chapter 15

212 19 3
                                    

- Chyba powinnam się do niego przenieść - powiedziała Marinette do Alyi. - Tak czy owak, spędzam tam więcej czasu, niż w domu.

- Co na to twoi rodzice?

- Nie pytałam ich jeszcze. Na razie jest u niego jedna moja pidżama, a ja u siebie mam mnóstwo jego ubrań, tak dużo, że zaczynają zakładać własną kolonię - nie sądziła, że kiedyś to powie, bo, w zasadzie, nigdy zbyt wiele męskich ciuchów u dziewczyny w szafie, ale tak się właśnie działo.

- Myślę, że to zły pomysł - wracały ze szkoły do domu. - A to, że masz aż tyle jego ubrań, tylko dobrze o nim świadczy, dba o ciebie.

Powinien zacząć dbać o siebie, tak jak o mnie, pomyślała.

***

Gdy weszły do jej pokoju, Alya stwierdziła:

- Z tą kolonią to nie przesadzałaś.

Na suszarce do ubrań ponad połowa tych, które z niej zwisały była jego. Na podłodze walały się męskie dresy, jeansy i koszulki.

- Jedną sobie zostawię, resztę mu odniosę - powiedziała, biorąc do ręki żelazko, a drugą zbierając ubrania wiszące na suszarce.

***

Marinette weszła po cichu, wiedząc, że on jeszcze śpi, do pokoju swojego chłopaka i postawiła koszyk ze świeżymi wypiekami na kanapie - po szkole go zabierze, żeby jej tata mógł upiec dla nich kolejne - a obok położyła jego wyprane, wyprasowane i poukładane ubrania. Była chwila po wschodzie słońca.

***

Chimene czekała, siedząc na oparciu kanapy, aż się obudzi i rysowała go w notatniku z o wiele wyższego punktu widzenia, niż w którym się znajdowała. Miała na sobie szeroki sweter w kolorze khaki z długim rękawem.

Chłopak obrócił się na drugi bok, kiedy zostało jej do dokończenia łóżko, i otworzył na chwilę oczy, po czym zacisnął je z powrotem. Zerknął na zegarek.

- Jak długo tu jesteś? - zapytał.

- Dzień, jakieś pół godziny, ale mamy jeszcze czas - odparła, zerkając na prawy nadgarstek. - Wczoraj Inès się do mnie odezwała.

- I co powiedziała? - wstał z łóżka i przeciągnął się, coś mu strzeliło w łokciach i kolanach.

- Powiedziała "cześć" i to by było na tyle z rozmowy. Mógłbyś się ubrać? Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że robimy tu coś niestosownego - dodała.

- Zaczekaj chwilę - otworzył szafę i wziął kilka ubrań.

Patrzyła na jego umięśnione plecy, dawno nie widziała tego widoku. W poprzedniej pracy patrzyła na nie codziennie w szatni. Była w niej jedyną kobietą, więc i teraz jej to nie poruszyło.

- Nie weźmiesz niczego stąd? - zapytała, wskazując na kanapę.

Podszedł do niej i zobaczył kosz i równy stosik ubrań. Podniósł pierwszą koszulkę i powąchał. Pachniała kokosowymi ciasteczkami podobnie jak Marinette.

***

Gabriel w tym czasie pił kawę przed komputerem.

- Chcesz to możesz coś sobie wziąć i zjeść - powiedział z nutą złości w głosie jego syn - wszystko się w nim gotowało, było to widać - akurat w momencie, gdy brał łyka. - Nie zjemy tego wszystkiego sami, a jutro nie będzie już takie dobre - zniknął w łazience.

Wzięła z koszyka pudełko z macarons.

***

Marinette wstawiała drugą pralkę w łazience, kiedy usłyszała dźwięk przychodzącego do niej SMS-a: Masz przesrane, Dupain. Uśmiechnęła się do telefonu i położyła go na zlewie obok.

Kiedy obróciła pokrętło z temperaturą i włączyła pralkę, odpisała: Zaraz tam będę, Agreste.

Wyszła z domu ubierając kurtkę.

***

- Mówiłem ci, żebyś wzięła sobie te ciuchy! - wrzasnął na nią, podniósł kilka ubrań z kanapy i cisnął je na podłogę.

Marinette pierwszy raz widziała go tak wściekłego. Cofnęła się o krok ze strachu, że mógłby jej coś zrobić.

- O, nie! Przepraszam bardzo, że moja szafa nie jest bezdenna!

- Nie zmieniaj tematu! - był cały czerwony na twarzy ze złości i wiedział o tym.

- Dobra, nawet Alya stwierdziła, że mam ich za dużo! - była pewna, że cały dom i wszyscy sąsiedzi ich słyszą, żeby nie powiedzieć, że cała ulica.

- To trzeba było je komuś oddać, albo przerobić!

- Masz rację, następnym razem tak zrobię! - trzasnęła drzwiami, wychodząc od niego z pokoju, i ruszyła schodami w dół, a potem w stronę drzwi, podczas gdy łzy jej spływały po policzkach.

Chłopak podszedł do ściany z betonu i uderzył w nią z pięści, przesuwając rękę po niej w dół do czasu, aż nie poczuł szczypania w kłykciach. Zabrał palce ze ściany i walnął w nią jeszcze raz, tym razem otwartą dłonią, aż prąd, a zaraz za nim ból poszedł do nadgarstka. Lewą ręką zdarł opatrunek z żeber. Wiele by dał, żeby pójść do łazienki, zamknąć się w niej i już więcej nie wyjść, chyba że w trumnie. Czułby się też o wiele gorzej i tylko dlatego tam nie wszedł, bo oznaczałoby to w pewnym sensie zdradę Chimene.

Zrzucił kołdrę i poduszkę z łóżka i podniósł z podłogi książkę.

***

Gabriel był poniekąd zadowolony z tego obrotu spraw. Nie chciał, żeby Adrien spotykał się z byle kim. Nie, żeby dziewczyna była byle kim, bo przecież była jego największym wrogiem, a jednak mimo wszystko wolał, by trzymała się z dala od nich obu. Mogła odkryć coś, co nie było mu na rękę i wtedy cały jego plan ległby w gruzach.

Martwił się teraz tylko o Adriena i jego rękę, tylko to było dla niego priorytetem.

Zadzwonił do Chimene, w weekendy nie pracowała, ale może w jakiś sposób udałoby mu się ją namówić, żeby jutro przyszła.

***

Czuła chłodny wiatr uderzający ją w rozgrzane i mokre od łez policzki. Biegła po dachu jednego z budynków Paryża, na jego końcu znajdował się Władca Ciem, jednak odległość między nimi się nie zmieniała, mimo że biegła, ile tchu w płucach. Zauważyła Czarnego Kota, jak spadał za nim, przyspieszyła, chociaż nie wiedziała, jakim cudem to zrobiła. Rzuciła się przed siebie, wyciągając rękę, a jej partner upadł na ziemię z wielkim trzaskiem łamiących się kości...

o mało co zapomniałam Wam podziękować, ponad 100 gwiazdek to naprawdę sporo, jak na takie.. hmm.. wypociny. w sumie to pomaga mi też czasem ćwiczenie weny. anyways, DZIĘKUJĘ i za gwiazdki i za wyświetlenia i za komentarze!
here we go again!

BTW to prawie półmetek! + jestem prawie 5 rozdziałów do przodu, więc  teraz mam zamiar skupić się bardziej na praktykach w poradni prawnej (kto wymyślił kazusy, wtf?) i innym moim FF z Miraculous, które nie jest jeszcze publikowane. ale tak jak tu, będzie się działo. jeśli znacie jakieś fajne francuskie imiona, to napiszcie! chyba, że lubicie Verene i Rousel (??). leki mnie już powoli biorą, więc do napisania w komentarzach!

Życzę sobie, by... || MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz