VII

2.8K 165 51
                                    

Pov. USA

Gdy dotarliśmy na miejsce, sytuacja wyglądała makabrycznie. Wojska Korei Południowej zostały zepchnięte na południowy - wschód. Garstka żołnierzy dzielnie się broniła, ale bez naszej pomocy długo by się nie utrzymali. Mieliśmy ogromne problemy, aby się w ogóle tu dostać. Część naszych statków została obstrzelana, co zniszczyło nasz element zaskoczenia. Jedynym plusem jest to, że obyło się bez większych strat. Znajdujemy się w okolicy Pusan, gdzie przygotowujemy się na kontratak. Nasz wywiad donosi, że jakieś 20 kilometrów stąd stacjonują wrogie wojska.

Upewniałem się, czy wszystko jest w porządku, gdy podszedł do mnie ONZ. Mimo że znamy się stosunkowo krótko, zdążyliśmy złapać wspólny język. Mężczyzna opowiedział  o konferencji w Jałcie i Poczdamie, o działaniach jakie podjął ZSRR zaraz po wojnie. Powiedział mi także o tym, że Polska była jednym z członków odpowiedzialnych za jego powstanie.

ONZ- Gotowy skopać im tyłki ? - zapytał, a ja popatrzyłem na niego zaskoczony. Nie sądziłem, że organizacja militarna używa takich słów. Musiał zauważyć moje spojrzenie, bo natychmiast dodał - Chciałem poduczyć się trochę młodzieżowego slangu.

USA- Oczywiście - odpowiedziałem, śmiejąc się pod nosem. Spojrzałem na zegarek - Zbieraj wszystkich, za niedługo wyruszamy.

ONZ kiwnął głową i odszedł w stronę obozu. Odprowadziłem go wzrokiem, po czym skierowałem go na broń, którą trzymałem w rękach.

USA- Mam nadzieję, że się spotkamy i będę mógł wpakować ci ołów w ten czerwony łeb -  powiedziałem do siebie.

***

Wycelowałem. Strzeliłem. Kolejna ofiara upada bez życia. Przetarłem oczy, które zaczęły łzawić od potu i unoszącego się w powietrzu kurzu. Mimo złych warunków parliśmy do przodu. Spojrzałem na ciało młodego żołnierza i w tym momencie przypomniały mi się słowa mojego ojca, który nazwał Wielką Wojnę " wojną, która zakończy wszystkie wojny". No to się chyba ciut pomylił.

USA- Fuck -  mruknąłem. Dałem sobie z liścia w duszy za to, że o nim pomyślałem - No nie mogłem pomyśleć o nikim gorszym...

Wychyliłem się kawałek za ścianę, po czym przebiegłem do sąsiedniego budynku. Obok mnie pojawił się generał Dwight Eisenhower, któremu powierzyłem dowodzenie nad amerykańskimi siłami.

DE- Oddziały wroga wycofują się na północ. Nasz dywizjon rusza za nimi, ale kilka osób musi osłaniać tyły -  zwrócił się do mnie - Ameryka, zostajesz.

Pokiwałem głową i rozglądnąłem się w poszukiwaniu jakiegoś punktu obserwacyjnego. Zauważyłem dogodne miejsce i zacząłem do niego iść. W pewnym momencie poczułem na sobie czyjś wzrok.

Z- Америка! приятно видеть вас среди живых ( Ameryka ! Miło Cię widzieć wśród żywych ) - usłyszałem głos. ZSRR  patrzył  się na mnie bezczelnym wzrokiem, szczerząc zęby. Natychmiast podniosłem broń i wycelowałem w niego.

USA- Don't move you fucking traitor ( nie ruszaj się ty jebany zdrajco ) - syknąłem do niego. Bolszewik wybuchnął śmiechem, teatralnie łapiąc się za brzuch.

Z -  Ranisz mnie - zrobił urażoną minę - Nie jestem żadnym zdrajcą. Wszystkie kraje, włączając twojego ojca, zgodziły się na moje warunki. Nikogo do tego nie zmusiłem.

USA- Chcesz powiedzieć, że nie groziłeś innym bronią atomową ? - warknąłem naciskając mocniej spust.

Z- Może wymsknęło mi się kilka słów, ale dalej to nie zmienia faktu, że nikogo do niczego nie zmuszałem - zrobił krok do przodu, wskazując na mój karabin  - Nie mam przy sobie broni. Zabijesz bezbronnego człowieka ? To nie w twoim stylu...

USA- Zachód ci nie popuści tym razem - powiedziałem ignorując jego słowa - Wcześniej czy później odpowiesz za  udział w tej wojnie.

Z- Kto ci naopowiadał, że biorę udział w tej wojnie ? Niech zgadnę, ten anioł pokoju... ONZ - stwierdził z kpiną w głosie - Muszę cię rozczarować, ale nie znajdziecie tu ani jednego, mojego żołnierza. To Chiny wspiera Koreę, nie ja...

Opuściłem z zaskoczenia broń lecz natychmiast się opamiętałem.  "On kłamie" pomyślałem.

USA-  W takim razie, co tu robisz ? Chyba nie jesteś tutaj na wycieczce ?

Z- Korea jest moim dobrym przyjacielem. Chciałem go wesprzeć mentalnie.

USA- Fucking bullshit ! Mów prawdę !  - wycelowałem w jego głowę. Wystarczyło tylko nacisnąć spust. W oczach ZSRR zabłysnęły iskierki złości, a usta zacisnął w wąską kreskę.

Z- Bo co ? Zabijesz mnie ? Nadal nie rozumiesz, że nie możesz tego zrobić !? Myślisz, że po mojej śmierci komunizm upadnie !? 

USA- Może i nie upadnie, ale kraje będą miały szansę się uwolnić, a ja nie będę musiał oglądać już więcej twojej parszywej mordy.

Z-  Pamiętaj pchło. Znam każdy twój ruch, zawsze jestem krok przed tobą. Nie zaskoczysz mnie. NRD, Węgry, Czechosłowacja, Rumunia, Bułgaria, Polska  należą do mnie. Jeśli chcesz, aby nie przestały istnieć, przestań się mieszać w moje sprawy...

USA- Mów co chcesz - powiedziałem pewnie - tak łatwo mnie nie odstraszysz...

Z- Liczę na to... до свидания ( do widzenia )

Odwrócił się i puścił się biegiem w stronę zwalonych budynków. Zacząłem go gonić, ale skurczybyk był za szybki. Chwilę później straciłem go zupełnie z oczu.

USA- FUCK !

Pov. ZSRR

Początkowo plan był inny. Miałem wysłać tutaj swoich żołnierzy, by wspólnymi siłami zająć cały kraj, po czym pokonać wojska ONZ, pochwycić Amerykę i okrutnie go zabić.

Mimo że Chiny jest moim dobrym przyjacielem, nie mogłem angażować się w tą wojnę. Śmierć USA wywołałaby międzynarodowe oburzenie, a to nie jest mi potrzebne. Postanowiłem, że zniszczę chłopaka politycznie. Wycofałem swoje wojska z powrotem do ojczyzny, ale obiecałem CHRL, że będę wysyłać mu potrzebny sprzęt. Mężczyzna był wściekły, bo zrzuciłem na niego cały koszt prowadzenia tej wojny, ale nie kłócił się.

Doskonale wiem, że ta walka zakończy się klęską. Wojska ONZ są za silne, a ja wcale nie palę się, by marnować dobry sprzęt.

Można powiedzieć, że oszukałem Chiny, no ale takie mamy czasy. Każdy dba tylko o swoje.

NIEPODLEGŁAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz