Rozdział dwudziesty pierwszy- badanie krwi

818 69 73
                                    



- Ach tak. Rozumiem. - mruknął Austria, bacznie przyglądając się Rzeszy.- I już nie zażywa?

- Nie - odpowiedział Niemiec.

- Zrobimy badanie krwi, żeby mieć stuprocentową pewność- odparł lekarz. - Proszę zejść na dół do recepcji. Tam powiedzą w którym gabinecie pobierają.

Rzesza zbladł. Bał się takich badań.

- Dobrze panie doktorze. Już idziemy! - zawołał ZSRR i wziąwszy kolegę za rękę, wyszedł z gabinetu. Na szczęście nie było nikogo, kto by czekał, bo znając życie, jakby potem wracali, to by nastały krzyki i jęki, że co oni tak bez kolejki się wpychają.

- Nie chcę! - pisnął Niemiec, próbując wyrwać dłoń z uścisku Rosjanina.- Miałem przyjść po leki, a nie po więcej badań!

- Robimy co każe lekarz. Albo następnym razem rzeczywiście zapiszę cię do pediatry.

- Hmpf! - fuknął Niemiec, pozwalając się prowadzić. Bał się igieł, ale nie chciał być uznany za dziecko. Bez przesady! Ma swoją godność.

- Dzień dobry. - powiedział wyższy z mężczyzn do kobiety w rejestracji. - Mamy iść na pobieranie krwi.

- Tak. Już zostałam o tym powiadomiona. - odparła i wskazała im drzwi, do których mieli wejść. - Tam. Numer 3.

- Dziękujemy. - odpowiedział ZSRR i pociągnąwszy młodszego za rękę, weszli do gabinetu. - Dzień dobry.

- Dzień dobry. - przywitała ich kobieta, czyszcząca właśnie stolik. Była już tam, koło krzesła, przygotowana mała, czerwona poduszeczka i pasek do zaciskania ręki, po to by łatwiej było znaleźć żyłę ( tego ostatniego to do dzisiaj się boję xd). Rzesza przełknął ślinę. Ten stolik I krzesło wyglądały dość upiornie w jego mniemaniu.

Osoba, która miała mu pobrać krew odwróciła się. Była to Liechtenstein. Miała dwukolorową twarz - niebieskoczerwoną. Uśmiechnęła się do stojących mężczyzn.- O! To którego z was mam ukłuć? - spytała. - Sądzę że tego mniejszego, cały zbladł i się trzęsie.- odparła po chwili, widząc minę Rzeszy.

- Tak. Trafiła pani w sedno. - zaśmiał się ZSRR, przesuwając na przód kumpla. - On się bardzo boi igieł. A że niedawno odstawił narkotyki, to trzeba sprawdzić czy aby nie zostało nic w krwiobiegu.

- O! A czemuż to w ogóle zaczął zażywać? - kobieta przyjrzała się Niemcowi. - Ile on ma lat?

- Dwanaście.

-... To powinien chodzić do pediatry. A ja mam tu skierowanie od ogólnego.

- Bo on jest dorosły. Tylko ma dwanaście lat. - powiedział trochę zbyt przekonująco Rosjanin.

- Nie rozumem.

- Nieważne.

- Dobrze. W końcu ja mam tylko badanie zrobić. - No, usiądź sobie kruszynko- zwróciła się do Rzeszy.- spokojnie, zaboli tylko przez chwilę.

Chłopak był tak przestraszony, że nawet nie mógł kiwnąć głową.

Wzięła jego rękę, owinęła i zapięła pasek. Psiknęła też środkiem odkażającym, na co zareagował ZSRR.

Zachowywał się jakby mu odbiło. - Mmmm...etanol! Jak przyjemnie poczuć ten zapach! Tak dawno nie piłem wódki!- rozochocił się. Nagle wpadł na pomysł. - Wiem! Dziś wieczorem zrobię mu grzańca! - popatrzył się na Rzeszę, który teraz wyglądał jak dziecko.

- Proszę się nie zachowywać jak pod wpływem C2H5OH! - ostrzegła pielęgniarka z uśmiechem, obserwując kolegę Niemca. Potem wróciła do pacjenta, wytarła szmatką mokre miejsce i wbiła tam igłę, na co Nazista gwałtownie się poruszył i pisnął. Zaczęła uspokajająco do niego mówić. - Spokojnie kruszynko. Zaraz przestanie boleć. Poczekaj tylko troszkę. Widzisz? Już jest wszystko w porządku.

- Booooli! - jęknął Niemiec, płacząc i wycierając rękawem swetra łzy, które spływały mu po twarzy.

- Ojej! Już spokojnie kruszynko! - pogłaskała go pielęgniarka. - Chyba ma jakąś traumę związaną z igłami.- zwróciła się do ZSRR.

Ten wzruszył ramionami. - Nie wiem, ale na czopki tak samo reaguje.

Kobieta podniosła brew do góry, ale nic nie powiedziała na to wyznanie.

Odchrzaknęła.- Dobrze. Już pobrałam, wyniki będą za niedługo. Tymczasem możecie wracać do lekarza.

- Dobra! Do swidania!- rzucił Rosjanin i już chciał targać za rękę Rzeszę, gdy pielęgniarka krzyknęła.- Hej! Muszę mu jeszcze opatrzyć ranę! Nakleiła mu plasterek i pogłaskała po główce.- Już wszystko gra malutki.

Niemiec spalił buraka. Jak już było po, to się zorientował, jak się wygłupił.

- Do widzenia pani! - uśmiechnął się ZSRR i wyszli.

- Powiesz komuś, co się wydarzyło za zamkniętymi drzwiami gabinetu, to nie żyjesz! - Rzesza syknął do Rosjanina. 










Hejka! Wiem że długo nie pisałam tego ff, ale zaczęły mi się studia i zabrały mi chęć do czegokolwiek.
Rysuję też te okładki, więc niedługo pojawią się na moim artbooku, muszę je tylko zeskanować.

Obejrzałam już prawie wszystkie odcinki Stevena Universa, ale nie mogę znaleźć filmu. Ma ktoś do niego link?
Bardzo mi na tym zależy.
I pytanie dla tych co lubią tą bajkę: czytalibyscie ff z tego?


I jeszcze raz bardzo przepraszam za tak długi czas bez fanfików

PrzeziębienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz