chapter 25

195 11 6
                                    

Obudził się cały zlany potem nad ranem, znowu śniła mu się jego żona.

Usiadł na łóżku, ściągając z siebie kołdrę, i spojrzał na zegarek, podnosząc go do oczu, niestety bez okularów ledwo widział cokolwiek.

Spuścił stopy na podłogę i wstał. Na zewnątrz słońce zaczęło przebijać się na wschodzie, sprawiając, że niebo zaczęło się robić szare od chmur, a jego pokój stał się odrobinę mniej mroczny.

Podszedł do okna, otworzył je na oścież, wpuszczając zimne powietrze do środka. Włosy stanęły mu na rękach i plecach z zimna, więc przekręcił klucz w zamku i wyszedł z pomieszczenia, biorąc książkę z szafeczki przy łóżku ze sobą.

***

Chłopak leżał na łóżku, wpatrując się w sufit niewidzącym wzrokiem, zastanawiając się, co jest bardziej bolesne: poderżnięcie gardła, czy zasztyletowanie. Raz po raz wyobrażał sobie siebie i Władcę Ciem, jak podżyna mu szyję.

Ktoś otworzył drzwi, a on nawet tego nie zauważył, kiedy Chimene weszła do jego pokoju.

- O czym myślisz? - przerwała jego rozmyślania, akurat w momencie, kiedy miał zamiar, po raz kolejny, wbić nóż w klatkę piersiową swojego wyimaginowanego Władcy Ciem.

Opuścił rękę w dół.

- O niczym.

- Nie chcesz mówić, to nie - wzruszyła ramionami. - O czym chcesz dziś porozmawiać?

- Kim twój kuzyn jest w tym całym barłogu, nazywanym strażą pożarną?

Nie zdziwiła się, że tak to nazwał.

- Jest naczelnikiem od zasobów ludzkich i czasami pojawia się na miejscu akcji, żeby nadzorować swoich ludzi, ale większość czasu ustala grafiki dla trzech zmian.

- Dlaczego daje sobie zabierać rzeczy w takim razie?

- Pomyślał, że to trzecia zmiana go zużyła, bo Melanie wyrzuciła wtedy butelkę do kosza. Wierz mi, gdyby nie ich żarty, nie byliby tam, gdzie są.

Znowu cisza. Prawie dzwoniąca w uszach, gdyby nie skrobanie jej długopisu po papierze.

- Młoda dostała ochrzan od Lemonnier'a za brak stroju koszarowego w remizie.

- A jaki jest strój koszarowy strażaka?

- Czarne spodnie, a nie w moro, czarna koszulka z czerwonym paskiem i czarne buty, a nie tenisówki.

Uśmiechnął się przez chwilę, ale zaraz jego uśmiech znikł.

- Już zaplanowała zemstę. Ma zamiar ubrać Kuki w jego strój i posadzić na dachu remizy.

- Kim jest Kuki?

- Kukłą.

Strzelił sobie gumką w nadgarstek. Raz, drugi, trzeci.

- Rozmawiałem z moim ojcem.

- O czym?

- O.. wszystkim. A teraz boję się, że źle mnie zrozumiał.

- Dlaczego tak uważasz? - zapytała go.

- Nie wiem. Po prostu nic nie mówił.

- Gdybym ja powiedziała mojemu ojcu o wszystkim, miałby swoje uwagi.

- A gdzie mieszkają twoi rodzice?

- W Nantes, nie są już razem. To znaczy są, ale nie żyją razem.

- Dlaczego?

- Bo ojciec był w więzieniu.

- Co zrobił?

Życzę sobie, by... || MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz