Pov. USA
USA- Było tak blisko ! Tak blisko - krzyknąłem chodząc wzdłuż drewnianego domku. Emocje we mnie buzowały. Chciałem się uspokoić, ale wiem, że gdybym to zrobił łzy same poleciałyby mi z oczu. A ja nie mogłem sobie pozwolić na pokazanie słabości.
Złapałem się za ramię, gdzie znajdowała się rana po kuli, którą podarował mi jeden z rosyjskich żołnierzy, którzy zaskoczyli nas na dachu. Przez nich nie zdążyłem dokładnie wycelować. Straciliśmy szansę na zabicie Bolszewika.
W- Nie obwiniaj się, to nie twoja wina - Węgry próbował mnie pocieszyć- może i ZSRR nie oberwał w głowę, tylko w brzuch, ale z tego co wiem, jego stan nie jest najlepszy. Może nawet umrzeć...
Chłopak opierał się o jedno z drzew. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Byliśmy tylko we dwójkę, Kanada oberwał mocniej ode mnie i teraz odpoczywa na łóżku.
USA- Jak możesz być szczęśliwy w takiej chwili ? - zapytałem.
W- Każde cierpienie Związku Radzieckiego jest jak miód na moje serce...
Między nami zapanowała cisza, przerywana przez moje szybkie oddechy. Węgry westchnął i zbliżył się do mnie kładąc swoją rękę na moim barku.
W- Ameryko, przestań myśleć, że kogokolwiek zawiodłeś. Nie udało się tym razem, uda się kolejnym... - przerwałem mu
USA- Teraz będą szukać strzelca wśród jej obywateli. Polacy będą aresztowani, torturowani, zabijani przeze mnie. Polska mnie znienawidzi - odwróciłem głowę po czym z całej siły uderzyłem pięścią w drzewo.
W- HEJ, HEJ, HEJ uspokój się. Za mało już oberwałeś !? - krzyknął łapiąc moją rękę - Polska Cię nie znienawidzi.
USA- Nie wiesz tego - syknąłem. Chłopak pokręcił głową i wziął głęboki wdech. Chyba zaczyna tracić do mnie cierpliwość.
W- Wiem, bo Polska to moja siostra. Znam jej charakter, może i jest uparta, ale nigdy nie ocenia kogoś pochopnie - rany na mojej pięści zaczęły mocniej krwawić. Węgry widząc to rzucił - Czekaj tu
Wszedł z powrotem do chaty, z której po chwili wrócił trzymając miskę wody i kawałek bandażu. Rzeczy odłożył na jednym z powalonych pni drzew i spojrzał na mnie wyczekująco.
USA- Sam mogę się opatrzyć - mruknąłem. Kraj rzucił mi zirytowane spojrzenie.
W- Zamknij się i siadaj - powiedział stanowczo. Niechętnie ruszyłem w jego stronę. Chłopak chwycił moją dłoń i w skupieniu zaczął zmywać krew, która zdążyła już zaschnąć. Nie odzywałem się do niego, bo nie chciałem mu przeszkadzać. Przypatrywałem się jego ruchom, gdy w pewnym momencie zauważyłem kilka blizn, które przebiegały wzdłuż jego przedramienia. W pewnym momencie odezwał się - Pewnie zastanawiasz się skąd umiem opatrywać rany. Zaskoczę cię, wcale nie nauczyłem się tego na polu bitwy. Nauczyła mnie tego moja matka. Przez całe moje życie byłem bliżej niej. Mówiła mi o sztuce, literaturze, przyrodzie. Wspólnie zwiedzaliśmy Europę. Polska zawsze większość czasu spędzała z RON. Fascynowało ją wojsko, bitwy. Tak bardzo chciała, by ojciec nauczył ją walczyć. Gdy trochę podrosła zabierał ją na różne walki. Zupełne przeciwieństwo mnie. Mimo wszystko dogadywaliśmy się. Nigdy między nami nie było konfliktu. Najgorsze chwilę przeżyliśmy wspólnie. Wspieraliśmy się, pomagaliśmy sobie. Tak było za czasów średniowiecza, tak było za czasów zaborów, tak jest teraz... Gdy usłyszałem, że w Poznaniu wybuchł strajk robiłem co mogłem, aby pokazać moje poparcie. Po niedługim czasie w moim kraju wybuchło powstanie. Ludzie wykrzykiwali hasła "Wszyscy Węgrzy chodźcie z nami, pójdziemy za Polakami". Byli wściekli na reżim komunistyczny, domagali się wolności, demokracji. Ja chciałem odzyskać siostrę. Obaliliśmy nawet pomnik Stalina - zaśmiał się - Powstanie jednak szybko i brutalnie zostało stłumione. Ponad 20 tys osób zostało rannych. Wtedy pomogli nam Polacy. Przysłali nam ogromną ilość krwi, leków, opatrunków, jedzenia. Dzięki temu uratowano niezliczoną ilość żyć. Na moim ciele pozostało kilka blizn, które przypominają mi o tym wydarzeniu... Polacy nigdy nie opuszczą Węgrów, a Węgrzy nigdy nie opuszczą Polaków
Pov. Polska
Od tamtej chwili nie wychodziłam z mieszkania, wolałam siedzieć sama niż być otoczona przez bandę żołnierzy. Dowiedziałam się, że wszystkie kraje wróciły już do siebie. Niezmiernie się cieszę, ze Węgry nie maczał w tym palców. Wiem, że Komunista nie odpuściłby mu tak łatwo.
Stan ZSRR był bardzo niestabilny. Były momenty, gdzie wydawało się, że zaraz się obudzi. Były momenty, gdzie wydawało się, że zaraz umrze. Najlepsi moskiewscy lekarze rozkładali ręce. Organizm kraju funkcjonuje zupełnie inaczej niż organizm człowieka. Dostałam informację, że został sprowadzony specjalista za granicy. Musiało być naprawdę źle, że zdecydowano się na ten krok.
Kierowałam się w stronę szpitalu, w którym leży Związek Radziecki. Po raz pierwszy go odwiedzę. Wcześniej nie dałam rady tego zrobić. Nie wiem dlaczego, ale zawsze gdy o nim pomyślałam w moim ciele pojawiało się uczucie żalu, a niekiedy nawet współczucia.
Towarzyszył mi rosyjski żołnierz, któremu nie podobało się to, że musi mnie niańczyć. Od początku drogi spojrzał na mnie tylko kilka razy, a kiedy to robił, to widziałam jego wzrok. Pełny znużenia i chamstwa. W ustach cały czas trzymał zapalonego papierosa. Co chwila zaciągał się, a dym wypuszczał prosto w moją twarz. Każdy kogo mijaliśmy przechodził na drugą stronę ulicy.
Jedynym aktem zemsty na który mogłam sobie pozwolić było żółwie tempo. Specjalnie stawiałam małe kroczki i co jakiś czas zatrzymywałam się, aby pooglądać okolicę. Mężczyzna był już ostro wkurzony, ale nie ośmielił się nic powiedzieć. Wiedział, że mimo wszystko jestem nietykalna. Przez całą naszą drogę testowałam jego cierpliwość.
W końcu doszliśmy pod szary szpital. Budynek wyglądał bardziej, jak miejsce, z którego nie wraca się żywym.
P- Mogę prosić o trochę prywatności ? - zapytałam. Żołnierzy skinął tylko głową i podszedł do innych mundurowych, którzy pilnowali sali. Wypuściłam lekko powietrze i weszłam do sali.
Zbliżyłam się do łóżka, na którym leżał ZSRR. Mężczyzna był bardzo blady, a z jego ust wydobywały się co jakiś czas charknięcia. Jakby się czymś dławił. Złapałam go za rękę i delikatnie po niej przejechałam.
P- Dźgnięcie Rzeszy prawie nie zrobiło na Ciebie wrażenia- powiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech - a zabić Cię ma jakiś mały pocisk ? Nie uważasz, że to trochę żałosne ?
Stanęłam centralnie przed jego twarzą. Nagle usłyszałam jak drzwi do sali otwierają się. Byłam pewna, że to jeden z żołnierzy sprawdza, czy przypadkiem nie duszę ich szefa poduszką. Jednak usłyszałam znajomy głos.
?- Przepraszam, ale tutaj nie można wchodzić - odwróciłam się w stronę chłopaka, który gdy tylko mnie zobaczył upuścił kartki, które trzymał w rękach.
P- Szwajcaria ? To naprawdę ty ?
***
Hehe, mam nadzieję, że cieszycie się z jego powrotu. Nigdy nie potwierdziłam, że on nie żyje...

CZYTASZ
NIEPODLEGŁA
RandomPolska, podobnie jak inne kraje słowiańskie, trafia pod skrzydła ZSRR. Powoli zaczyna akceptować szarą rzeczywistość, jednak w głębi serca nadal ma nadzieję na odzyskanie niepodległości. W tym samym czasie USA wybudza się z śpiączki i odkrywa, że je...