Rozdział 10

288 19 7
                                    

*Pov: Soarina*

Następny dzień. Dzień bez trenowania. Dobrze, że będę na trybunach obserwował trening Wonderbolts. Będę miał okazję pogadać z Dashie o tej sytuacji. Siedziałem na trybunach w towarzystwie rodziców. Razem oglądaliśmy trening. Starałem zauważyć Rainbow Dash, która latała obok Misty Fly. A Zephyr leciał za nimi. *Już chciałem tam do niego polecieć ale się powstrzymałem*. Mama popatrzyła na mnie ze zmartwieniem.

- Soarin wszystko w porządku? Jesteś zmartwiony. - popatrzyła na mnie smutno.

- To nic ważnego Mamo po prostu będę chciał pogadać z Dashie o ważnej sprawie po treningu. - odwróciłem głowę w stronę toru.

- Jaką sprawę? - chciała wiedzieć co chcę powiedzieć Rainbow.

- Później wam powiem obiecuje. - uśmiechnąłem się do mamy, żeby się nie martwiła.

Wonderbolts mieli akurat przerwę to skorzystałem z okazji, żeby pogadać z Rainbow Dash. Kiedy zbliżałem się do szatni usłyszałem jak Kraksa się kłóciła z nowym.

- Ty się dla mnie nie liczysz. Nie wiem co ci zrobił Soarin ale pamiętaj jak zadzieraż z nim to zadzieraż ze mnom. - wyglądało na to, że mnie broniła.

- Ale słodka posłuchaj mnie-! - nie dała mu dokończyć waląc go w pysk.

- Nigdy nie mów do mnie "SŁODKA"!!! - wrzasnęła na niego a ten uciekł z pod kulonym ogonem.

Chciałem podejść do Rainbow Dash ale ona była jakaś zmartwiona. *Chyba Zephyr jej powiedział i się martwi o mnie*.

- Dash co ci powiedział Zephyr? - odwróciłam się do mnie ze smutnym wzrokiem.

- Czy to prawda, że grozi ci wyrzucenie z drużyny? - popatrzyłem na nią.

- Eee... Tak. - przytaknąłem.

- To dlatego tak się zachowałeś wczoraj. Nie chciałeś mnie martwić. Prawda? - musiałem jej to wytłumaczyć.

- Pogadajmy o tym po treningu Ok. - zaproponowałem.

- Dobrze. To po treningu pod twoim domem? - zapytała.

- Dobra. - zgodziłem się.

Wróciłem na trybuny i dalej oglądałem trening. Z jednej strony jestem zły na Zephyra a z drugiej powinienem powiedzieć Dashie to wczoraj a nie dzisiaj. Rodzice, ona martwią się o mnie i wcale się nie dziwię. Mama zaczyna coś podejrzewać a Rainbow Dash będzie się o mnie bardziej martwiła. Głupio mi. Dobra... dzisiaj po treningu będę musiał jej to wytłumaczyć. Po paru godzinach trening się skończył. Czekałem na Dash przed wyjściem. Kiedy wyszła od razu lecieliśmy w stronę mojego domu. Jak byliśmy na miejscu zaprosiłem ją do siebie i zaproponowałem,żeby usiadła w salonie na kanapie. I mogliśmy teraz sam na sam porozmawiać.

- Dlaczego grozi ci wyrzucenie z drużyny? - zapytała.

- Dlatego, że... to z powodu mojego zachowania wobec nowego. - mówiąc to spuściłem głowę.

- Ale ty to robisz dlatego, żeby mnie chronić? - popatrzyła na mnie zdziwiona.

- Taak. - wzdechnąłem odpowiadając.

- Zachowywałem się tak, żeby cię chronić. Kiedy widziałem jak Breeze cię podrywał to chciałem po prostu na niego na wrzeszczeć. Zwrócić mu uwagę, że ty nic do niego nie czujesz. Ale ten dalej naciska. On chciał ze mnom realizować o ciebie. Mówił mi, że ty jego wybierzesz ale ja w to nie wierzyłem. Ty byś mi tego nie zrobiła. Zephyr chce się mnie pozbyć z drużyny dla ciebie. Przepraszam... że nie powiedziałem ci tego wcześniej. Nie chciałem, żebyś się o mnie martw-! - nie dała mi dokończyć bo mnie przytuliła i zaczęła mówić.

- Soarin... już dobrze. Dziękuję, że mi to wytłumaczyłeś ale pamiętaj Zephyr się dla mnie nie liczy tylko ty. Chce się ciebie pozbyć z drużyny to ja mu w tym przeszkodę. Jesteś za dobry lotnikiem, żeby cię wywalić. - popatrzyła na mnie swoim miły dobrym uśmiechem.

- Dziękuję ci Rainbow Dash. - od wzajemniłem uścisk.

Aaa... Rainbow Dash. Mam takie pytanie? - oderwałem się o niej i musiałem się o to zapytać.

- Jakie pytanie? - była ciekawa o co chcę się jej zapytać.

- Skończysz mi opowiadać co się stało przed wypadkiem. Kiedy chciałaś mi coś powiedzieć ale nie dokończyłaś. - spuściła głowę kiedy o to zapytałem.

- Noo... Tamta sytuacja... eee. Dobra powiem ci w prost. BOJE SIĘ ZEPHYRA!! - wtuliła się we mnie jeszcze bardziej kiedy to powiedziała.

- Coś ci zrobił? - zapytałem zaniepokojony.

- Nie. Na szczęście nie. On tylko się do mnie zbliżał, że się po prostu zaczęłam go bać. - mówiła przez płacz.

- Dashie. Już dobrze. Jestem przy tobie. Nie pozwolę, żeby ten ciota cię skrzywdził. Obiecuje. - głaskałem ją po głowie, żeby się trochę wyciszyła.

- Obiecujesz? - popatrzyła na mnie swoim smutny wzrokiem.

- Tak. Obiecuje. - ocierałem jej łzy z pod jej oczu.

- Dziękuję Soarin. - podniosła się i mnie pocałowała w policzek i znowu przytuliła.

Byłem w szoku ale mi się to nawet podobało. Odrywając się od przyjaciółki poszedłem do kuchni, żeby zrobić dla nas obojga herbatę. Od teraz muszę bronić i chronić Kraksę przed nowym za wszelką cenę. Ona się dla mnie liczy chcę, żeby czuła się przy mnie bezpiecznie. Nie rozmyślając nad tym dłużej poszedłem do pokoju i położyłem tacę z herbatami na stole. Usiadłem obok Rainbow i przykryłem ją swoim skrzydłem. *Bo widziałem jak się trzęsła z zimna*. Czując to wtuliła się we mnie i tak długo byliśmy obok siebie. Nawet zasnęła mi na ramieniu ale mi to kompletnie nie przeszkadzało tylko ja oparłem się o nią i też zasnąłem. Pierwszy raz śpię obok Dashie wtulonął we mnie. Dobrze, że to nie sen. *Dobranoc Rainbow Dash*. I zasnęliśmy razem.

MLP: "The Story For Us"/soarindash (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz