chapter 2

806 40 7
                                    

- Adrien? - wyszła z łazienki w jego o wiele za dużych, jak na nią, dresach i koszulce ze swoimi ubraniami w dłoniach. - Gdzie mogę to wyprać? Śmierdzi potem.

- Rzuć to tam na podłogę, Nathalie jutro albo dziś to pozbiera i zabierze do pralni - powiedział, leżąc już na łóżku z dłońmi pod głową i patrząc w sufit.

Zaniosła ciuchy z powrotem do łazienki.

- Lepiej się już czujesz? - zapytała, kładąc głowę na jego klatkę piersiową i ściskając materiał bluzy na brzuchu.

Uniósł trochę głowę, żeby uwolnić swoje dłonie i ją przytulić. Nie odpowiedział. To było tylko chwilowe załamanie, tylko chwilowe załamanie...

Rysowała kółka na puszku jego bluzy.

- Wiesz, kogo mi najbardziej brakuje?

- Tikki?

- Tak.

- Mi Plagga też, chociaż był najbardziej leniwym kwami i tylko jadł śmierdzący ser.

***

Dwie ściany w bok od ich głów i piętro niżej kwami Biedronki przyglądało im się przez ekran monitora razem z Gabrielem.

***

- Musimy go powstrzymać, nim użyje życzenia - powiedział, wibrując klatką piersiową pod jej uchem. - Może sobie życzyć czegokolwiek.

- Mhm - odparła półsennie.

Sam przestał patrzeć w sufit i zamknął już szczypiące przy każdym mrugnięciu oczy. Przytrzymał ją jedną ręką przy sobie i obrócił się z nią na prawy bok, lewą nakrył ich oboje kocem i wrócił do poprzedniej pozycji.

***

Obudziły go w nocy telefon dzwoniący na kanapie oraz suchość w ustach.

Zerknął na elektroniczny, podświetlany budzik obok jego łóżka. Druga w nocy, wspaniale, pomyślał, przecierając twarz dłonią. Przełożył rozpaloną dziewczynę na pozostałą część materaca i wstał. Każdy mięsień, każdy staw, wszystko go niemiłosiernie bolało przy każdym ruchu. Doczłapał do kanapy, usiadł na krawędzi oparcia i podniósł jej telefon. Na wyświetlaczu widniał napis: Mama. Bez zastanowienia odebrał.

- Halo? Marinette? Gdzie ty się podziewasz? Jeśli jesteś na dworze, wracaj natychmiast do domu, Władca Ciem nie został jeszcze schwytany, a twój ojciec dostaje zawału.

- Um.. to ja - odezwał się zachrypniętym głosem i odchrząknął, co w rezultacie dało tylko tyle, że prawie stracił głos. - Jest u mnie - dodał jakimiś piskami - chora.

- Adrien?

- Tak - usłyszał odetchnięcie ulgi w słuchawce. - Nic nie robiliśmy, jeśli...

- Nie, oczywiście, że nie, nawet cię o to nie podejrzewam. Dobranoc, skarbie.

- Dobranoc, niech pani powie jej tacie, że jest bezpieczna.

Rozłączyła się.

Adrien pomyślał, że wolałby ten rodzaj troski, niż nie mieć możliwości wyjścia z domu i zabrał swoją szklankę z wodą i dwie następne tabletki ze słoiczka stojącego na stoliku. Wrócił i usiadł na łóżku, żeby ją obudzić i dać jej jedną. Drugą zawczasu włożył między wargi i położył na języku. Postawił naczynie obok swojego telefonu na szafce i potrząsnął dziewczyną.

Otworzyła powoli oczy, a on usta i wysunął język, pokazując jej białą plamę na nim. Podał jej tabletkę i sam wziął szklankę do rąk, i upił kilka łyków, gdy ona wkładała pigułkę do buzi. Przejęła od niego naczynie i też przełknęła zawartość ze swoich ust z pomocą wody.

- Gdzie mój telefon? Która godzina?

Chłopak już leżał twarzą do poduszki, coś w nią mamrocząc, usłyszała tylko coś na kształt "śpij" i "załatwione".

Położyła się tuż przy nim, wzięła jedną jego rękę i przerzuciła nad sobą, odwracając go na bok. Czuła jego gorąco na swoich plecach przez bluzę i dwie koszulki, które mieli na sobie.

***

Oboje zostali obudzeni w tej samej pozycji, w której w nocy usnęli, przez wschód słońca sączący się do pokoju.

Adrien obrócił się na plecy i zasłonił oczy ramieniem, by zyskać choć odrobinę więcej snu i osłonić je przed tym, co je podrażniało, czyli światłem. Nie powiodło mu się to, więc wstał i poszedł do łazienki.

- Nie powinienem był w ogóle istnieć - powiedział do odbicia w lustrze za zamkniętymi drzwiami, opierając się dłońmi o blat. - Ojciec jak zwykle ma mnie w dupie - cofnął się kilka kroków, aż poczuł na plecach lodowate kafelki. Czuł się źle, gorzej niż wczoraj, gorzej niż kiedykolwiek.

Zjechał plecami po płytkach, aż dotknął tyłkiem podłogi i oparł tył głowy o ścianę.

- Adrien? Mogę wejść?

- Nie!

- Proszę!

- Po prostu daj mi na chwilę spokój, dobra?! Daj mi na chwilę spokój...

***

Granatowowłosa dziewczyna na ekranie wzruszyła ramionami i odwróciła się od drzwi łazienki. Ruszyła w stronę kanapy i podniosła swój telefon, sprawdziła wiadomości i połączenia. Chyba nic ciekawego nie znalazła, bo nie odpisała na nic, ani nie oddzwoniła do nikogo.

Gabriel doskonale już wiedział, co się wydarzyło w nocy, że nie zrobiła żadnej z tych rzeczy.

Przeszła do biurka jego syna i wzięła białą kartkę z drukarki oraz długopis. Długo się zastanawiała, od czego zacząć, gryząc skuwkę. Zapisała cztery imiona, jednak Gabriel nie mógł ich dojrzeć. Przy piątym i szóstym się zawahała, ale też je zapisała. Swoją listę zatytułowała wielkimi literami na górze kartki: KOMU UFAMY. Myślała jeszcze trochę, co tam dopisać, jednak nic nie wymyśliła, powiesiła kartkę nad biurkiem i włączyła komputer. Pomachała myszką i ich oczom ukazał się pulpit ze wspólnym zdjęciem jej i Adriena przed piekarnią jej rodziców. Otworzyła przeglądarkę i wpisała w nią: Władca Ciem. Nie znalazła nic ciekawego, skasowała wyszukiwanie i napisała na klawiaturze nazwę bloga o Biedronce. Kliknęła w wynik nazwany Superbohaterowie pokonani i włączyła wideo.

***

To był dopiero początek jej kłopotów, musiała odkryć, kim jest Władca Ciem i jakie jest jego życzenie, nim będzie za późno i cały świat pogrąży się w chaosie, z którego nie ma wyjścia.

poprawianie rozdziałów i pisanie nowych jest trudną rzeczą do robienia, razem z nauką i pomaganiem rodzicom.
mam nadzieję, że błędów nie ma, bo nie powinno być. za wszelkie przepraszam, ale jest po 12 am i
dear god I'm done,
a dopiero co skończyłam to poprawiać.
so yeah, enjoy!
(następny rozdział za tydzień, albo coś takiego, muszę zajrzeć do Merlina. ;))
bye, miśki!

Życzę sobie, by... || MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz