chapter 19

209 15 7
                                    

nie wiem, jak to jest u Was w domach, ale u mnie życzenia są zawsze przed prezentami, więc na wstępie chciałabym życzyć tym, co obchodzą święta: wszystkiego, co najlepsze, zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy oraz spędzenia tych kilku najbliższych dni w rodzinnym gronie; a tym, co nie uznają świąt: znalezienia tego, czego szukają w życiu.
nie przedłużając, prezent poniżej:

- Możesz dotykać, brać i jeść wszystko z imieniem Laurent albo nazwiskiem Duval. Oni się tobą zajmą.

- Chimene, jesteś tam jeszcze? - głos należał do Lemonnier'a i pochodził z krótkofalówki na blacie.

Podniosła ją, nacisnęła przycisk z boku i przyłożyła do ust.

- Tak.

- Powiedz młodemu, żeby wymył łazienki. Bret się skarżył na wygląd - uśmiechnęła się na jego słowa, patrząc na Adriena, bo przypomniała sobie, jak ona to robiła.

- Za ile będziecie?

- Za jakieś czterdzieści minut, facet prawie wjechał do Sekwany. Stabilizujemy wóz i zaraz go wyciągamy.

- Dobra, zaczekam na was, bez odbioru - odstawiła radio. - Kurtkę i hełm możesz zostawić w garażu, tam są wieszaki.

***

Biegła na stację metra, żeby zdążyć do szkoły na następną lekcję. Zeszła po schodach w podziemia Paryża i wpadła na kogoś, kogo twarz zobaczyła, dopiero gdy się odwrócił, nie zwróciła na nią zbytnio uwagi. Przeprosiła go i zaczęła się przeciskać w stronę torów, a mężczyzna za nią, omal nie spadła z peronu.

Gdyby ten ktoś nie złapał jej za rękę i nie przytrzymał się filaru, na pewno by to zrobiła. Wisiała bokiem nad torami przez ułamek sekundy, kiedy wciągał ją z powrotem na stały grunt.

- Uważaj, nie dostaniesz drugiej szansy pod tą postacią - powiedział, a metro zatrzymało się na stacji.

- Dzięki, Luka. Co ty tu robisz?

- Odwołali nam dzisiejsze zajęcia, a moja linia, którą jeżdżę do klubu, ma awarię. Ta stacja jest najbliżej - dopiero, gdy to powiedział, zauważyła pokrowiec na gitarę nad jego barkiem. - W tym roku lecę do Japonii.

***

Kiedy wrócili, wszyscy poszli wziąć prysznic. Inaczej cała remiza śmierdziałaby dymem. Poczuł ten zapach.

- Widzę, że już się rozgościliście - powiedziała młodsza Duval, wchodząc do kuchni i ułamała pół pozostałej w opakowaniu czekolady. - Chodź, młody, pokażę ci, gdzie są łazienki do wymycia.

We trójkę tam poszli korytarzem, mijając między innymi stołówkę, salon, jeden gabinet z łóżkiem i biurkiem. Chimene uciekła pierwszymi schodami na górę.

- Sypialnie przenieśliśmy na piętro, trzeba...

Nagle usłyszeli trzask metalowych drzwiczek o szafkę i krzyk pochodzący z szatni:

- Bret, znowu pożyczyłeś mój żel pod prysznic!

- To nie ja! Gdybyś wiecznie nie zostawiał swoich rzeczy pod prysznicem, nic by ci nie zginęło! - odkrzyknął, a Duval schowała się za drzwiami do kolejnego gabinetu, zakrywając usta ręką, żeby się nie roześmiać na głos. Zachłysnęła się powietrzem.

- Młody, gdzie idziesz? - Lemonnier wyszedł z szatni w samych dresowych spodniach i białym obcisłym podkoszulku. Widać było wszystkie grające mięśnie pod spodem.

- Do łazienki, umyć ją.

- Nie widziałeś gdzieś Duval?

Zerknął na nią. Z przerażeniem w oczach pokręciła głową.

Życzę sobie, by... || MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz