Rozdział 1

792 37 15
                                    

*Pov: Rainbow Dash*

7.15 o tej godzinie wstaje z łóżka i idę na śniadanie. Zawsze jeszcze przed pójściem na posiłek witam się z moim ulubieńcem Tankiem. Po śniadaniu mam jeszcze parę minut na obrobienie się na trening. *Od kiedy jestem w Wonderbolts to muszę się spinać z czasem, bo nie raz się spóźniłam i Spitfire każe mi sprzątać koszary*. Lecąc spotkałam Thunderlane i jego młodszego brata Rumbla.

- Cześć Thunderlane! - przywitałam się z nim.

- Cześć Kraksa - też się przywitał.

- Twój brat boi się zostać sam w domu hehe - za żartowałam z Rumbla.

- Hehe nie Rainbow on po prostu chce obejrzeć nasz trening - wytłumaczył.

- Spoko będzie miał frajdę - powiedziałam to z żartobliwym uśmiechem.

Przyleciałam z nim pod koszary Wonderbolts i od razu weszliśmy do szatni. Było tam wiele pegazów np. Fleetfoot, Misty Fly, Blaze, High Winds, Lightning Streak, Silver Zoom, Wave Chill i inni. I też nasza pani kapitan i jej zastępca. Kapitanem oczywiście była Spitfire a zastępcą by Soarin. *On jest najprzystojniejszym ogierem w całej drużynie*. Pani kapitan kazała nam się pośpieszyć bo zaraz zaczynamy trening. Pegaz podszedł do mnie i się ze mnom przywitał.

- Cześć Rainbow Dash - przywitał się uprzejmie.

- H-Hej Soarin - odpowiedziałam trochę zakłopotana

- Gotowa na trening? - zapytał.

- No pewnie - pewnie odpowiedziałam.

Jeszcze przed rozpoczęciem treningu Spitfire wezwała nas, żeby przedstawić nowego zawodnika, który zastępuje Surprise. Był to nikt inny jak Zephyr Breeze. Dlaczego? On nie nadaje się na Wonderboltsa nawet na rezerwistę. Spitfire powiedziała, że do puki Surprise nie wróci do zdrowia to on go zastępuje.

- Cześć drużyno! - przywitał się ze swoim idiotycznym uśmiechem.

- Witaj Zephyr Breeze - przywitaliśmy się

- Idź do szatni, ubierz się w mundur i dołączysz później ok - powiedziała pani kapitan

- Dobrze pani kapitan - przytaknął

9:00 właśnie teraz zaczęliśmy trening. Pani kapitan dała nam bardzo trudne ćwiczenia. Zephyr już na pierwszy rzut oka nie dawał sobie rady. *Było u nas parę rezerwistów, którzy albo mnie podrywali albo chcieli pozbyć się mnie z drużyny. Soarin z niektórymi nawet się kłócił o mnie i to było trochę dziwne ale nie narzekam*. Breeze starał się lecieć obok mnie ale ja się od niego od dalałam, żebym nie musiała się za niego wstydzić. Tylko ja znam Zephyra ...no może trochę Soarin ale inni go nie znają. Jak zrobi coś złego to ja będę musiała za to odpowiadać a nie on. Dziwi mnie, że tu trafił on nie umiał o siebie zadbać tylko wykorzystywał innych. *Uważam, że on jest tutaj, żeby mnie poderwać, to jest jedyne wytłumaczenie*. Starałam się lecieć blisko Soarina, żeby mieć trochę spokoju. Po paru ćwiczeniach mieliśmy krótką przerwę na odpoczynek. Ja poszłam do szatni po bidon a za mnom poszedł Zephyr.

- Po co za mnom przyszedłeś? - zapytałam zaniepokojona.

- A co nie mogę? - zadał mi pytanie nie odpowiadając na moje.

- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie cymbale. - odpowiedziałam mu miejąc złość w oczach.

- Przecież mogę iść za moją dziewczyną. - zaczął się do mnie zbliżać tak, że moja przestrzeń prywatną była przekroczona i zaczęłam się go trochę bać.

- Zephyr o czym ty mówisz do cholery? - zapytałam się go z niespokojem.

- Dobrze wiesz Dashie. - zbliżał się do mnie jeszcze bardziej.

- Zostaw mnie kretynie!! - krzyknęłam do niego dając mu w pysk i odlatując z wielką prędkością. *Na szczęście nic między nami nie było ale przestraszyłam się co on chce mi zrobić. Teraz muszę to komuś powiedzieć ale komu... Soarin on mi pomoże*. Byłam przed wyjściem to zwolniłam i wylądowałam, żeby nie było, że przed czymś uciekałam. Soarin był niedaleko i chciałam do niego podejść ale Breeze mi przeszkodził.

MLP: "The Story For Us"/soarindash (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz