Rozdział 34

193 21 1
                                    

*** Hashirama ***

Ruszyliśmy na końcu by zejść z loży. Zgodnie z naszymi wcześniejszymi planami wykonaliśmy po dwa klony każdy. Pierwsza drużyna klonów miała zostać w cieniu na loży by móc się pojawić jako wsparcie od góry jak i szpiegować drużynę zwycięską, która ponownie wróciła na lożę. druga drużyna klonów miała zostać w cieniu wejścia i tak jak pierwsza miała zaczekać na znak by ruszyć do działania.

- Hashirama. - warknął na mnie Tobirama-aniki-ototo widząc, że zatrzymują się i zerkam w stronę gdzie powinny być nasze klony.

- Ahhh... - powiedziałem podbiegając do niego i Mito-chan.

- Co zrobimy? - zapytałem gdy ponownie ruszyliśmy na środek areny. Tamta drużyna użyła naszego planu. - powiedziałem cicho.

- Trzymamy się go co do joty. - powiedziała Mito-chan.

- Jesteś pewna? - zapytał trochę zmartwiony głosem Tobi-aniki-ototo.

- Hai.

- W takim razie jedyne co możemy zrobić to Cię chronić. - powiedziałem i kładąc rękę na jej lewym ramieniu. Mój gest powtórzył Tobirama-aniki-ototo na jej prawym ramieniu.

Właśnie w ten sposób czekaliśmy na rozpoczęcie naszej walki.

- Zaczynać! - ogłosił nadzorujący.

Jak na zawołanie wszystkie pozostałe drużyny zaatakowały nas na raz. Mito-chan szybko osłoniła nas swoimi Kongo Fusa. Robi to tak dokładnie, że nad naszymi głowami zamykają się w kształcie kopuły. Usiadła ostrożnie na ziemi po turecku by nie naruszyć naszej fortyfikacji. Łańcuchy co jakiś czas zbliżały się w naszą stronę, ale nie przepuszczały ataków naszych wrogów.

- Hashi-kun teraz Twoja kolej. - powiedziała spokojnie dziewczyna wyciągając papier i zestaw do pisania.

- Hai. - odpowiedziałem. Zamknąłem oczy i skoncentrowałem się by wyczuć gdzie znajdują się nasi przeciwnicy. Jestem sensorem tak jak i reszta z mojej drużny, ale mimo to Mito-chan i Tobi-aniki-ototo są ode mnie lepsi i nie mam im tego za złe. Wspierają mnie bym był lepszy i kiedy oni potrzebują mojej pomocy robię to samo dla nich.

- Mam. - powiedziałem otwierając oczy i szybko wykonując pieczęcie do Mokuton o Jutsu by na koniec przyłożyć obydwie ręce do ziemi, a raczej piachu. Wyczułem przypływ obcej chakry, która zmieszała się z moją i uzupełniającą moje zasoby energetyczne. Wypuściłem tego ktosia, któremu podprowadziłem chakrę. Po chwili usłyszeliśmy zza bariery z łańcuchów krzyk i upadek. - Jeden padł. - powiedziałem i doszedłem do wniosku, że ten szalony plan może się udać.

Po tym upadku ataki nastała cisza. Nic na łańcuchy nie napierało przez jakiś czas. Już miałem się odzywać, że chyba przestali i może je opuścić, kiedy powróciły i to ze zdwojoną siłą. Łańcuchy zbliżały się do nas bardziej niż wcześniej, ale i tym razem nic się nie przedostało. Mito zaczęła się pocić i Tobi-aniki-ototo podał jej menażkę z piciem.  

- Spróbuj jeszcze raz. - powiedział mi Tobi-aniki-ototo prostując się i stając za plecami Mito-chan. Położył jej obie ręce na łopatkach i zaczął przekazywać swoją chakrę dziewczynie.

- Jeszcze nie. - powiedziała by przerwać to co robi. - Tak właściwie to mam pomysł. - dodała i po chwili kiedy następny atak natarł na łańcuchy stało się coś innego. Po prostu łańcuch zaświecił, a nacisk jutsu był wręcz minimalny.

- Co zrobiłaś? - zapytałem zdziwiony tym co się stało przed moimi oczami kolejny raz.

- Pobrałam chakrę z ataku. - powiedziała cicho i dodała - Hashi-kun możesz kontynuować atak. - po tych słowach uśmiechnęła się do mnie i poklepała Tobiego-aniki-ototo po ręce, którą położył na jej ramieniu. 

- A tak... - powiedziałem i skoncentrowałem się ponownie. Spróbowałem wyczuć kolejne źródło chakry. 'Mam.' pomyślałem i ponownie wykonałem pieczęcie do podkradania chakry. Jak za pierwszym razem wyczułem, że moje zasoby się powiększają, a że nie chcę być mordercą żadnego dziecka ze mną walczącego wziąłem tyle by poczuł się wyczerpany i padł. 

Po tym jak cofnąłem jutsu nadzorca głośno krzyknął:

- Drużyna 4 z Iwy niezdolna do walki. Ostatni z ich drużyny proszę zabrać swoich towarzyszy i opuścić klepisko areny.

- Drużyna predatorów, a chowają się jak tchórze. - powiedział jeden z naszych przeciwników.

*** Tobirama ***

'Te słowa trochę mnie zirytowały. Nie jestem tchórzem. Moja drużyna/rodzina też nie jest. Wiem, co chcieli osiągnąć. Pewnie sam bym wykonał taki manewr.' pomyślałem i powiedziałem do dziewczyny:

- Mito-chan możesz rozluźnić trochę łańcuchy? - zapytałem

- Mogę, ale czy potrzebujesz konkretnego miejsca czy punktu? - zapytała dziewczyna.

- Punktu. - powiedziałem i zamknąłem oczy. Po chwili moje sensoryczne moce zostały ze mnie wypchnięte. Bardzo mocno wstrząsnęło mnie to jak dużo chakry Mito-koi wpompowuje w łańcuchy. Otrząsnąłem się jednak z tego szybko i wzmocniłem swoje sensoryczne zdolności by przebić się przez skupisko chakry nas otaczające. 'Znalazłem. Jest ich sześcioro.' Otwarłem oczy i skierowałem się w miejsce gdzie ich wyczułem.

- Znalazłeś ten punkt?- zapytała Mito-koi.

- Hai. - odparłem.

- Po przeciwnej stronie jest ktoś jeszcze. - powiedział Hashirama-ototo-anija.

- Na trzy. - powiedziała Mito-koi i zaczęła liczyć. - Ichi(1), ni(2), san(3).

Kiedy usłyszałem liczbę trzy, łańcuchy się obluzowały ukazując dwie drużyny z Kiri. Jak najszybciej się dało wykonałem Wodny Bicz i jednym cięciem powaliłem wszystkich sześcioro. W czasie kiedy oni starali się wstać Mito-koi zamknęła ich w klatce z chakry.

- Yata! - usłyszałem krzyk Hashiego-ototo-anija.

Odwróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem, że mój brat zamknął drużynę z Suny w Drewnianym Więzieniu. W tej też chwili łańcuchy Mito-koi, które nas do tej chwili osłaniały zaczęły się wycofywać. W tym też czasie dała znać klonom, a one jak ninja, którymi przecież są przedostali się przez łańcuchy z chakry od powietrza i powaliły wszystkich z Kiri. Natomiast Ci zamknięci w drewnie zostali uśpieni odpowiednim gazem.

- Drużyna 7 z Konohy wygrywa ten pojedynek. - ogłosił prowadzący. - Walki finałowe odbędą się jutro. - po tych słowach zniknął, a ludzie z trybun zaczęli się rozchodzić.

- My też powinniśmy się zbierać. - powiedziała Mito-koi. Zanim jednak ruszyliśmy do wyjścia pojawił się w Shunshin no Jutsu Kakashi-sensei.

- Dobrze się spisaliście, Gaki. - powiedział na powitanie, a później poczochrał każdemu z nas trochę czupryny. - No to na lody - dodał na koniec i uśmiechnął się tak jak tylko on potrafi. Później bezceremonialnie wypchnął nas z areny.

Kiedy tylko zjedliśmy lody postanowiliśmy jeszcze trochę pozwiedzać Sunę i zobaczyć jak możemy odpocząć i produktywnie spędzić czas.

______

Witam po przerwie. Przepraszam, że krótki rozdział, ale naprawdę nie potrafię opisywać sceny walki... no i mam jakiś zastój twórczy.

Za błędy przepraszam. Dziękuję za wasze komentarze i głosy. ;)


OdrodzeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz