Rozdział 24

255 14 13
                                    

*Pov: Soarina*

Kiedy Rainbow poszła do pokoju to przez jakiś czas zastanawiałem się co jej się stało? Bo nie chciałem, żeby Dashie się smuciła. Chcąc wiedzieć co się dzieje poszedłem do jej pokoju, widząc jak leży skulona to usiadłem obok niej i głaskałem ją po głowie.

- Soarin?! Co ty tu robisz? - zawołała będąc w szoku.

- Spokojnie, chce tylko pogadać. - kopytem dotknąłem jej twarzy.

- A o czym? O niczym nie mamy rozmawiać. - odwróciła się tyłem do mnie.

- Dashie, nie obrażaj się. No weź. - zacząłem kiwać głową w jedną i drugą stronę, żeby na mnie spojrzała.

- Soarin! Proszę. - znowu zwinęła się w kulkę.

- Dashie, co się dzieje, chce ci pomóc. - gdy tak powiedziałem to Rainbow szybkim ruchem skoczyła mi w ramiona.

- Wybacz Soarin... Ale... - mówiła przez łzy.

- Już, już spokojnie, jestem tu. Już spokojnie. - odwzajemniłem uścisk i delikatnie głaskałem jej plecy, żeby ją uspokoić.
- Hej. Nie płacz już bo ja będę płakał razem z tobą. - zażartowałem sobie ocierając łzy i patrząc jej głęboko w oczy.

- Dzięki Soarin. - pocałowała mnie i razem padliśmy na łóżko.

- Widzę, że humor się poprawił. - oderwałem się od niej i tykneliśmy się nosami.

- Przy tobie to zawsze mi się humor poprawia. - zaśmiała się.

- He... I wice wersa. - pocałowałem ją w nos.
- Ale co się stało na treningu? Jeśli nie chcesz to nie mów, ja cię nie zmuszam. - podnieśliśmy się i usiedliśmy.

- Dobra powiem ci bo ja nie dam rady tego ukrywać przed tobą. - zadecydowała.
- Spitfire i Zephyr szantażują mnie, żebym nie mówiła nikomu o tym, że mają romans. Powiedzieli, że jak nie powiem i będę cię okłamywać to nic się nie stanie, ale jak powiem to Spitfire wywiezie cię na drugi koniec Equestrii i już nigdy więcej cię nie zobaczę. - przytuliła się do mnie pełna łez.

- Naprawdę? Nie wierzę, no co za... cholera. Sorry za moje słownictwo. - przytuliłem ją będąc w szoku.

- Spoko... I po prostu kazali mi ciebie okłamywać. - mówiła dalej.

- Dobrze, dziękuję ci Rainbow Dash, że mi powiedziałaś ale pamiętaj mnie tobie nigdy nie zabiorą. - zapewniłem ją ocierając jej gorzkie łzy.

- Kocham cię Soarin. - przytuliła mnie.

- Ja ciebie bardziej Rainbow Dash. - odwzajemniłem uścisk.
- A wiesz co będzie jeszcze fajniejsze. - spojrzałem na nią podejrzliwie.

- Co? - była ciekawa.

- Pokarze ci nie martw się będzie fajnie. - zapewniłem ją i poszedłem z nią pod drzwi.

- No weź po-! - przerwałem jej.

- Ciiśś. Cicho, nic nie mów tylko chodź. - pociągnąłem ją za kopyto i wylecieliśmy z domu.

Polecieliśmy w stronę farmy Sweet Apple. Tam odbywał się festiwal. Będąc tam to było wiele kucyków ziemskich, jednorożców i pegazów. Było tam wiele smakołyków i wiele konkursów.

- Soarin czy my jesteśmy na farmie Sweet Apple?! - zapytała podekscytowana.

- Tak i do rana tu będziemy się bawić. - i pobiegliśmy.

Ja namówiłem Dash na kilka konkursów i zgodziła się bo nie umiała mi odmówić. Ale potem bardziej się nakręciłem i wziąłem we wszystkich kontynentach udział a Kraksa tylko w połowie. Nawet spotkaliśmy się z Applejack i Caramel'em. Razem we czwórkę świetnie się bawiliśmy. Rywalizowaliśmy na zmianę i oczywiście ja z Kraksą wygraliśmy. Potem z bufetu wzięliśmy po jednym jabłku w karmelu i poszliśmy... no na taki trochę długi spacer. Potem usiedliśmy na ławce, żeby w spokoju zjeść karmelowe jabłka.

- To był wspaniały wieczór. - pochwaliła dzisiejszy wieczór.

- Starałem się, żeby było wspaniale... heh... Aaapsik! - kichnął na cały głos.

- Na zdrowie. - powiedziała.

- Dzięki. - podziękowałem.

- To ty specjalnie zabrałeś mnie na ten festiwal wiedząc, że jesteś chory? - była trochę zaskoczona.

- Tak, ponieważ chciałem cię pocieszyć. - zaczął się tłumaczyć.
- Kiedy widziałem cię smutną jak wróciłaś do domu to nie chciałaś nic jeść, pić ani ze mną rozmawiać. Gdy poszłaś do swojego pokoju to się zastanawiałem ja mógł bym ci pomóc i trochę pocieszyć. Potem przypomniałem sobie, że dzisiaj był ten festiwal i chciałem cię namówić ale wiedziałem, że zwykłymi słówkami cię nie zachęcę, więc spróbowałem swojego sposobu. - na krótką chwilę mi przerwała.

- No jesteś bardzo przekonujący. - oparła się o moje ramię.

- A-a-a nie przerywaj mi Dashie. Dobrze? - zakryłem jej delikatnie usta.

- Dobrze. - przytakneła.

- I jak udało mi się ciebie przekonać to myślałem, że ta impreza cię trochę ucieszy... I miałem rację. Kiedy widziałem jaka byłaś szczęśliwa jak tu przylecieliśmy, jak brałaś udział w konkursach to mnie to po prostu cieszyło. Nienawidzę patrzeć jak cierpisz bo mnie to boli, nawet bardzo, więc dlatego pomyślałem, że jak cię tu zabiorę to trochę zapomnisz o przykrościach i zabrałem cię też tu z innego powodu... chciałem spędzić trochę czasu z moją dziewczyną sam na sam. - obiołem ją skrzydłem.
- Aaa i bym był zapomniał, zrobiłem to też wiedząc, że jestem trochę przeziębiony. - zaśmiał się.

- Więc zrobiłeś to dla mnie, żeby mnie ucieszyć? - była w szoku.

- Tak. - odpowiedziałem wprost i twierdząco.

- Dziękuję ci bardzo Soarin. - pocałowała mnie w policzek.

- Nie ma sprawy dla ciebie wszystko.

- Jestem pod ogromnym wrażeniem. Nikt nigdy mi czegoś tak wspaniałego nie urządził a ty jesteś pierwszy. - pochwaliła się.

- No bo może inni chłopacy nie byli ciebie godzien. - podkręciłem głową.

- Bo nie byli. - przytakneła.
- Ale ty tak. - bardziej się we mnie wtuliła.

- To i ja wiem. - zarumieniłem się.

I tak parę godzin rozmawialiśmy jedząc jabłka. Po zjedzeniu jeszcze przeszliśmy się spacerkiem po parku. A nawet zabrałem ją do mojego przyjaciele, którego miała okazję poznać. Andre ucieszył się, że jesteśmy razem i nawet zażartował sobie, że jego magiczne spaghetti nas połączyło. Przez parę minut się z tego śmialiśmy ale potem musieliśmy wracać do domu bo było już późno. Po powrocie ja poszedłem pod prysznic a Rainbow Dash poszła do pokoju. Następnie zrobiłem dla siebie i dla Kraksy kakao ale kiedy poszedłem do jej pokoju to mogłem ją ujrzeć już śpiąca. Przykryłem ją kocem i pocałowałem w głowę na dobranoc. Kakao zostawiłem u niej na stoliku a ja wypiłem. Padając na łóżko myślałem nad tym co powiedziała mi Kraksa, że Spitfire będąc z Zephyrem chciała bez mojej wiedzy mnie usunąć z drużyny a Rainbow szantażowała na temat ich związku. Nie umiał bym sobie wyobrazić bez niej życia. Byłem tym zmęczony więc dłużej o tym nie myśląc poszedłem spać... Ale i tak nie puszczę tego płazem. Nie pozwolę, żeby moja dziewczyna cierpiała przez taką dziewczynę jaką jest Spitfire... Dobra idę spać... bo już padam z nóg... heh.

MLP: "The Story For Us"/soarindash (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz