chapter 27

176 14 6
                                    

Kiedy się obudził następnego dnia, ubrania z podłogi zniknęły, a śniadanie stało na tacy znajdującej się na stoliku. Bomba mogłaby walnąć jakieś dwa budynki dalej, a ja i tak bym tego nie usłyszał, pomyślał.

Wstał i poszedł do łazienki.

***

- Dzień dobry, panie Agreste. Spóźnię się dziś do Adriena, muszę zrobić kilka badań i coś zjeść. Będę jakieś dwadzieścia minut po czasie, do widzenia - odsłuchał jej nagranie z samego rana. Musiała wstać około czwartej nad ranem, żeby o piątej trzydzieści się nagrać.

Usiadł za biurkiem i włączył komputer.

***

- Zaciśnij, a teraz puść.

Kolejna żyła pękła i przedramię zaczęło ją szczypać, zacisnęła zęby.

- Przez ciebie będę wyglądać, jak ofiara przemocy - powiedziała ze łzami w oczach.

Melanie wyjęła igłę z jej ręki, przykładając gazę - siniak rozlał się niemal natychmiast -  i wyrzuciła do kosza, otworzyła szafkę nad noszami i zaczęła w niej grzebać.

- Nie moja wina, że masz takie żyły.

- Pragnę ci przypomnieć, że masz takie same. Gdzieś tu powinny być dla niemowląt.

- Może powinnam pobrać ci ją z uda - znalazła cienką igłę i wbiła ją bez ostrzeżenia.

- Na kwas walproinowy, żelazo, kortyzol i beta HCG - jej siostra, pobierając jej krew w karetce, spojrzała na nią dziwnie. - I oznacz jako swoje, przynajmniej nie będzie problemu, jak wyjdzie HCG - opuściła rękaw i otworzyła drzwi, żeby wyjść.

- Co to w ogóle jest? - ściągnęła gumowe rękawiczki, wypełniając jej, a raczej swoją kartę i podpisując buteleczkę z czerwonym płynem.

- Miałaś szkolenie pielęgniarskie i nie wiesz? - odparła pytaniem, ale widząc jej minę dodała: - Hormon ciąży - i wyskoczyła z karetki, rozejrzawszy się na boki, czy aby nikt ich nie zauważył.

- Wiesz, że tego kwasu na pewno już nie masz? - zapytała.

- Nadal wypadają mi włosy.

- Ale to nie musi być od tego. Może... - usłyszała otwieranie drzwi od strony kierowcy i Melanie też wyskoczyła z pojazdu razem z kartą i buteleczką, Picard, wysoka, ciemnoskóra kobieta przyszła po swoją kawę na desce rozdzielczej. Melanie skończyła już pracę, ale nadal była w kurtce strażackiej, bo dopiero co wrócili z wezwania. - Picard, podpisz mi tu moją krew.

- Kwas walproinowy, żelazo, kortyzol i HCG? Kto ci ją pobrał?

- Tak, ale myślę, że to anemia, ostatnio jak go miałam, było mi słabo, co wstawałam - Chimène była pod wrażeniem, że tak łatwo szło jej kłamanie.

- Czyli ja, zawieziemy ją dziś do szpitala - odpowiedziała, wypełniając kartę do końca - za trzy dni wyniki powinny czekać na ciebie w ambulatorium.

- Lepiej, żeby Bret nie wiedział, że robię te badania.

- Już moja w tym głowa - zaznaczyła coś na karcie iksem. - Chimène będzie mogła je odebrać, jeśli ty masz dyżur.

Życzę sobie, by... || MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz