#17

83 9 5
                                    

Haruka
Spotkanie z Makoto było miłe. Mogłem tak powiedzieć, bo to prawda. Z lekkim uśmiechem wszedłem do szkoły. Zdjąłem kurtkę i zacząłem iść pod klasę. Nagle stanąłem jak wryty. Na korytarzu znalazł się stolik, a na nim kilkanaście wiązanek i zniczy oraz zakryty czarną płachtą obraz na sztaludze. Przerażony patrzyłem na scenę. Kilka dziewczyn podeszło i położyło białe znicze. W pierwszej chwili bałem się, że to Makoto popełnił samobójstwo tuż po naszym spotkaniu. Mój uśmiech w jednej sekundzie zgasł. Nerwowo wyjąłem telefon.

Haruka
Makoto?!
Gdzie jesteś?!
Proszę daj mi znak życia!

Kiedy kilka minut urządzenie milczało czułem jak moje ciało ogarnia panika. Zacząłem powoli oddychać aby jakoś się uspokoić. Nie zdziałało to za wiele, ale przynajmniej mogłem udawać, że coś dało. Po chwili poczułem wibracje w kieszeni.

Makoto
Spokojnie Haruka
Nic mi nie jest
Stało się coś?

Haruka
Makoto!
Dziękuję, że jesteś! Dziękuję!

Poczuł łzy w oczach i rozpierającą radość. To nie on. Całe szczęście.

Makoto
Spotkajmy się na przerwie na boisku.
Teraz mam test z japońskiego

Haruka
Powodzenia!

Z lekkim uśmiechem odetchnąłem z ulgą i odłożyłem telefon, a potem spojrzałem na w dalszym ciągu zakryty obraz. Kto to jest? Czy możliwe, że to ta osoba, którą wczoraj wiedzieliśmy z Makoto? Nagle poczułem szarpnięcie do przodu. Jakiś uczeń uderzył o mój bark. Spojrzałem na niego spod czarnej grzywki.
- Umm... Ja.. Ten.. No.. Przepraszam! - zająknął się i skłonił. Zamrugałem kilka razy. Czy przez weekend stałem się nagle szanowany w tej szkole?
- Nic się nie stało - wymusiłem uśmiech i położyłem dłoń na ramieniu nieznajomego. Chłopak uniósł głowę, a ja mogłem mu się lepiej przyjrzeć. Na pewno był z młodszej klasy. Niemal natychmiast puściłem go ale ten nie uciekł. Rozszerzyłem oczy zaskoczony.
- B-bo wiesz... Jesteś w drugiej klasie prawda? - spytał energicznie. Skinąłem głową dalej nie rozumiejąc o co chodzi temu dzieciakowi. Ten uśmiechnął się jakbym właśnie dał mu prezent na Gwiazdkę.
- Pamiętasz Rina-senpaia? - spytał z nadzieją w oczach. Zacząłem w skrawkach wspomnień szukać tego imienia. Jedyny Rin jakiego kojarzę to ten, z którym chodzę na grupę wsparcia.
- Matsuoka Rin? - wyrwało mi się na głos. Chłopak pokiwała głową.
- Znasz go? Dlaczego się wypisał? Wiesz co u niego teraz? Możesz mnie z nim poznać? - zadał mi milion pytań na sekundę, aż poczułem jak boli mnie głowa.
- Ja... - zacząłem, ale nie umiałem skończyć. Czy miałem mu powiedzieć, że osoba, którą widocznie podziwia bierze narkotyki, pali i uczestniczy w ulicznych bójkach? Nie miałem serca tego zrobić. Przygryzłem wargę.
- Bo wiesz, chciałem mu zaimponować, więc w tym roku tak jak on dołączyłem do drużyny pływackiej. Przychodzę na trening, a tu kapitanem jest jakiś Rei. - chłopak nie przestał mówić nawet na chwilę.
- Ja... Nie wiem gdzie on teraz jest. Przykro mi - wyminąłem go i udałem się do klasy. Położyłem na stoliku torbę, usiadłem i położyłem na niej głowę. Gapiłem się w ocean za oknem jak w obraz. Bo to w sumie był obraz. Piękny, ruchomy obraz ukazujący magię wody i szczęśliwych ludzi. Z zazdrością patrzyłem jak niewiele starszy ode mnie chłopak nurkuje. Zapatrzony w marzenia obudzony zostałem dopiero dzwonkiem.
- Wszyscy za mną! - nauczyciel fizyki przestał mówić coś o wektorach i czekał przed drzwiami. Nie wiedziałem co się dzieje. Pożar? Napad na szkołę? Próbny alarm? Wstałem i stanąłem na końcu, aby iść sam. Ruszyliśmy za profesorem. Zaprowadził nas na salę gimnastyczną. Były tam wszystkie klasy. Więc Makoto też. Stanąłem posłusznie. Zacząłem zastanawiać się dlaczego nagle tutaj jesteśmy. I gdzie jest klasa Makoto?

- Hej, Haru-chan - usłyszałem ten głos i gwałtownie odwróciłem się w lewo. Moja twarz znalazła się kilka centymetrów od twarzy Tachibany. Praktycznie stykaliśmy się nosami. Poczułem jak moje policzki płoną. Makoto uśmiechnął się z lekka bezczelnie widząc moje zakłopotanie. Położył dłoń na mojej głowie i delikatnie pogłaskał. 

- Cisza! - na głos dyrektora gwałtownie podskoczyłem przez przypadek trącając wyższego. Ten uśmiechnął się ale zaraz potem skupił na profesorze.
- Mam do przekazania, bardzo smutne i tragiczne wieści. Doszły nas słuchy, że dnia wczorajszego jeden z naszych uczniów popełnił samobójstwo. - mężczyzna wziął głęboki oddech. Spojrzałem nerwowo na Makoto. Ten patrzył w dyra jakby ten podał datę jego śmierci, szok i niedowierzanie miał wypisane na twarzy.
- Oczywiście składam najszczersze kondolencje rodzinie oraz bliskim zmarłego. Możliwe, że już wiecie o kim mówię... - ponownie zamilkł i spojrzał, na zakryty obraz.
- No właśnie nie wiemy... - szepnąłem prawie bezdźwięcznie. Profesor fizyki podszedł do sztalugi. On uczył klasę 2-1... Nie znam z niej chyba nikogo. Jedyne ruchem zdjął czarną osłonkę, a mnie wbiło w parkiet. Z obrazu uśmiechał się do mnie...
- Hazuka Nagisa... Nie wiemy co skłoniło cię do tego czynu. Proszę wybacz nam, iż nic nie zauważyliśmy i nie mogliśmy zapewnić ci odpowiedniej pomocy - jego wychowawca zabrał głos, ale ja już nie słyszałem. Mogłem uratować Nagisę? To był on? Spojrzałem jak Makoto zaciska pięści i tłumi płacz.
- Tachibana-kun... - zacząłem i położyłem dłoń na jego ramieniu. On spojrzał na mnie mokrymi oczami.
- Haru. Jak ja mogłem być taki ślepy? - szepnął i przetarł oczy. Nie wiedziałem co mam robić. Bez zastanowienia mocno go przytuliłem. On tyle razy mnie uspokajał i pocieszał. Teraz moja kolej.
- Makoto, on jest teraz szczęśliwy.
- Na pewno? - spytał cicho, jak małe dziecko chcące mieć pewność czy w Niebie jest naprawdę dobrze.
- Tak, na pewno - zacisnąłem palce na jego marynarce aby był bliżej mnie. Zamknąłem oczy. Gdybym tylko wtedy wstał i pobiegł szybciej...

Czy naprawdę istniejesz? [HaruMako]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz