XIX

2.2K 134 59
                                    

Pov. USA

Rękę zacisnąłem w pięść tak mocno, że paznokcie zaczęły wbijać się w moją skórę. Przez chwilę miałem ochotę odłożyć słuchawkę, ale duma mi nie pozwalała. Trzeba rozwiązać tą sprawę.

USA- Spodziewałem się, że nie będziesz mógł się doczekać - wypaliłem. Po drugiej stronie usłyszałem tylko cichy śmiech.

Z- Bardzo mnie cieszą te nasze, małe pogaduszki  i boli mnie, że tak rzadko mamy okazję porozmawiać.

Zacisnąłem usta w wąską kreskę powstrzymując się od chamskiego komentarza. Musiałem dokładnie zastanowić się nad tym, jak dalej rozwinie się rozmowa.

USA-  Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam - spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę 16:00 - W końcu u Ciebie jest już środek nocy...

Z- Nie martw się i tak nie mam czasu na spanie - stwierdził

USA-Zgaduję, że wiesz dlaczego dzwonię -  w słuchawce słychać było jak ZSRR siada wygodniej na krześle. Obstawiam, że wyłożył nogi na biurko, a  kabel zaczął owijać wokół palca.

Z- Ostatnio byłem trochę zajęty i chyba nie jestem w temacie - na jego mordzie musiał pojawić się ten kąśliwy uśmieszek.

USA- Przestań udawać... - syknąłem

Z- Czyżby chodziło Ci o mój mały prezent dla Kuby ? Chłopak był z niego bardzo zadowolony...

USA- Masz się ich pozbyć ! - wrzasnąłem. Bolszewik odpowiedział mi śmiechem.

Z- A dlaczegóż miałbym to zrobić ? - zapytał po krótkiej przerwie.

USA- Chcesz doprowadzić do wybuchu wojny !?

Z- Ja chcę !? Mam przypomnieć kto pierwszy zamontował rakiety w innych krajach ? Odpłaciłem się tym samym...

USA - Gorzko tego pożałujesz !- krzyknąłem, czułem jak krew we mnie buzuje

Z- Niby jak ? Wystrzelisz we mnie wszystkie rakiety jakie posiadasz ? Nie wskórasz tym nic. Moja broń jest nie tylko na Kubie... - zaśmiał się - A poza tym myślę, że nie chcesz skrzywdzić Polski

Na jej imię moje serce zaczęło bić mocniej. Emocje zaczęły opadać.

USA- Co masz na myśli ? 

Z- Dziewczyna jest cały czas ze mną. Nie odstępuje mnie na krok. Jeśli wyślesz broń nuklearną,  możesz zabić nie tylko mnie, ale też i ją. A wiem, że ci na niej zależy...

USA- Masz rację. Zależy mi na niej, dlatego nie pozwolę, aby stała się jej jakaś krzywda ! - wrzasnąłem

Z- Jedyną krzywdą jaka może się jej przytrafić jesteś ty sam ! Powinieneś bardziej kontrolować swoich polityków...

USA-  O czym ty mówisz ?- zapytałem zaskoczony, a przez moje ciało przeszła fala obaw.

Z- Nawet nie jesteś świadomy, jakie plany wymyślają twoi ludzie - w jego głosie można było wyczuć pogardę - Niektórzy z nich chcą poświęcić życie Polski i jej obywateli...

USA- C-co ? ... Nie, to nie możliwe... oni przecież wiedzą, że nigdy bym się na to nie zgodził...

Język plątał mi się w ustach. Nie chciałem wierzyć ZSRR, bo ufam swoim ludziom.

Z- To prawda. Mam ochotę Cię wyręczyć i pozbyć się problemu samodzielnie. Niestety to niemożliwe, chociaż bardzo chętnie popatrzyłbym jak uchodzi z nich życie... - westchnął marzycielsko 

USA-  Nie waż się czegoś im zrobić... - powiedziałem niepewnie. Sam już nie wiedziałem co myśleć.

Z- Zrozum, że bezpieczniejsza jest u mnie. Nawet teraz śpi w pokoju obok. Nieświadoma zagrożenia z twojej strony - zrobił krótką przerwę - Wiesz co jest najlepsze ? W każdej chwili mogę iść do niej i powiedzieć jej całą prawdę. Przejechać ręką po jej delikatnej skórze, wtulić się w jej drobne ciało. Otrzeć łzy, które spływały by po jej policzku. Zapewnić, że zrobię wszystko, aby powstrzymać takiego potwora jak TY...

USA- Zabije Cię - wysyczałem.

Z- Wiesz, chyba z samego rana wyślę Republice Kuby kolejny prezent. Ten uśmiech na jego twarzy jest taki przyjemny...

Nie wytrzymałem i z hukiem odłożyłem słuchawkę. Ręce mi drżały, a oddech stał się ciężki i nierówny. Nagle poczułem coś ciepłego ma mojej dłoni. Nawet nie wiedziałem, że wbiłem paznokcie do ręki. Wpatrywałem się w krew jeszcze przez chwilę, po czym wyszedłem z pomieszczenia trzaskając drzwiami. W mojej głowie nadal rozbrzmiewał śmiech ZSRR. Jeśli nie da się rozwiązać sprawy pokojowo, trzeba wykorzystać dostępne środki.

***

Postanowiłem pozbyć się Fidela Castro w taki sposób, aby nikt nie podejrzewał, że właśnie ja za tym stoję. Główną rolę ma odegrać jedyny urząd, który nadal jest mi wierny, czyli CIA. ONZ  i Kanada nie mogli oficjalnie się mieszać w tę sprawę, ale podsunęli mi, że powinienem dodatkowo zrekrutować imigrantów z Kuby, którzy uciekli z wyspy bojąc się o swoje życie. Pomysł bardzo mi się spodobał, dlatego w ekspresowym tempie wyszkoliliśmy nowych rekrutów i zaczęliśmy przygotowywać się do ostatecznej misji.

Plan był proty. Kubańscy uciekinierzy mieli powrócić na wyspę i wywołać tam krajowe  powstanie, które obali Fidela.  Moi żołnierze mieli wkroczyć na Kubę dopiero jak powstańcy opanują część terytorium i oficjalnie zwrócą się do mnie o pomoc. Doskonale zdaję sobie sprawę, że Fidel tak szybko się nie podda. Zważywszy na to, że według raportu CIA, może powołać pod broń blisko milion osób.

Wspólnie z kubańskimi antykomunistami organizowaliśmy drobne akcje, które miały osłabić Kubę. Utrudnialiśmy komunikację z ZSRR, rozrzucaliśmy plakaty propagandowe. Wszystko po to, aby zbudzić w ludziach chęć walki.

Wraz z CIA dokładnie przestudiowaliśmy mapę wyspy i wybraliśmy Zatokę Świń jako miejsce do ataku. Lokalizacja była idealna, bo cały teren stanowiły bagna, na które można było się dostać tylko dwoma drogami, przez co zakładaliśmy, że nie będzie tam dużej ilości rządowych wojsk. 

Chcąc utrzymać miejsce w sekrecie postanowiliśmy odciągnąć uwagę Kuby i zaatakowaliśmy wyspę w zupełnie innym miejscu.

W końcu nadszedł dzień, w którym mieliśmy wysłać kubańskich partyzantów.

***

Teraz siedzę w fotelu i czuję jak łzy bezsilności pchają się do moich oczów. Na kolanach znajdował się raport z tej akcji. Jak mogliśmy zawalić tak totalnie tą sprawę !? Jak !? Poczułem jak ciepła ciecz spływa po moich policzkach. Kompletnie nie doceniliśmy Fidela i jego ludzi.

Odział Kubańczyków wysłany przez nas został zaskoczony przez wojsko, które stacjonowało niedaleko Zatoki. Dodatkowo nasze okręty zaatakowały bombowce Republiki Kuby, przez co nasi żołnierze nie byli w stanie dostać się na ląd. Następnego dnia moi ludzie dowiedzieli się o jakiej niespodziance mówił ZSRR, gdy do boju ruszyły czołgi.

Starałem się przekonać najważniejsze osoby w państwie, aby wysłali jakieś okręty, które umożliwiły by ucieczkę partyzantom, jednak oni nie chcieli o tym słyszeć... Walki skończyły się po trzech dniach.

Zginęła masa żołnierzy, a ci, którzy przeżyli, trafili do więzienia. Ta akcja całkowicie pogrzebała szansę na poprawę stosunków między mną a Republiką, który jeszcze bardziej zacieśnił więzy z ZSRR.

Stałem się pośmiewiskiem na całym świecie. Przegrałem...

NIEPODLEGŁAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz