#4

141 15 1
                                    

Haruka

Spędziłem w tym paskudnym szpitalu jeszcze kilka dni na tak zwanej "obserwacji". Nawet nie wiem co było do obserwowania. Całe dnie leżałem bez ruchy, wgapiony w sufit, a w nocy co rusz budziły mnie koszmary. Czasem nawet miałem wrażenie, że znowu coś słyszę ale byłem pewny, że były to odgłosy dochodzące że szpitalnych korytarzy. A przynajmniej tak sobie wmawiałem. 

   W końcu, w czwartek mama zabrała mnie do domu. Od razu uciekłem do swojego pokoju. Zasłoniłem rolety i zamknąłem drzwi.

***

Od powrotu do domu każdy dzień wyglądał tak samo. Wstaje, coś jem i przez resztę dnia siedzę skulony na łóżku. Boję się, że ten głos powróci.
Któregoś ranka mama nie przyszła do mnie. Uznałem, że sprawdzę co się stało. Powoli, mocno trzymając się poręczy zszedłem na dół.
- Mamo? Mamo! - przeszedłem każdy pokój ale nikogo nie spotkałem. Jedyne co znalazłem to kartka wyrwana z zeszytu.

Haru
Dzisiaj musiałam już pójść do pracy.
Wrócę jak zwykle o 18:30
Jeśli będziesz głodny, na stole są pieniądze. Kup sobie coś.

Ściskam, Mama

Niepewnie spojrzałem na pieniądze. Kupić czyli wyjść z domu. Umrę z głodu albo wyjdę z domu.
- Mamo... - mruknąłem i udałem się do pokoju. Wziąłem z szafy niebieską, dużą bluzę, czarne rurki i bieliznę. Skierowałem się do łazienki. Napuściłem wody do wanny. Powoli wszedłem do wody. Oparłem głowę o kant wanny.
- Jak dobrze... - wymamrotałem sam do siebie i zanurzyłem się cały. Woda otuliła całego mnie. Czułem się... no właśnie jak? Z jednej strony okalał mnie ten paraliżujący strach. A z drugiej strony poczucie bezpieczeństwa i przyjemności. Czyli co tak naprawdę czuję?

**

Naciągnąłem rękawy bluzy tak, aby zakryć dłonie. Może wiosna w tym roku nie była zimna ale jakoś czułem chłód. Bandaże, których mama zakazała mi zdejmować też nie zachęcały do  zaprezentowania ich światu. Wszedłem do marketu. W kieszeni miałem te kilka tysięcy jenów. Stanąłem przed półką z gotowym jedzeniem. Wziąłem jedną zupkę chińską. Powinna mi wystarczyć na cały dzień. Udałem się jeszcze przed lodówki. Zabrałem trzy kartonik mleka truskawkowego. To moja wersja nektaru. Nie kosztuje aż tyle, a daje niemal tyle przyjemności ile pływanie. Z tym plusem, że truskawkowy napój bogów nie przyprawił mnie prawie o utopienie. Rzuciłem okiem na zupkę chińską. Pikantna? Naprawdę jestem aż taki ślepy?
- Tydzień w łóżku to chyba za dużo - wymruczałem i cofnąłem się do półki z zupkami i wymieniłem pikantne paskudztwo na coś normalnego. Czyli kurczaka. Powolnym krokiem udałem się do kas. Unikając wzroku blondwłosej kasjerki zapłaciłem i opuściłem sklepik. Wbiłem rurkę w jedno z opakowań mleka i wziąłem łyk. Słodki, truskawkowy smak wprawił mnie w nieco lepsze samopoczucie. Na ulicy robiłem wszystko co w mojej mocy, aby szybko omijać ludzi. Niestety ja nie mam zbyt wiele szczęścia. Ktoś na mnie wpadł. Pchnął mnie co poskutkowało niezbyt przyjemnym upadkiem na plecy. Ręce "ktosia" znalazły się po obydwóch stronach mojej szyi.
- O Boże! Przepraszam! - nade mną pochylał się... Skądś go znałem...
- Tachibana Makoto? - spojrzałem w zielone oczy. To chyba on...
- Haru-chan?! Aaaa przepraszam, wybacz mi! - zaczął energicznie przepraszać tym samym zwracając na naszą dwójkę uwagę wszystkich.
- Moje mleko... - spojrzałem na leżący nieopodal, rozlany kartonik. Zrobiło mi się trochę smutno..
- Aaaa, wybacz mi Haru-chan!
- Z-zejdź ze m-mnie - wyjąkałem. Brunet cofnął się i teraz kucał przede mną z szerokim uśmiechem. Powoli wstałem i otrzepałem bluzę z kurzu. Wziąłem torebkę foliową z zakupami i wyjąłem z niej kartonik mleka. Już wbiłem rurkę, kiedy moje ręce jakby same kazał mi wyjąć drugie. Spojrzałem na Makoto i podałem mu kartonik.
- Chcesz się przejść? - spytał, a ja omal nie zaksztusiłem się truskawkową cieczą.

Czy naprawdę istniejesz? [HaruMako]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz