Rozdział 4

362 22 1
                                    

*Pov: Rainbow Dash*

Ten tor wymyślony przez Spitfire i Soarina jest trudny. Przeszkody były bardzo niebezpieczne. Musiałam je omijać tak abym nic sobie nie zrobić. Byłam ciekawa kto będzie pierwszy a kto ostatni. Ten tor na, którym byłam ja był strasznie długi i co zakręt myślę, że to już koniec. Ale się przeliczyłam gdy poleciałam w prawo to spotkałam... Eee... Zephyra. Podleciał do mnie cały we łzach.

- Rainbow Dash! - zawołał takim płaczacym głosem.

- Co chcesz? - zapytałam *ale całkiem mnie to nie obchodziło*

- Musisz mi pomóc. - odpowiedział mi.

- Ja pomagam ci prawie zawsze. - przemówiłam mu do rozsądku.

-  Ale to teraz poważniejsza sprawa. - poinformował mnie.

A o co chodzi? - zapytałam go o to samo *jak by inne twoje problemy nie były poważne*

- ZGUBIŁEM SIĘ!! - krzykną mi prosto do ucha.

- Nie krzycz mi prosto do ucha ty idioto - krzyknęłam na niego, całkiem się załamując

- I ty właśnie z takiego powodu stoisz tutaj nie lecisz w jedną albo drugą stronę, żeby jakiś z tond wylecieć i czekasz aż ktoś cię tu znajdzie? - zapytałam się będą całkiem załamana.

- No... Tak... Hehe - uśmiechną się do mnie swoimi wyszczerzonymi zębami.

- TY KRETYNIE!! - krzyknęłam na niego jeszcze głośniej.

- Czy ty jesteś poważny? Czy ty zdajesz sobie sprawę, że ja zamiast tu z tobą rozmawiać to bym już dawno tam była z resztą a nie męczyła się z tobą!? - zadałam mu pytania i nic nie odpowiedział.

Walnęłam go prosto w policzek za to, że pomyślał tylko o sobie a nie o innych. Musiałam jakoś się wydostać z labiryntu a Zephyr leciał za mnom. Dużo myślałam nad tym kto wygra bo śmiesznie by było jak bym ja była pierwsza. *Ciekawe jak idzie Soarinowi a może to on wygrał i czeka na nas*. Zauważyłam jak Breeze przestraszył się wiewiórki i zaczął piszczeć jak dziewczynka. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Mówił mi, żebym przestała się śmiać ale go nie posłuchałam. Lecieliśmy wzdłuż jakiejś jaskini, chciałam zobaczyć co tam ciekawego znajdziemy. Zephyr nie chciał ale zrobił dla mnie wyjątek *chociaż, że go o to nie prosiłam nawet chciała bym, żeby został nie będzie przynajmniej obciachu mi nie narobi*. Kiedy weszliśmy do środka ujrzeliśmy niedźwiedzice tą, którą Twilight powstrzymała od zniszczenia Ponyvill. Zephyr Breeze wydarł się na cały pysk ale ja go od razu przymknełam, żeby się uciszył. Ale bez zkutecznie niedźwiedzica się obudziła i ryknęła na nas. Zaczęliśmy uciekać a jaskinia rozpadała się. Kiedy byliśmy blisko wyjścia skała zablokowała moje skrzydło i nie mogłam uciec. Zawołałam do Zephyra, żeby mi pomógł ale mnie olał. Starałam się jakoś przesuną kamień ale ja nie dam sobie rady bez pomocy paru kopyt. Gdy zdążyła zauważyć, że niedźwiedzia chciała już mnie uderzyć łapą i już myślałam, że to już mój koniec to stało się jednak inaczej.

- Dash! - usłyszałam znajomy głos.

- Soarin!? - byłam zaskoczona jego obecnością.

Soarin przelatując przede mnom obronił mnie przed atakiem niedźwiedzicy. Wylądował na twarzy z ogromnym hukiem. Leżał na ziemi bez ruchu, martwiło mnie to. *To naprawdę niesamowite. Nikt nigdy mnie nie obronił przed potworem. To znaczy żaden chłopak mnie nie uratował*.

- Kosiarz! - zawołałam do niego ale on się nie ruszył.

*Ale domyśliłam się po co przyleciał z drużyną. Przyszli mi na ratunek. Pewnie zobaczyli Zephyra, który odlatywał z jaskini*. Soarin pewnie nieźle się wkurzył bo poznałam to po jego twarzy. Po tej całej sytuacji ja i Kosiarz byliśmy w szpitalu. U mnie wykazano zwichnięcie skrzydła. Od razu po badaniach poszłam do drugiej sali gdzie leżał Soarin. On był w ciężkim stanie. Miał zranione skrzydło i ciało. *Jestem jego dłużniczką za uratowanie życia*. Chciałam do niego wejść i zapytać go jak się czuje. Lekarz zabronił mi wchodzić, ponieważ nie jestem z jego rodziny... taka jasne. Parę minut stałam przed salą i patrzyłam na niego *słodko wygląda kiedy śpi*. Zephyr przychodził do mnie, żebym mu wybaczyła za to co zrobił ale ja mu się nie dałam. Od razu dałam mu z liścia w twarz i za pozwoleniem lekarza *bo go o to prosiłam* wpuścił mnie do Soarina.

- Rainbow Dash. - usłyszałam jego cichy głos.

- Soarin ty żyjesz!! - skoczyłam na niego i przytuliła.

MLP: "The Story For Us"/soarindash (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz