#19

73 8 1
                                    

Haruka
Lekki uścisk mojej dłoni wyrwał mnie z czarnych myśli. Wyciągnąłem rękę do tyłu i delikatnie się odchyliłem. Po chwili poczułem nacisk na bark i ramię na talii.
- Dziękuję - cichy szept Makoto był miły, ale i zasmucający. Czułem w jego głosie drżenie. Był smutny.
- Ale jest ci smutno. Prawda? - spytałem mnąc w palcach materiał marynarki.
- Tak, ale jestem też szczęśliwy. Widzisz... Brakuje mi go, bardzo. Chociaż czuję, że strata teraz boli mniej niż ta, którą poczuje za kilka dni. Ale... Cieszę się, że jesteś tutaj że mną. Czuję jakbyśmy byli tutaj w trójkę - mówił cicho, delikatnie przyciągając mnie do swojego torsu. Uderzyłem lekko głową w jego mostek.
- Umm przepraszam...
- Nic ci nie jest? - położył dłoń na mojej głowie i pogłaskał. Westchnąłem. Lubiłem to ale czułem też coś innego. W takich chwilach Makoto nie był tylko moim przyjacielem. Był kimś innym. Kimś więcej, ale czy on też chce być mi kimś bliższym? Powoli zamknąłem i otworzyłem oczy.
- Haru, chodź - wypuścił mnie z objęć i dalej trzymając moją dłoń zaczął iść przed siebie. Spacerowaliśmy tak po prostu. Jednak nasze splecione palce nie dawały mi spokoju. Co to dla niego znaczy? To przyjaźń? Coś więcej? Podążałem za nim krok w krok. Mój cień za jego cieniem. Moje bicie serca za jego sercem. Nie potrzebowałem wtedy niczego więcej. Lubiłem jego obecność. Napawała mnie poczuciem bezpieczeństwa. Nagle Makoto stanął, a ja uderzyłem o jego plecy. Słysząc cichy śmiech ucieszyłem się, że wszystko jest dobrze. Chłopak odwrócił się i posłał mi łagodny uśmiech.
- Nic ci nie jest? - położył dłoń na moim czole, a kiedy zobaczył moje niezadowolenie odwrócił się i wskazał gdzieś w dal.
- Hmm? - mruknąłem przyglądając się staremu murkowi. Spływały z niego kaskadą pnącza czerwonych i białych róż. Przypomniały mi ten kwiat, który dał mi Makoto. Pod murkiem płynął strumyczek. Chłopak puścił moją dłoń i wskoczył na murek. Uśmiechnął się do mnie i poklepał miejsce obok siebie. Niepewnie podszedłem do cegieł. Włożyłem jedną stopę w dziurę i podciągnąłem się na rękach. Z lekkim trudem udało mi się wdrapać. Makoto śmiał się pod nosem. Kiedy już udało mi się złapać równowagę spojrzałem na niego krzywo.
- Byłeś uroczy jak próbowałeś tutaj wejść
- Cichaj, nie każdy jest wysportowanym koszykarzem - sapnąłem i spojrzałem na lekko zdartą skórę na dłoni. Makoto wziął moją rękę i uważnie się przyglądał ranie.
- Co się tak patrzysz? - spytał widząc moje zdziwione lekko nieobecne spojrzenie. W mojej głowie odtworzył się podobny moment. Kiedy patrzył czy nic sobie nie zrobiłem po tym jak nagle zacząłem mieć urojenia, że on i mama chcą mnie kontrolować. Dotyk jego palców i ciepły oddech niedaleko mojego policzka kiedy oboje mieliśmy pochylone głowy, to wszystko było przyjemne. Nagle poczułem jak moje policzki płoną. Chyba znowu za dużo o nim myślę... I za dużo sobie wyobrażam.
- N-nic... - szepnąłem i wziąłem rękę . Chcąc położyć ją na krawędzi nie wycelowałem i utraciłem grunt pod dłonią. Byłem gotowy na nieprzyjemne spotkanie z wodą, jednak zamiast tego spotkałem się z dłonią Makoto i jego torsem. Chłopak pociągnął moją drugą dłoń, a ja bezwładnie uderzyłem o jego klatkę piersiową. Poczułem dłoń na tyle głowy i przyjemne głaskanie.
- Haru, jesteś taki niezdarny i głupiutki. Stach pomyśleć co może ci się stać jak nie będę cię miał na oku... - mówił to z uśmiechem ale głos miał zmartwiony. Jakby rzeczywiście o tym myślał. Uniosłem głowę, opierając brodę o mostek Makoto. Nasze twarze dzieliło kilka milimetrów. Tak blisko. Bardzo blisko.

Czy naprawdę istniejesz? [HaruMako]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz