chapter 22

187 16 2
                                    

Po skończonym monologu, bo rozmową tego nie można było nazwać, kiedy jego ojciec tylko kiwał głową, Adrien rozluźnił się, jakby mu ulżyło. Nie obyło się bez kilkukrotnego strzelenia gumką w rękę. Nie musiał nawet szukać jej palcem na nadgarstku, po prostu łapał za brelok.

Było już dobrze po północy.

Kiedy obaj wstali, chłopak wreszcie się zdecydował i przytulił do niego, a Gabriel poczuł dziwne uczucie, jakby poczucie winy, albo sumienie. Przedtem go nie znał.

Poklepał go niezręcznie po plecach. Byli prawie tego samego wzrostu.

Chłopak odkleił się, wyszedł z pomieszczenia i pobiegł ogromnymi schodami na górę do swojego pokoju.

***

Chimène obudziła się, będąc prawie trupem - poprzedniego dnia przesadziła trochę z drinkami. Zacisnęła powieki i sięgnęła poza łóżko w poszukiwaniu telefonu, torebki, czegokolwiek. Nie znalazła nic, więc otworzyła szeroko oczy. Wszystko było nad wyraz wyraźne, mogła policzyć wszystkie panele na suficie.

Znajdowała się w dziwnym pokoju. Cały z cegieł - które, nomen omen, też mogła policzyć z miejsca, gdzie się znajdowała - kamera na statywie znajdowała się w nogach łóżka poza nim, a ona pod pościelą była naga. Kilka książek o fotografii zdobiło półki.

Wstała z łóżka, zasłaniając się kołdrą i schylając po koszulę. Założyła ją i natychmiast zapięła. Wyszła z pomieszczenia połowicznie ubrana. Wszędzie rozchodził się zapach jajecznicy, już zaczynała mieć odrobinę pojęcie, w czyim domu się znajdowała.

Zeszła schodami na dół do kuchni połączonej z salonem.

- Dzień dobry - powiedział mężczyzna mieszający jajka na patelni. Był młody i wysoki z ciemnymi oczami i burzą kręconych włosów na głowie. Na sobie miał jakieś szerokie dresy. Nic poza tym.

Usiadła przy wyspie kuchennej.

- Dzień, fotograf.. z Tuluzy? - zapytała niepewnie, krzywiąc się i próbując zmusić mózg, żeby przypomniał sobie coś jeszcze ze wczoraj.

- Tak, nie pamiętasz mojego imienia? - był rozbawiony, a ona nie wiedziała dlaczego, czy coś zabawnego wczoraj zrobiłam?

- Mam pracę - chciała uciec jak najdalej od niego i tego miejsca. I psa, dodała w myślach. Ciekawe, jak tam Loulou? Pewnie zasrała cały dywan w salonie.

- W łazience na krześle są twoje rzeczy, jeśli chcesz wziąć prysznic, proszę bardzo - odwrócił się z uśmiechem na ustach, wyciągając talerze spod blatu wyspy.

Ruszyła w kierunku zamkniętych drzwi z mleczną kwadratową szybą. Wyjęła telefon z torby i sprawdziła godzinę, drugą ręką rozpinając guziki. Stanęła przed lustrem, wyciągnęła soczewki z oczu, z których jedno z zielonego zrobiło się szare z plamkami brązu i, wyrzucając je do śmietnika, weszła pod zimny prysznic. Nie wiedziała, jak mogła się tak upić, że zapomniała o szkłach.

Kiedy wyszła z łazienki, we wczorajszej spódnicy i koszuli bez majtek i rajstop, zakładając szpilki, śniadanie już na nią czekało na wyspie, a to drugie - miało za zadanie ją kusić obok.

Jej wybawca, gwałciciel, kochanek, albo przygoda na jedną noc siedział na wysokim stołku barowym, nic więcej poza kolorem jego włosów i tym, że był opalony nie dostrzegła, przez wadę i brak okularów. Zanotować, schować parę szkieł do torebki, pomyślała, wiedząc, że i tak zdąży o tym przez cały dzień zapomnieć.

- Poznaliśmy się w pubie, a potem tańczyliśmy, prawda? - usiadła na krześle obok, potarła skronie dwoma palcami u każdej dłoni, próbując pozbyć się tępego bólu głowy.

Życzę sobie, by... || MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz