Rozdział 27

192 12 6
                                    

*Pov: Soarina*

Kiedy się obudziłem to zauważyłem, że jakiś kucyk stoi obok moje łóżka. Gdy widok mi się za ostrzył to miałem nadzieję, że przy mnie stoi Dash ale to nie była ona tylko Dr. Stable.

- Witaj w śród żywych Soarin. - powiedział zadowolony.

- Dobry też miło pana widzieć. - uśmiechnąłem się lekko.

- I jak się czujesz? - zapytał.

- Wiesz... No nawet dobrze. - odpowiedziałem trochę obolały.

- To będę mógł uspokoić twoich bliskich i znajomych. - spojrzał do swoich dokumentów.

- Ale oni tu są? - zapytałem trochę zdenerwowany.

- Parę razy widziałem twoich rodziców ale Rainbow Dash ani razu. - popatrzył na mnie.
- Pokłóciłeś się z nią? - zmartwił się.

- Nie, ale Dashie taka jest. - uspokoiłem go.

- No okej. - parsknął.

- Kusi mnie jeszcze na parę godzin się położyć. - powiedziałem trochę zaspany.

- No to idź spać jak by co to powiem, że się obudziłeś ale teraz sobie śpisz. - zaproponował.

- No dobra przekonałeś mnie. - uśmiechnąłem się i poszedłem sobie spać.

Kiedy zasnąłem to się zastanawiałem kto mógł mnie tak urządzić. Ja nie widziałem twarzy gościa, który mnie pobił. Najpierw myślałem, że to mógł być Zephyr ale jakoś w to nie wierzyłem... No on jest słaby i nie umie się bić. Powiem, że bije się jak baba, ale nie taka jak Rainbow tylko taka nie umiejąca się bić. Jak wyzdrowieje to na zawsze mnie po pamięta ten, który mnie pobił. Po kilku godzinach poczułem jak ktoś trzyma mnie za kopyto, najpierw myślałem, że to mama ale kiedy lekko otworzyłem oczy to, to nie była ona... Tylko Dashie.

- Cz-cześć Dashie. - powiedziałem do niej lekko zaspanym głosem.

- Soarin! - wskoczyła mi w ramiona kiedy się podnosiłem z łóżka.
- Martwiłam się o ciebie. - oderwała się ode mnie i popatrzyłem na nią, uśmiechając się.

- Ja to wiem. - dotknąłem kopytem jej policzek.
- Dziewczyna, która martwi się o swojego chłopaka... To jest słodkie. - przytuliłem się do niej.

- To prawda. - wtuliła się.
- A jak się czujesz? - zapytała.

- Wiesz... boli mnie całe ciało, mogę chodzić bez problemu ale potem bolą mnie nogi, mam lekkie kłopoty z oddychaniem i nie mogę za bardzo się denerwować, ponieważ będę się dusić. - po smutniałem kiedy to powiedziałem.
- A wam udało się schwytać gościa, który mnie pobił? - zmieniłem temat.

- T-tak... - odpowiedziała tak trochę nie pewnie.

- Ale coś nie tak? - przejąłem się jej odpowiedzią.

- Jest wszystko w porządku ale osobę, która złapaliśmy nie chce mówić dlaczego cię pobiła... Znaczy policji nie chce mówić ale ja go słyszałam. - spoważniała.

- Ale kto to zrobił? - zapytałem trochę zdenerwowany.

- To był Zephyr Breeze. - czułem się żałośnie.

*Nie wieże, że ten dupek mnie pobił, przecież on nie ma nawet tak wielkiej siły, żeby mnie udusić*.

- Jesteś tego pewna? - upewniłem się.

- Tak, on to zaplanował z jakimś tajemniczym kucykiem ale nie udało mi się dowiedzieć kto to. - dawało mi to do zrozumienia.

- A dlaczego mnie pobił? - dalej pytałem.

MLP: "The Story For Us"/soarindash (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz