy mnie ujrzał. Wziąłem kurtkę ze swojej szatni i podszedłem do niego. Dyskretnie wrzuciłem telefon do jego kieszeni. Wymieniliśmy uśmiechy i wyszliśmy ze szkoły. Haru bardzo powoli schodził po schodach patrząc na lodowato niebieskie niebo. Podążaliśmy na przystanek w milczeniu.
- Nie pozwól by Yuta skończył jak Nagisa. Dbajcie o niego. - odezwał się nagle cicho.
- Co? - wyrwało mi się. Nie rozumiałem jego słów.
- Dbajcie o Yutę. Nie pozwólcie aby on był kolejny. O, twój autobus - wskazał na pojazd. Bez zastanowienia pochyliłem się i skradałem mu szybki pocałunek, który został odwzajemniony. Podbiegłem do pojazdu i wsiadłem. Haru czekał aż autobus odjedzie. Oparłem głowę o szybę i zamknąłem oczy. Co on miał na myśli?
- Ten dzieciak... - mruknąłem. Wyjąłem telefon i znalazłem w kontaktach Yutę.

Tachibana Makoto
Będzie dobrze. Wierzę w ciebie

Wysłałem krótką wiadomość i zacząłem rozmyślać o dzisiejszym dniu.

Haruka

Stałem na przystanku, aż autobus Makoto odjechał. Spojrzałem na niebo.
- Obiecuję, że ochronię Yutę. - powiedziałem na głos. - Ocalę ich wszystkich. Obiecuję - liczyłem, że Nagisa mnie usłyszy. Zacząłem iść do parku przez, który szedłem aby dojść do domu. Nagle poczułem jak mój telefon zaczął wibrować. Ze zdziwieniem wyjąłem go z kieszeni kurtki. Co on tam robi? Niepewnie kliknąłem komunikat. Zostałem przekierowany do SMS-ów.

Tachibana Makoto
Oj... Nie uczysz się.

Tachibana Makoto
Chyba musisz poznać prawdę...

Pierwszy raz chciałem odpisać na taką wiadomość. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem stukać w klawisze.

Haruka Nanase
Jaką prawdę?

Tachibana Makoto
To był zakład mój drogi.
To nie była miłość

Tachibana Makoto
Swoją drogą sądzisz, że można kochać takie coś jak ty? Jeśli tak to zabawny jesteś

Tachibana Makoto
Chyba nie masz lustra, bo od razu pęka. Pogódź się z tym Haru, zostałeś wykorzystany...

Po moich policzkach płynęły łzy. Jak on mógł?! Po tym wszystkim?! Każde słowo to była dla niego zabawa? Każdy gest? Nasz... Mój pierwszy raz? Oddałem mu wszystko. Pierwszy pocałunek, sekrety, miłość, przyjaźń nawet... dziewictwo. Upadłem na kolana. Jakiś pan chciał pomóc ale odepchnąłem go z niespotykaną dla mnie siłą. Zacząłem biec przed siebie. Ktoś złapał mnie zanim zdążyłem wpaść pod koła samochodu.

???

Oglądanie tego było zabawne. Zadanie wykonane. Moje spojrzenie przeniosło się na towarzyszy. Na naszych ustach zagościł uśmiech.
- Część pierwsza, załatwiona. Czas na część drugą

Czy naprawdę istniejesz? [HaruMako]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz