chapter 12

249 14 4
                                    

zmieniłam odrobinę fabułę 4 rozdziału, żeby wszystko się zgadzało. radziłabym się zapoznać, albo przypomnieć sobie to i owo. ogólnie plan był taki, ale przez moje "nocne" pisanie i brak snu trochę go tam zaprzepaściłam. przepraszam.
przepraszam też za to, że opublikowałam ostatni rozdział, uwaga, BEZ POPRAWEK, ale nie bardzo miałam czas w niedzielę, by to zrobić, a w sobotę poprawiałam przecinki i dopiero, kiedy go czytałam po północy mnie olśniło, więc jeśli czytaliście go zaraz po publikacji, to radzę jeszcze raz zajrzeć.

Adrien obudził się wykończony tylko dlatego, że wyczuł ciepło innej osoby obok. Marinette leżała na jego łóżku pod puchatym kocem i patrzyła w sufit, a przynajmniej tak wyglądała, w rzeczywistości miała zamknięte oczy i spała.

Na dworze zaczynało się przejaśniać. Przetarł oczy palcami, usiadł na łóżku i zerknął na podświetlany budzik tuż obok. Na cyferblacie widniały trzy cyfry: 8:24. Już zdążył zapomnieć, jak to jest budzić się tak wcześnie.

Wstał, uchylił lekko okno i poszedł do łazienki, żeby się umyć, a dokładniej głowę, którą zaraz po przekroczeniu progu wsadził pod kran nad zlewem - dziś miał przyjść do niego fryzjer.

***

Otworzył okno w łazience, żeby ją przewietrzyć, bo lustro zaparowało. Zatrząsł się z zimna, zbliżały się święta, jednak śniegu nie było. Popatrzył przez chwilę w niebo, po czym zgasił światło i przekroczył próg, od razu zamykając drzwi, bo zrobił się przeciąg. Marinette nadal spała, więc postanowił ją obudzić.

***

Domknął okno i położył się na kanapie z mokrą głową, wyjąwszy drugi koc z szafy. Obejrzał w telewizji jeden odcinek jakiegoś kryminalnego serialu i zgasił ją.

Gabriel mógł zobaczyć to wszystko już w tamtym momencie.

***

Marinette po powrocie do domu otworzyła swoją szafę, żeby się przebrać. Ludzie mieli zacząć przychodzić za jakieś dwadzieścia minut, a ona nadal stała rozebrana niemal do rosołu, przed wielkim zwaliskiem ubrań.

- Mamo! - zawołała.

- Tak, kochanie? - Sabine wychyliła głowę przez klapę w podłodze.

- Nie mam, w czym wyjść - pamiętała, jak i kiedy zrobiła tą górę.

Było to dzień po oddaniu Miraculum Władcy Ciem. Szukała wtedy swojej koszulki z opuszczonymi rękawami, żeby ją przerobić. Doszyła cienkie ramiączka w czerwonym kolorze. Jako iż ubranie było czarne i dziurawe przez mole, przyszyła też łaty na lewej stronie z tego samego materiału, co paseczki. Kiedy skończyła, zawiesiła ją na manekinie i wrzuciła wszystkie inne ciuchy do szafy, jak popadnie.

Dzień wcześniej w nocy szukała skrzynki z wszystkimi Miraculum, co jedynie pogłębiło w niej bałagan.

Mistrz Fu w tym czasie wrócił do Paryża z podróży dokoła świata, kończącej się w "spalonej świątyni". Marinette nie miała pojęcia, gdzie ją schować, do momentu w którym starsza para nie pojawiła się w drzwiach piekarni jej rodziców. Z biegiem czasu mistrz przypomniał sobie opowieści, a przynajmniej myślał, że to tylko opowieści, o Miraculach i jedyne czego nie pamiętał, to to, gdzie one są, kto je ma i czy w ogóle istniały.

***

- Może tamten komplecik? - spytała jej mama, wskazując na manekin i wytrącając dziewczynę z jej myśli. - Jest ładny.

Postanowiła go włożyć. Bała się tłumu ludzi, który przyjdzie, tak jak ostatnio.

***

- Gdzie spędzisz święta?

Życzę sobie, by... || MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz