Makoto
Haruka wybiegł z sali. Po prostu. Puścił moją dłoń i wybiegł.
- Haru! Haruka, wracaj! - krzyknąłem ale chłopak nawet się nie odwrócił. Dlaczego? Zrobiłem coś nie tak?
- Haruka! - wstałem, już miałem za nim biec ale mój nadgarstek chwycił Mamoru. - Niech mnie pan puści! - próbowałem wyrwać dłoń ale uścisk mężczyzny był silniejszy.
- Makoto, zostaw go. Pamiętasz? Każde z was przeżywało na swój sposób pierwszy raz kiedy otwieraliście przed grupą. Haru musi pobyć chwilę sam. Uspokoi się i wróci lub nie. Na wszelki wypadek zadzwonię do jego matki. - psycholog puścił mnie i wyszedł z pomieszczenia.
- Makoto? - głos Nagisy sprowadził mnie z powrotem na krzesło. - Kim jest Haruka?
- Co masz na myśli? Przecież go widziałeś - warknąłem, cały czas patrząc na drzwi.
- On nie miał nic złego na myśli. - Ayano rzuciła się aby bronić blondyna. - Chodzi o to, że Haruka jest nam... obcy. Patrz, my - nakreśliła placem koło, zaznaczając naszą czwórkę. - Znamy się kilka miesięcy. Ufamy sobie, nawzajem. Nie znamy Haru. Nie bądź, zły na Nagisę.
- Przepraszam. Po prostu, martwię się o Haru
- A wy co? Para? - Rin zaśmiał się, ukazując podobne do ręki nich zęby. Zacisnąłem pięści. Lubiłem Rina, mogłem go nawet nazwać przyjacielem. Ale w niektórych chwilach chciałem obić mu jego uśmiechnięty ryj.
- Przyjaźń Rin. Przyjaźń. Tylko to nas łączy. - wycedziłem przez zaciśnięte zęby. - Powiedzcie Mamoru, że musiałem iść - chwyciłem przewieszoną przez krzesło kurtkę i wybiegłem z sali. Nikt nie próbował mnie powstrzymać. Może to lepiej. Na pewno bym się nie odwrócił. Muszę znaleźć Haru. Na korytarzu wpadłem na Mamoru.
- Co tutaj robisz? Miałeś go zostawić - mężczyzna ponownie złapał moją dłoń.
- Nie rozumie pan? Naprawdę? To nie jestem ja, czy Rin. On pójdzie kogoś pobić, a ja płakać. A Haruka?! On może zrobić coś gorszego! - wyrwałem rękę i ruszyłem dalej. Tym razem psycholog odpuścił. Wybiegłem na ulicę i nerwowo rozglądałem się na boki. Gdzie on jest? Zacząłem przeklinać się w myślach, że nie znam go lepiej. Może wtedy wiedziałbym gdzie uciekł chłopak. Powoli, krok za krokiem, szedłem wzdłuż zatłoczonej ulicy. Zawiodłem go? Pozwoliłem mu uciec. Usiadłem na pobliskiej ławce i wbiłem tępo wzrok w biurowiec przede mną. Moje czarne rozmyślania przerwał dźwięk przychodzącego SMS-a. Zaciekawiony wyjąłem i odblokowałem urządzenie.Nieznany
Przepraszam, że uciekłem.Patrzyłem jak głupi na wiadomość. To Haru? Jak? Kolejny sygnał.
Nieznany
Pewnie nie wiesz skąd mam twój numer. Poprosiłem Mamoru.
Nanase HarukaPoczułem jak z mojego serca spada ogromny kamień. Nic mu nie jest. Trzymałem drżące palce nad ekranem, ale nie mogłem się zdobyć na odpisanie. Co mam mu napisać, aby go nie zranić i nie przestraszyć? Po kilki minutach skleiłem dwa proste zdania.
Makoto
Dobrze, że nic Ci nie jest
Wrócisz do nas?Nanase Haruka
Dzisiaj nie.
Do zobaczenia w szkole.Patrzyłem na wiadomość. Nie wróci. Ale zobaczę go już jutro. Tylko kilka godzin. Spojrzałem na zegarek. Terapia minęła. Spojrzałem na zatłoczone ulice. Po czym sam zapuściłem się w falę ludzi i udałem się do domu.
CZYTASZ
Czy naprawdę istniejesz? [HaruMako]
AléatoireWidzę coś czego inni nie widzą. Słyszę głosy, których inni nie słyszą. To wszystko po czasie znika. Więc skąd mam wiedzieć czy ty też nie znikniesz? ******* Jest to pierwsze... Coś jakie napisałam (a zaczęłam jako... Nie nazwę się nawet "niedoświadc...