XX

2K 135 79
                                    


Pov. Watykan

Minęły dwa tygodnie od śmierci kolejnego papieża Jana Pawła I. Jego pontyfikat nie trwał długo, zaledwie 33 dni, mimo tego zdążyliśmy znaleźć wspólny język. Naprawdę za nim tęsknię, jednak wierzę, że teraz jest mu lepiej. Wreszcie może cieszyć się szczęściem w Niebie z Bogiem.

Zakończyliśmy przygotowania do Konklawe, większość osób jest już na miejscu, jednak nadal czekamy na przedstawicieli z Europy. Osobiście nie lubię tego wydarzenia. Zawsze wiąże się ze śmiercią papieża i kłótniami między kardynałami. Patrząc wstecz, jedyną głową kościoła na ziemi, która została wybrana bezsprzecznie był Święty Piotr. Prawie dwa tysiące lat temu.

Stałem przed drzwiami do Kaplicy Sykstyńskiej. Witałem się z każdym biskupem, część rzucała tylko szybkie "lodato" ( pochwalony ) i wchodziła do środka. W duchu modliłem się, aby nowym papieżem nie został żaden z nich. Na samym końcu podszedł do mnie młody mężczyzna, koło pięćdziesiątki, może trochę więcej.

?- Lodato sia Gesù Cristo (niech będzie pochwalony Jezus Chrystus) - powiedział z wyraźnym akcentem. Odpowiedziałem mu tym samym, jednak mężczyzna zrobił tylko krok do przodu, po czym się zatrzymał i odwrócił. Wzrok wbił w budowlę przed sobą.

Wt-  tu non entri ? ( nie wchodzisz ) - zapytałem. Ten odwrócił się do mnie z uśmiechem na ustach.

?-  Non ho fretta. Preferisco vedere questo meraviglioso edificio. Non hai spesso la possibilità di vederlo dal vivo. ( nigdzie mi się nie śpieszy, wolę popatrzyć na ten wspaniały budynek. Nie często zdarza się okazja, aby zobaczyć ją na żywo )

Wt-  ma il conclave inizierà presto ( ale konklawe się zaraz zacznie ) - powiedziałem zaskoczony.

?- non è niente. Se riesco a vedere questa cappella, a Dio non importa ( to nic, jeśli mogę widzieć tą Kaplicę, to Bóg nie ma nic przeciwko )

Chciałem się go zapytać skąd jest, ale w tym momencie rozbrzmiał dźwięk dzwonów, który oznajmiał początek konklawe. Mężczyzna rzucił mi jeszcze raz uśmiech i zniknął za drzwiami, które zostały zamknięte. Jeszcze przez wpatrywałem się w drewno, po czym ruszyłem do mojego ulubionego miejsca.


Wszedłem do mojej, osobistej kapliczki. Tylko tam czuję się naprawdę dobrze. Mogę w ciszy porozmyślać, porozmawiać z Bogiem. Upadłem na kolana przed obrazem Jezusa.

Wt- Boże Ojcze... Spraw, aby kardynałowie zebrani w tym miejscu dokonali prawidłowego wyboru. Oświeć ich swoją łaską, nie pozwól, aby przemawiał przez nich grzech - mówiłem szeptem - Niech wybiorą godnego zastępce Świętego Piotra, który wypełni twoją misję. Proszę Cię o to...


Po długim czasie w końcu udało się wybrać papieża. Szedłem zdenerwowany przez korytarz, kierowałem się w stronę pokoju, z którego obwieścimy całemu światu kto nim został. Wziąłem głęboki wdech, po czym wszedłem do środka.

Nowa głowa Kościoła stał odwrócony do mnie tyłem. Wokół niego latało kila osób, które pomagały mu  w zakładaniu szat. W pewnym momencie jeden z księży szepnął mu coś do ucha, papież odwrócił się, a moim oczom ukazał się ten sam mężczyzna, z którym rozmawiałem przed Kaplicą.

?-  Mi chiedo chi sia più scioccato. Io o te ( zastanawiam się kto jest bardziej zszokowany. Ja czy Ty) - zaśmiał się. W tamtym momencie uświadomiłem sobie, że nie znam nawet jego imienia.

Wt-  Come ti chiami ? ( jak masz na imię ) - zapytałem.

?- Karol Wojtyła -  Otworzyłem szerzej oczy. Polak ? Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio wybrano papieża, który nie urodził się na terenie Włoch... 

Wt-  Quindi Karol Wojtyla  quale nome scegli? ( a więc Karolu Wojtyło, jakie imię sobie bierzesz ? )


Pov. Polska

Korzystałam z chwili kiedy nie było obok mnie ZSRR i włączyłam telewizor. Mieli mówić o tym, kto został nowym papieżem. Wszystko niby super, ale szkoda, że mówią o tym z tygodniowym opóźnieniem. Stłumiłam w sobie złość i skupiłam się na obrazie.

Kamera przybliżyła na balkon, na którym pojawił się jeden z kardynałów. Rozłożył ręce i donośnym głosem powiedział

Krd-  Annuntio vobis gaudium magnum – Habemus Papapm – Eminentissimum ac Reverendissimum Dominum, Dominum... - zawiesił głos - Carolum Sanctae Romanae Ecclesiae Cardinalem Wojtyla qui sibi nimen imposiut loannis Pauli Secundi ( Zwiastuje wam radość wielką,  Mamy Papieża – Karol, Świętego Rzymskiego Kościoła kardynał Wojtyła, który przyjął imię Jan Paweł Drugi )

Wpatrywałam się w ekran przed sobą. W głowie analizowałam każde, pojedyncze słówko. Nie mogłam w to uwierzyć. Najważniejszą osobą w Kościele został Polak. Po raz pierwszy od długiego czasu pojawiła się iskra nadziei, że wszystko będzie dobrze.

Moja euforia stopniowo zaczęła słabnąć. Uświadomiłam sobie, że Bolszewik będzie jeszcze mocniej walczyć z Kościołem niż robił to do tej pory.

P- Nie, nie damy się złamać - powiedziałam do siebie - Nie zrobiły tego lata wojen, nie zrobiły tego lata zaborów. Nie pozwolę, aby zrobiła to komuna...

W pewnym momencie usłyszałam krzyki za oknem. Ludzie wywieszali biało- czerwone flagi, zapalali świece. Rozległ się dźwięk dzwonów kościelnych. Ten widok dał mi siłę, aby dalej walczyć. 

Postanowiłam pójść do spowiedzi. Dawno tam nie byłam, wcześniej starałam się chodzić regularnie, ale od strajku w Poznaniu ZSRR dość mocno ograniczył mi tą możliwość. Uważa, że to strata czasu. A skoro on nie chodzi, to ja też nie. Taka panuje zasada.

Na moje nieszczęście na podobny pomysł wpadła połowa Warszawiaków, przez co do kościoła prowadziła spora kolejka. Jednak ja, jak i inne osoby byliśmy przyzwyczajeni do takiej sytuacji, dlatego niezbyt się tym przejmowaliśmy. Czas szybko nam zleciał  przy wspólnych rozmowach.

Gdy wracałam do domu księżyc był już wysoko na niebie. Przeczuwałam, że Bolszewik będzie wściekły, w sumie nie było mnie jakieś 4 godziny. Niby zostawiłam mu kartkę, gdzie idę, ale pewnie niewiele to dało. No cóż... niczego nie żałuję.

Cichym krokiem otworzyłam drzwi od naszego mieszkania. Spodziewałam się, że w każdym pokoju będzie zapalone światło, a ZSRR wyskoczy z któregoś z nich i zacznie wrzeszczeć. Jednak tak nie było. Pomyślałam, że Komunista już śpi i sama udałam się do sypialni. W duchu modliłam się, aby go przypadkiem nie obudzić.

W pokoju panowała kompletna ciemność. Światło księżyca delikatnie oświetlało pomieszczenie. Wzrok skierowałam na łóżko, które okazało się być puste. Dziwne, Sowiet powinien być już w domu. Chciałam zrobić krok do przodu, ale w tym momencie poczułam mocne uderzenie w tył głowy. Przed oczami zrobiło mi się ciemno, miałam zaliczyć nieprzyjemne spotkanie z podłogą, jednak ktoś załapał mnie i delikatnie odłożył na ziemię.

Ostatnie co pamiętam, to ten cholerny akcent. 



NIEPODLEGŁAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz