Rozdział 6

347 21 25
                                    

*Pov: Rainbow Dash*

Po całej sytuacji w jaskini ja i Soarin wyszliśmy ze szpitala. Od razu pożegnaliśmy się ze sobą i polecieliśmy do swoich domów. To znaczy po Soarina przylecieli rodzice bo on nie może swobodnie latać.Ja po wejściu przywitałam się z Tankiem. Poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę. Po zrobieniu usiadłam przy stole i zastanawiałam się nad jednym *dlaczego Soarin mnie uratował... może chciał mi zaimponować... Nie Dash on nigdy by się tak nie zachował jeżeli chodzi o mnie... hehe. A może uratował mnie dlatego, że mu na mnie zależy... to już jest sensowna myśl*. *Soarin jest naprawdę miłym, odważnym i przystojnym kucykiem w całej Equestrii i nikt mu nie dorówna*. Trochę się nad tym zastanawiałam ale potem zmieniła zdanie i poszłam do pokoju, żeby na trochę pójść spać. Minęło parę godzin. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do drzwi i przed nimi stał Soarin. Otworzyłam drzwi i przywitałam się z nim.

- Cześć Soarin co ciebie ty sprowadza? - zapytałam się z ciekawości.

- Cześć Rainbow Dash... eee... mam do ciebie pytanie. - był najwyraźniej zakłopotany.

- Jakie pytanie? - za ciekawiłam się jego pytaniem.

- Czy... byś... chciała... pójść... ze mnom... na...? - już zaczynał się bardziej jąkać.

- No co chcesz mi powiedzieć? - zapytałam się jego znowu.

- Pójść ze mnom na kolację? - odpowiedział mi na pytanie.

- Ty mnie zapraszasz na randkę? - byłam trochę zaskoczona jego pytaniem.

- No można tak powiedzieć... heh. - zaśmiał się.

- Z chęcią. - zgodziłam się z nim pójść.

- Super! Ale może teraz pójdziemy. - zaproponował teraz pójść.

- Jasne! Nie ma problemu. - zgodziłam się.

Soarin zabrał mnie w jedno miejsce, w którym jadł obiady i kolacje ze swoim rodzeństwem. Była to taka mała "restauracja" ale nie narzekam. Był tam jeden stolik i Kosiarz usiadł a ja usiadłam obok niego. Kolega z tego miejsca, który też jest kucharzem przywitał się z nami.

- Soarin! Amigo! Długo cię u nas nie było. Za martwiłem się gdzie jest mój dobry przyjaciel a tu widać, że nie przyszedł sam. - Andrea (imię przyjaciela Soarina) wyglądał na zmartwionego ale potem jego humor się poprawił gdy nas zobaczył.

- To twoja dziewczyna? - zapytał się prosto z mostu.

- Nie, nie... Dash... ona jest moja przyjaciółką, zaprosiłem ją na kolację. - poinformował będąc zakłopotany.

- To fajnie. Wiem co wam ugotuję. - już odrazy wziął się do gotowania.

- Sympatyczny jest ten twój kumpel. - powiedziałam uśmiechając się.

- No tylko trochę przesadza. Żebyś od razu była moją dziewczyną. Przyznasz? - zapytał się mnie.

- No wiesz. No może trochę przesadza ale ma dobre intencje. - szczerze odpowiedziałam.

- Skoro tak. To tak. - zgodził się ze mnom.

I właśnie Andrea przyniósł nam... eee... spaghetti. Osobiście nie mam nic do tego posiłku. Kiedy zaczęliśmy jeść usłyszeliśmy muzykę... to Andrea gra na ukulele a jego kolega na akordeonie. Mogę powiedzieć, że było całkiem romantycznie. Muzyka była bardzo piękna. Ale jedna sytuacja była naprawdę odjazdowa i trochę niezręczna. Soarin i ja podczas słuchania muzyki mieliśmy głowy odwrócone od siebie. Nagle poczułam, że ktoś zabiera mi spaghetti to powoli od wracałam głowę. Gdy miałam odwróconą głowę ale oczy skierowane na grających na instrumentach kucyki poczułam w sobie coś czego nigdy nie zapomnę. Gdy odwróciłam głowę to przypadkowo ja i Soarin się pocałowaliśmy. Potem oderwałam się od niego odsuwają wzrok ze wstydu i się rumienią ale lekko się uśmiechnęłam. Później Kosiarz będąc zaskoczonym co się przed chwilą stało, objął mnie skrzydłem i potem przytulił. Ja osobiście od wzajemniłam uścisk. Powiem, że mi się to nawet podobało. Po "romantycznej" kolacji Soarin odprowadził mnie pod dom.

- To była nie zła akcja. - powiedział ze spokojem

- Muszę się zgodzić... hehe. - zaśmiałam się z tej sytuacji.

- Słuchaj udawajmy, że to się nie wydarzyło ale to będzie nasz taki mały sekret okej? - dał mi propozycję.

- Dobra to taki nasz mały sekret. - odpowiedziałam mu.

- Dobra ja muszę już wracać bo mój brat będzie się niepokojł. - poinformował mnie, że musi już iść.

- To do jutra Soarin. - powiedziałam uśmiechając się do niego.

- Do jutra Rainbow. - odpowiedział i przytulił mnie na pożegnanie.

Już chciał lecieć ale zatrzymałam go.

- Soarin! Dziękuję ci za to spotkanie. - podziękowałam mu i pocałowałam go w policzek.

- Niema sprawy Dashe, jak byś chciała jeszcze takie spotkania to mów śmiało. - powiedział mi co i jak i odleciał posyłając mi w moją stronę miły uśmiech.

*Nic dziwnego, że Kosiarz mi się podoba. On jest taki... no... taki miły, przyjazny, odważny, lojalny, przystojny i kochany*.

MLP: "The Story For Us"/soarindash (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz