Rozdział 25

200 11 5
                                    

*Pov: Soarina*

Byłem dumny z siebie, że udało mi się wczoraj spędzić wspaniały wieczór z najlepszą dziewczyną na świecie. Kiedy się obudziłem to poczułem piękny zapach naleśników. Obok talerza z naleśnikami stał kubek z herbatą i dżem gruszkowy. Po zjedzeniu śniadania wyszedłem z pokoju i kierowałem się do kuchni. Idąc zauważyłem Rainbow Dash siedzącą na krześle w kuchni kończącą posiłek. Więc po cichu weszłem do kuchni, delikatnie odłożyłem tace i podszedłem do niej.

- Zgadnij kto to? - zakryłem jej oczy, żeby zgadła.

- Emm... No dobra... Thunderlane... nie to nie on, Wave... nie to też nie on... - zagadywała inne osoby.

- Dashie to ja! - skręciła głowę w moją stronę.

- Wiem tylko się z tobą droczyłam. - zaśmiała się.

- Bardzo śmieszne. - obiołem ją.
- Dziękuję ci za zrobienie dla mnie śniadania. - pocałowałem ją w policzek.

- Nie ma sprawy. - kopytem skierowała moją głowę i pocałowała mnie namiętnie.
- Dobra muszę się zbierać na trening. - oderwała się potem ode mnie i poszła do swojego pokoju.

Po kilku minutach zeszła na dół przygotowana i gotowa na trening potem podeszła do drzwi.

- Słuchaj masz ochotę przyjść do nas na trening? - popatrzyła na mnie.

- Na pewno przyjdę ale później bo mam coś do załatwienia. - zapewniłem ją.

- Dobra. Będę czekać. - wychodziła.

- Do zobaczenia. - pomachałem do niej.

- Część. - pomachała do mnie i zniknęła za zamykającymi się drzwiami.

Miałem jeszcze trochę czasu do pójścia na komendę zakończyć całe to zamieszanie jakie zostało wywołane przez Zephyra i Wind Ridera. Więc posprzątałem po sobie śniadanie, ogarnąłem się do wyjścia i wyszedłem z domu. Będąc przed komendą to spotkałem Rey'a Blaze'a.

- Część Rey! - zawołałem do niego.

-Hej Soarin! - podbiegł do mnie.
- Co tam u ciebie? - klepnął mnie w ramie.

- U mnie jest wszystko w porządku. A u ciebie? - odpowiadając zapytałem się jego.

- U mnie jak zawsze spoko. - odpowiedział całkiem wyluzowany.
- A ty przyszedłeś na komendę, żeby zakończyć tę całe zamieszanie z Zephyrem i tamtym goście. - spojrzał na mnie.

- Tak. - w prost odpowiedziałem.
- Dobra muszę iść. - podszedłem do drzwi.

- Dobra, to naradzie... A i jeszcze jedno pozdrów Dashie ode mnie. - zawołał do mnie.

- Dobrze pozdrowie. - i wszedłem do środka.

Minęła chyba godzina i znów znalazłem się na dworze. Akurat zdążył bym na popołudniowy trening. Lecąc zauważyłem Thunderlane'a, który wylatywał z pod koszarów.

- Thunderlane!! - zawołałem do niego lecąc.

- Część. - też się przywitał ale był zdenerwowany.

- Co się stało? - zapytałem przyjaciela.

- Pogadaj ze Spitfire ona ci wszystko wyjaśni. - i doleciał w ogromnym pośpiechu.

Będąc na miejscu widziałem drużynę pełną gniewu. Nie zastanawiając się podszedłem do Fleetfoot.

- Hej, czemu jesteś tacy na burmuszenii? - zapytałem jej.

MLP: "The Story For Us"/soarindash (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz