Rozdział 13

247 16 26
                                    

*Pov: Rainbow Dash*

Obudziłam się leżąc na ramieniu Soarina. Zrozumiałam, że tą noc razem spaliśmy, byłam trochę zaskoczona ale z drugiej strony było nawet miło. Delikatnie szturchnęłam Soarina, żeby się obudził bo od tego dnia już może chodzić na treningi.

- Co się dzieje? Nie ma żadnych dowodów. - zaczął gadać jakieś głupoty.

- Soarin?! Wstawaj! O czym ty mówisz? - popatrzył na mnie przytomnym wzrokiem.

- Sorry Dash. Jak się nie wyśpię to mówię różne głupoty nie będąc przytomnym... hehe. - był najwyraźniej zakłopotany.

- W porządku po prostu byłam zaskoczona twoimi słowami. - położyłam kopyto na jego ramieniu, żeby się trochę uspokoił.

Zjedliśmy śniadanie i pakowaliśmy się na trening. Ja się bardzo cieszę, że Kosiarz wraca na tor a jęczał, że nie wróci. Będąc na miejscu ja jeszcze poszłam do Fleetfoot po balsam do skrzydeł. Kiedy wracałam to słyszałam ja Zephyr kłócił się z Soarinem. Nie mogłam stać bez czynnie i weszłam do środka.

- Rainbow Dash, przyszłaś! - podchodził do mnie Zephyr ale spojrzałam na niego złowrogim spojrzeniem.

- Cieszę się, że przyszłaś. - szeptem powiedział do mnie Soarin.

- Zephyr czy ty możesz dać nam święty spokój. Powiem ci, że... jak tylko spróbujesz pozbyć się Soarina z drużyny to będziesz miał wielkie kłopoty. Więc idź sobie i daj nam spokój. - popatrzyłam na niego... no prawie jak Fluttershy, która używa swojego spojrzenia.

Po przebraniu poszliśmy pod koszary, żeby przygotować się na trening. Gdy zauważyliśmy Zephyra, który szedł po torze a za nim leciało dwóch Wonderboltsów.

- Zephyr, uważaj!! - pobiegłam w jego kierunku.

- Kraksa, stój! - za mnom zawołał Soarin.

W ostatniej chwili po pchnęłam go w drugą stronę. Turlaliśmy się razem aż wpadliśmy razem do tęczowej wody. Ja leżałam plecami na ziemi a nowy leżał mi na brzuchu.

- ZŁAŹ Z RAINBOW DASH!!! - Soarin podbiegł do nas i odepchnął Zephyra ode mnie.

- Dashie, wszystko w porządku? - popatrzył na mnie zmartwionym wzrokiem.

- Tak, dzięki... tylko uderzyłam mocno głową o dno. - delikatnie masowałam głowę.

- Chodź, pójdziemy do pielęgniarki. - wziął mnie pod swoje skrzydło.

Soarin zaprowadził mnie do pielęgniarki, przy badaniach siedział obok mnie. Pielęgniarka podała mu lód i trzymał przy mojej głowie.

- Lepiej już? - zapytał się.

- Lepiej. Dzięki Soarin. - podziękowałam.

- Nie ma sprawy. - uśmiechną się do mnie

- Zaprowadź ją do pokoju niech odpocznie. - spojrzała pielęgniarka na Kosiarza.

- Dobrze. - zapewnił.

Zaprowadził mnie do pokoju i powiedział, żebym na parę godzin poszła spać. *Nie wiedziałam, że Soarin jest taki zły kiedy Breeze się do mnie zbliży, zachowywał się jak by był... zazdrosny... Nie Rainbow... to nie jest to. Kłócił się z rezerwistami o mnie ale robił to z... zazdrości. Nie wierzę. O słodka Celestio... nie zauważyłam tego*.

~~~~~~~~~Sen Rainbow Dash~~~~~~~

Tak nad tym myślałam gdy usłyszałam otwierające się drzwi a do środka wszedł Zephyr. Położył się na przeciwko mnie i zaczął przepraszać.

- Rainbow Dash tak bardzo cię przepraszam. - wył ja zbity pies.

- Ty masz słabą pamięć a co z zasadą numer 1 "Zawsze się rozejrzyj zanim przejdziesz przez pas startowy". - powiedziałam co myślałam.

- Za wszystkie grzywy świata, zapomniałem!! - zaczął znowu płakać jak małe dziecko.

- Zephyr!... Ah!... Proszę!.. Przestań płakać. Może i jesteś duży ale zachowujesz się ja dziecko! - zwróciłam mu uwagę.

- P-przepraszam Rainbow, nie chciałem cię zdenerwować. - zaczął mnie znowu przepraszać.

- *Denerwujesz mnie od kiedy cię znam i od kiedy tu jesteś*. Jeżeli nie chcesz mnie denerwować to mam do ciebie pewna przysługę... - zaczął panikować.

- Dash dla ciebie wszystko tylko powiedz mi o jaką przysługę ci chodzi? - spojrzał na mnie ciekawie.

- Przestań próbować wyrzucić Soarina z drużyny. - zażądałam.

- Emm... Nie. - odpowiedział pewnie.

- Jak "Nie". - byłam zakłopotana tym.

- Nie zrobię tego i nie musisz wiedzieć dlaczego. To moja i jego sprawa. - popatrzył na mnie ostrzegawczo.

- Jego sprawa jest też i moją sprawą. - nie dałam za wygraną.

- Daj Rainbow Dash sobie spokój... Dobrze

Jego słowa były trochę nie jasne... Ok rozumiem, że mam się nie wtrącać ale robię to dla dobra Soarina bo mi na nim zależy. Gdy tak gadał to nagle poczułam jak ktoś przykłada do mojej twarzy jakaś chustę, która była nasączona w jakiejś substancji. Kiedy poczułam ten zapach to od razu straciłam przytomność. Nie wiedziałam co się dzieje, czułam tylko jak mnie ciągnęli po podłodze. Byłam przerażona i bałam się co oni mogą mi zrobić, chciałam wołać o pomoc ale nie mogłam bo związali mi usta, skrzydła i kopyta. Minęło parę godzin i po czasie obudziłam się w ciemnej piwnicy.

- Nareszcie się obudziłaś Rainbow Dash. - jakiś nieznany mi kucyk podszedł do mnie.

- Kim ty jesteś? Gdzie ja jestem? - byłam przestraszona.

- To ja Zephyr Breeze. Witaj w mojej piwnicy z innymi zamkniętymi kucykami. - popatrzył na mnie psychicznym uśmiechem.

- CO? WYPUŚĆ MNIE I TO JUŻ!! - krzyczałam tak głośno, żeby ktoś mnie usłyszał.

- Nikt cię tu nie znajdzie. A teraz kiedy jesteśmy sami to... - zaczął do mnie się zbliżać.

- Przestań! Pomocy! - nie mogłam nic zrobić.

~~~~~Koniec snu Rainbow Dash~~~~

Aaaaa! - obudziła się z przerażeniem.

- Dashie wszystko w porządku?! - przybiegł do mnie Soarin przestraszony.

- Co? Gdzie? Jak? - była przejęta swoim snem.

- Rainbow Dash spokojnie jestem przy tobie. - Soarin mnie przytulił, żebym się trochę uspokoiła.

- S-Soarin to ty... co za ulga. - odetchnęłam z ulgą gdy go zobaczyłam, wtuliła się do niego.

- Rainbow co się stało? - był przestraszony moim zachowaniem.

- Śnił mi się koszmar tylko to. - odpowiedziałam mu

- Śniłaś o mnie? - wtrącił się kiedy ja rozmawiałam z Soarinem.

- Emm... - nie umiałam odpowiedzieć.

- Daj jej spokój. - spojrzał na nowego.

- Soarin spokojnie... nie znożaj się do jego poziomu. - powiedziałam do niego szeptem.

- Dobra. Mam tu z tobą zostać? - zapytał się.

- Możesz. - odpowiedziałam co myślałam.

Soarin leżał na swoim łóżku akurat obok mojego. Zephyr wtrącał się kiedy ja rozmawiałam z Kosiarzem. Próbował nawet zmusić nowego, żeby był cicho i tak zrobił do końca dnia. Soarin nawet był na tyle miły, że odprowadził mnie do domu ma swoich plecach, zrobił mi kolację i przeczytał mi rozdział Dzielnej Do *bo go o to poprosiłam*. Tym razem nie zasnęliśmy razem ale kiedy szykowałam się do snu to Soarin pocałował mnie w policzek i powiedział do mnie "Dobranoc Dashie" i wyszedł z pokoju. Byłam w szoku ale mi się to podobało. *Kocham cię Soarin jesteś najlepszy*.

MLP: "The Story For Us"/soarindash (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz