Rin
Siedziałem na szpitalnym korytarzu i paliłem. Wiem w szpitalu nie wolno. Ale nie paliłem papierosa. Zapalałem i gasiłem zapalniczkę raz po raz. Ostatnie kilka godzin odtwarzało się w mojej głowie ale pamiętałem je jak przez mgłę. Jak sen. Dźwięk SMS-a. Krzyk na Yutę. Uderzenie w policzek. Szalony bieg przez pół miasta. Wyważenie drzwi. Desperacka chęć pomocy. Nagły szok. Ratownicy pomagający mi dojść do siebie. Makoto pod kroplówką i lekarz mówiący coś o stanie krytycznym. Zaczęło mi pękać serce. Film mi się urwał. Potem uciekłem z jakiejś sali i zacząłem bawić się zapalniczką na korytarzu. Tak. Chaos tej historii odzwierciedla ten w mojej głowie.
- Wszystko w porządku? - jakiś głos przebił się przez moją barierę. Uniosłem głowę i zobaczyłem lekarza. Patrzył na mnie tak jak Mamoru pierwszego dnia na spotkaniu z moją mamą. Zatroskany ale ja czułem że to nieszczere. To tylko jego praca.
- Tak - mruknąłem i kontynuowałem zabawę. Patrzyłem na zieloną plamę na zapalniczce. Symbol Makoto.
- Widzę, że coś się trapi. Ma kto po ciebie przyjechać? - dopytywał, a ja nie miałem siły nawet na zwykły oddech.
- Poradzę sobie - odepchnąłem jego wyciągnięta w moją stronę dłoń.
- Na pewno?
- Odwal się pan! - krzyknąłem i poczułem morze łez na policzkach. Mężczyzna chyba w końcu zrozumiał przekaz, bo grzecznie się oddalił. Spojrzałem na telefon, który miałem w drugiej dłoni. Jeden z moich zaufanych przyjaciół właśnie się wykrwawia. Została mi jeszcze jedna osoba.Ayano - Rin
- A-Ayano?
Dziewczyna milczała ale w końcu się odezwała.
- Rin? Co się stało? Płaczesz?
- Ayano...
Tyle tylko umiałem z siebie wydusić. Połykałem łzy podczas kiedy ona szeptała uspokajająco i zapewniała, że wszystko będzie dobrze. Nie będzie.
- Ayano... On to zrobił. Znowu.
Proszę przyjedź tutaj. Proszę- Powiedz, że nie... Nie zrobił tego co myślę... Czy...
Urwała w połowie. Żadne z nas nie chciało powiedzieć tego na głos drugi raz.
- Ten sam szpital. Nawet to samo piętro
- Będę za dziesięć minut!
Słyszałem szum w tle. Czyli wzięła kurtkę. Wiedziałem, że zaraz się rozłączy ale ja nie chciałem znowu być tutaj sam.
- Czekaj!
Krzyknąłem do słuchawki, aż jakaś pani się na mnie popatrzyła. Ale miałem na to wyjebane. Jak na wszystko w tamtej chwili.
- Tak? Coś jeszcze?
Jej głos już był bardziej zaaferowany i zaniepokojony.
- Proszę nie rozłączaj się.
Nie chcę być tutaj sam...Ledwo przeszło mi to przez gardło. Nienawidziłem przyznawać, że potrzebuję ludzi. Ale byłem tylko człowiekiem. A człowiek to zwierzę stadne. Potrzebuje drugiej osoby.
- Oczywiście. Będę mówić cały czas, aż tam dotrę. Pod warunkiem, że ty nic sobie nie będziesz robił. A i odłóż zapalniczkę
CZYTASZ
Czy naprawdę istniejesz? [HaruMako]
AlteleWidzę coś czego inni nie widzą. Słyszę głosy, których inni nie słyszą. To wszystko po czasie znika. Więc skąd mam wiedzieć czy ty też nie znikniesz? ******* Jest to pierwsze... Coś jakie napisałam (a zaczęłam jako... Nie nazwę się nawet "niedoświadc...