Rozdział 23

237 15 23
                                    

*Pov: Rainbow Dash*

- Słuchaj załatwiłam ci do końca tygodnia wolne. - popatrzyłam na przeziębionego Soarina.

- Zrobiłaś to dla mnie? Ooo dziękuję Dashie. - podszedł do mnie i mocno przytulił.

- Ale i tak ja będę chodzić do pracy i treningi. - oderwałem się od niego ale tyknęłam go w nos.

- No serio, naprawdę musisz? - patrzył na mnie oczami szczeniaka.

- Niestety muszę ale poprosiłam twoich rodziców, żeby przychodzili do ciebie na opiekę. - poinformowałam go.

- Rainbow Dash rozumiem, że się o mnie martwisz ale ja jestem pełnoletni i sam dam sobie radę. - mówił takim pewnym siebie akcentem.

- Soarin ale nie rozumiesz, że się o ciebie martwię. Masz wysoką gorączkę, kaszlesz, masz katar i boli cię gardło i chciała bym, żeby ktoś tu był przy tobie. - zaczęłam czochrać jego grzywę.

- Kochana jesteś. - znowu mnie przytulił ale tym razem mocniej.

- Soarin puść, bo mnie u dusisz a chyba byś tego nie chciał. - klepała go po ramionach.

- Przepraszam. - pościł mnie cały zawstydzony.

- Dobra muszę już iść a twoi rodzice zaraz powinni być. - podchodziłam do wyjścia.

-  Do zobaczenia Tęczusiu. - porzegnał mnie.

- Zdrowiej Soarin i nie nazywaj mnie tak. -po informowałam go.

- Dobrze, pa Dashie. - poprawił się.

- Pa Soarin. - wyszłam z domu.

W drodze nad koszary spotkałam rodziców Soarina. Oczywiście, mile się przywitałam i poleciałam dalej. Będąc na miejscu i idąc w stronę szatni przechodziłam obok gabinetu Spitfire. Gdy jednak zobaczyłam przez kawałek uchylonych drzwi to ujrzałam Zephyra i pani kapitan całujących się. Jak to zobaczyła to powstrzymałam się od oddechu.

- Co to ma być do cholery? Czyli oni mają romans. - byłam w ogromnym szoku.
- Muszę o tym powiedzieć Soarinowi. - kiedy chciałam pobiec do szatni to przez przypadek szturchnełam drzwi.
- *Kuźwa*. - pomyślałam.

Jak oni otworzyli drzwi to ja na szczęście uciekłam do szatni. Stojąc przy szafce, żeby nie było, że miałam coś z tym wspólnego. Kiedy jednak wszyscy szliśmy na tor ale Spitfire z Zephyrem nas zatrzymali.

- Chcemy wiedzieć, kto stał przed naszymi drzwiami? - powiedziała Spitfire w swoim imieniu i imieniu Zephyra.

- My tylko przechodziliśmy a potem przyszła Kraksa. - poinformował ich Wave.

- Kraksa! - krzyknęła szefowa.

- Słucham! - przyjęłam.

- Do gabinetu! A wy do domu! - rozkazała.

- Tak jest. - poszłam z nimi do gabinetu.

*Ja pierdziele ale się wpakowałam*. Kłębiące się w takich myślach jeszcze bardziej się stresowałam.

- Co robiłaś przed naszymi drzwiami? - zapytali od razu.

- Ja tylko przechodziłam i się nie zatrzymywałam. - próbowałam kłamać.

- KRAKSA NIE KŁAM!! - wrzasnęła na mnie Spitfire.

- Ale nie kłamie. - próbowałam grać niewiniątko.

- Nie udawaj niewiniątka! - dalej mnie obwiniała.

- Co mam zrobić, żebyście mi uwierzyli? - teraz to już mnie wkurzyli.

- Wierzymy ci ale chcemy cię prosić o przysługę. - popatrzyli na mnie podejrzliwie.

- Jaką? - chciałam wiedzieć o co chodzi.

- Nikomu nie mów co tu się wydarzyło. Ale jak nie to pożałujesz. - zaczęli mnie szantażować.

- Wy możecie mnie co najmniej w tyłek pocałować. - dumnie szłam a kierunku drzwi.

- Ale chyba nie chcesz stracić Soarina? - tym razem zamarłam.

- Co? - spojrzałam na nich cała zaskoczona ich słowami.

- No wiesz jak nikomu nie powiesz to będzie dobrze ale jak powiesz to odwieziemy Kosiarza na drugi koniec świata i już nigdy go nie zobaczysz. - spojrzeli na mnie pewnym wzrokiem.

*Co to było*. Byłam w ogromnym szoku. Szantażują mnie, żebym nie powiedziała, że mają romans? To kompletnie nie ma sensu. Z jednej strony chciała bym powiedzieć komu kolejek z drużyny o tym ale z drugiej strony jak powiem to mogę się pożegnać z Soarinem. Niestety nie mam innego wyboru a obiecywaliśmy sobie, że nie będziemy się okłamywać.

- Dobra, nikomu nie powiem. - opuściłam głowę w dół.

- Dobra dziewczyna. - poklepał mnie Zephyr po głowie.

- Dotknij mnie jeszcze raz a wykręce ci nogę.

- Już, już spokojnie. - cofną się parę kroków.

- Do zobaczenia na następnym treningu Rainbow Dash. - powiedziała pani kapitan.

- Zamknij się cholero. - zamykając drzwi poradziłam ich śmiertelnym wzrokiem.

*Co ja mam robić? Obiecywałam mu nie kłamać a teraz mam go chronić okłamując go? Mam dość. Nie mogą czegoś takiego zrobić. Soarin jest jeszcze zastępcą lidera ale chyba nie na długo. Nie mogę pozwolić na usunięcie Kosiarza i mogę się tak dawać szantażować. Muszę chociaż to powiedzieć Soarinowi, który ma prawo wiedzieć ale najpierw wrócę do domu*. Będąc przed drzwiami to się wzdrygnełam. Bałam się jego reakcji.

- Część Soarin. - przywitałam się.

- Hej Rainbow Dash. Jak tam? - podchodził w moim kierunku.

- Soarin? - miałam spuszczoną głowę.

- Tak. Co się dzieje Dashie? - próbował się dowiedzieć o co chodzi.

- Proszę, przytul mnie. - spojrzałam na niego smutno.

- Jasne. - mocno mnie przytulił.

- Dziękuję Soarin. - od wzajemniłam uścisk.

Razem skierowaliśmy się do salonu i usiedliśmy na kanapie. Nadal trwaliśmy w uścisku ale potem Soarin się oderwał. Pytał się mnie o co chodzi, więc niestety mu po wymyślałam historię o trudnym treningu, że Spitfire dała nam niezły wycisk. Czułam się okropnie, że go tak  okłamywałam. Ale i tak wyglądałam na zmartwioną. Soarin zrobił mi gorące kakao i usiadł obok mnie.

- Wiesz nawet ten urlop jest przyjemny. - próbował być śmieszny.

- To dobrze, że ci załatwiłam. - robiłam dobrą minę do złego humoru.

- To był najlepszy pomysł. No ja rozumiem, że zrobiłaś to dla mnie ale to serio bardzo miłe. - okrył mnie skrzydłem.

Tak, wiem. - przytaknełam.

- Rodzice wyszli parę minut przed tobą i-! - nie skończył bo mu przerwałam.

- Soarin trochę się źle czuje i naprawdę chciała bym wysłuchać jak ci miną dzień ale chciałabym się położyć. - dotknęłam jego policzka kopytem.

- Jasne idź. Jak będziesz chciała to powiem ci później. - zapewnił mnie.

- Kochany jesteś. - poszłam do swojego pokoju.

Byłam tym wszystkim zmęczona i nie miałam siły o rozmyślaniu na ten temat. Kocham Soarina ale muszę kłamać dla jego dobra. Nie mogę go stracić. Ale jedno mnie zastanawia, czy jak tak będę okłamywać Soarina a później mu powiem prawdę to czy ze mną zerwie? Tym się martwię. Ja nie pozwolę Zephyrowi na przejęcie miejsca Soarina. Jeśli już to ja mogła bym oddać swoje miejsce nowemu a Soarin będzie nadal zastępcą. Zrobię wszystko dla Soarina, żeby był szczęśliwy i bezpieczny... no trochę przesadzam ale sama go kocham. Jesteśmy razem od kilku dni i miała bym pozwolić Spitfire i temu debilowi Zephyrowi na odebranie mi go... Ooo nie. Nie pozwolę im na to. Jeśli będą chcieli wywalić Soarina to będą musieli mnie wyrzucić. Dla Soarina zrobię wszystko.

MLP: "The Story For Us"/soarindash (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz