Rozdział 20

255 13 12
                                    

*Pov: Rainbow Dash*

Minęło trochę czasu od zabrania do więzienia Wind Ridera. Moje życie było zagrożone przez tego idiotę, a chciałam tylko zobaczyć się z Soarinem. Minęło parę godzin od tego zdarzenia. Gdy się obudziłam to ujrzałam Dr. Stable *czemu nie Soarina*.

- Jak się spało? - popatrzył na mnie śmiejąc się.

- Nie narzekam. - lekko się uśmiechając.

- Aaa jak się czujesz? - chciał się dowiedzieć jak się okazuje.

- Nie źle... no trochę mnie głowa boli ale jest dobrze. - powiedziałam mu jak się czułam.

- Dobrze, że tylko to... a nie coś poważniejszego. - wzięła go ulga.

- Gdzie jest Soarin? - byłam ciekawa gdzie mógł być mój przyjaciel.

- On... no... - był zakłopotany.

- Co się stało? - chciałam się dowiedzieć co mu się stało.

- Soarin jest w domu. - popatrzył na mnie smutno.

- Ale dlaczego? Znudziło mu się tu siedzieć przy mnie? - zaczęłam mówić coś co mogło być nieprawdą.

- Dlatego, że... Może lepiej będzie jak powiem ci to gdzieś indziej. - położył swoje kopyto na moim ramieniu.

- To... gdzie on jest? - byłam zaniepokojona.

- Jest w domu... ponieważ... emm... - nie mógł mi tego powiedzieć.
- Przez te parę godzin był tutaj i siedział tu przy tobie. Poszedł do twoich przyjaciół, żeby dowiedzieć się co wydarzyło się kiedy go nie było... I powiedzieli mu, że ty wtedy tam poszłaś, żeby się z nim spotkać i powiedzieli mu, że ty go kochasz... Ja nie mogłem powstrzymać się od śmiechu bo on matrtwił się, że ty mogła byś się w takim kucyku jak on zakochać i nawet się mnie zapytał o to czy ty go kochasz ale odpowiedziałem mu, że tobie na nim zależy i nie wiem czy ty go kochasz. - wytłumaczył całe zajście.

*Ja go kocham... ale dlaczego uważał, że nie mogłam się zakochać w takim chłopaku jak on*. Byłam w szoku, że aż mnie zamurowało.

- Ale jaki był powód odejścia z tąd? - musiałam zapytać.

- Tego ci już nie powiem, ponieważ nie wiem. Wiem tylko, że wyszedł ze szpitala załamany, co mu się stało to nie wiem. Powiedział, żebym ci powiedział jak się obudzisz, że Soarina nie ma przy tobie a nawet starałem się go zatrzymać ale odleciał. - popatrzył na mnie smutno.

- Muszę do niego iść-! Ału... Ału... - kiedy chciałam wstać to poczułam mocny ból w klatce piersiowej.

- Niestety nie możesz do niego iść. - powiedział poważny głosem.

- To chociaż chce z nim porozmawiać nawet przez telefon... Proszę. - spojrzałam na Stable błagalnym wzrokiem.

- Dobrze, dobrze ale tylko parę minut. - zainicjował.

Z pomocą pielęgniarki dojechałam na wózku pod telefon i wpisałam numer Soarina. Nie odbierał. *Może coś mu się stało... Rainbow Dash może być zajęty ale teraz prowadzi z kimś innym rozmowę*. Dzwoniłam do niego kilka razy ale nadal nic. Chciałam tylko znowu usłyszeć jego piękny głos, spojrzeć w jego wspaniałe, zielone oczy i jego miły uśmiech. *Kocham go i chciałabym go chociaż zobaczyć*. Poprosiłam pielęgniarkę, żeby zawiozła mnie na dwór... musiałam się trochę dotlenić... hehe. Siedziałam przez dłuższy czas myśląc nad tym dlaczego Soarin sobie tak po prostu poszedł. Może miał ważne sprawy... nie tak to by dał na inny termin. Może musiał polecieć do swoich rodziców... aaa no właśnie jego ciocia jest u nich to poprosiła by ją o pomoc. A może... nie... nie... to nie może być prawda. *Czy on odszedł dlatego, że już go nie obchodzę*. Gdy o tym pomyślałam to poczułam jak mi serce pęka na milion kawałków. Soarin nigdy by mi tego nie zrobił, napewno nie w tej sytuacji. Bardzo go teraz potrzebuje. *Może porozmawiam z jego rodzicami jak oni coś wiedzą to będzie super*. Poprosiłam o przywiezienie do środka i od razu pod telefon.

- Halo! Ben?! Tu Rainbow Dash. - przedstawiłam się ojcu Soarina.

- Rainbow Dash jak tam? Jak się czujesz? - zapytał od razu.

- Dobrze... słuchaj Soarin jest u was? - może jest u nich.

- Tak, chcesz go do telefonu? - ucieszyłam się gdy to usłyszałam.

- Tak, ale powiedz mu, że to ktoś waży i musi z nim porozmawiać na osobności. Dobrze? - musiałam mu to powiedzieć.

- Dobrze, już ci daje Soarina. - zapewnił.

- Soarin ktoś do ciebie, idź do swojego pokoju i tam porozmawiaj. - powiedział od razu.

- Dobrze. - słyszałam jak Soarin szedł po schodach.

- Słucham. - zaczął rozmowę.

- Hej Soarin. - musiałam się z nim przywitać.

- Z kim rozmawiam? - nie rozpoznał mojego głosu.

- Z kimś kogo nie widziałeś od paru godzin. - teraz miałam nadzieję, że zgadnie.

- Nie mogę rozmawiać. - chciał skończyć rozmowę.

- Soarin!... Proszę... chce z tobą porozmawiać. - powstrzymałam go.

- Po co chcesz ze mnom rozmawiać? - zadał bardzo proste pytanie.

- Czemu poszedłeś? - zapytałam prosto z mostu.

- Nie chciałem, żebyś patrzyła na kogoś przez kogo leżysz w szpitalu. - zaczął mówić smutno.

- Czemu miałabym patrzeć na ciebie przez kogo leżę w szpitalu? - powstrzymywałam się od śmiechu.

- Gdybym wtedy był to by ciebie ten wypadek nie spotkał. - jego głos robi się coraz cichy.

- To nie twoja wina... serio. - próbowałam go uspokoić.

- To i tak nie ma znaczenia zadecydowałem co chcę zrobić. - stał się poważny.

- Co chcesz zrobić? - byłam ciekawa.

- Lepiej będzie dla nas obojga. - nie rozumiałam co miał na myśli.

- Co chcesz mi przez to powiedzieć? - trochę byłam podenerwowana całą sytuacją.

- Nie powinniśmy się więcej przyjaźnić i dalej spotykać. - to co powiedział było szokiem.

- Dlaczego? - nie wiedziałam co mam powiedzieć.

- Dla twojego dobra. - po tych słowach się rozłączył.

To nie może być prawda. Z powodu tego, że go wtedy nie było i... ok może się o to obwiniać ale to nie była jego wina. Musiał złożyć zeznania związane z Zephyrem i Wind Riderem. Jesteśmy przyjaciółmi...ale nie mogę go stracić. Mieliśmy wiele przeszkód ale Soarin tym co powiedział może zniszczyć naszą przyjaźń. Jest dla mnie ważny. On musi tu przylecieć muszę z nim porozmawiać w cztery oczy. Ale to trochę wina chłopaków gdyby nie mówili takich rzeczy to by Soarin nie chciał skończyć naszej znajomości. Oni popełnili błąd to teraz go naprawią, niech poleca do Soarina i namówią na przyjście do mnie. Jak powiedziałam tak zrobiłam. Poszłam do nich i im powiedziałam co naprawdę o tym myślę. Zgodzili się ze mnom i od razu polecieli po Soarina. *Ja nigdy bym nie chciała skończyć znajomości z Soarinem z takiego powodu... no jak by mnie to spotkało to tak... obwiniała bym się o to ale po jakimś czasie by mi się to znudziło. Zrozumiałam bym to, że nie jestem winna i skończyła użalać się nad sobą... To jest dobre wytłumaczenie*. Byłam u siebie w sali i myślałam nad słowami Soarina "Nie powinniśmy się więcej przyjaźnić i dalej spotykać", "Dla twojego dobra". Te słowa bardzo mnie zaskoczyły. Nie mogę się "nie" przyjaźnić z nim ja go... no nie oszukujemy się... ja go kocham i zależy mi na nim i to bardzo więc ta rozmowa ma dla mnie wielkie znaczenie. Rozmyślając usłyszałam znajomy głos.

*Nie zepsuj tej rozmowy Rainbow Dash... nie zepsuj tej rozmowy...*.

MLP: "The Story For Us"/soarindash (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz