Prolog

2.1K 63 16
                                    

Dzień odebrania dyplomów ukończenia Szkoły i Magii Czarodziejstwa Hogwart zawsze wyobrażałam sobie jako najszczęśliwszy w moim życiu. Idealne oceny, znakomicie zdane egzaminy i rozpierająca mnie duma.

Drzwi do wszystkich magicznych zawodów stały dla mnie otworem. Już dzień przed końcem roku dostałam kilka propozycji objęcia stanowisk w Ministerstwie.

Czego chcieć więcej?

To, czego mi brakowało było dla mnie nieosiągalne.

Sześć miesięcy tkwiłam w bolesnej próżni smutku i tęsknoty.

Mężczyzna, przez którego płakałam nocami, był tysiące kilometrów ode mnie. Widziałam go tylko raz, gdy zjawił się w szkole. Dwa miesiące po tamtym strasznym dniu w Malfoy Manor.

Nie rozumiałam i miałam mu za złe, czemu nie próbuje się ze mną kontaktować. Przecież, gdy byłam nieprzytomna, trwał przy mnie. Przyjaciele mówili mi, iż gołym okiem było widać, jak bardzo mnie kocha i z jakim trudem odszedł od mojego łóżka.

Plotka, że zjawił się w murach zamku, obiegła szkołę z zawrotną prędkością, trafiając wprost do moich uszu.

Bez słowa wręczyłam chłopakom torbę i ruszyłam biegiem tam, gdzie zamierzałam wykrzyczeć, jak bardzo go nienawidzę i jak cholernie kocham.

Znalazłam go przy gabinecie dyrektora.

Stał tyłem do mnie, patrząc na obrazy.

Czekał, aż będzie mógł wejść do gabinetu.

Ku mojemu szczęściu, miało to nadejść dopiero za kilka długich minut.

Zatrzymałam się kilka metrów za nim. Próbowałam uspokoić oddech.

Z rękami wciśniętymi w kieszenie dżinsów i w czarnej bluzie nawet od tyłu wyglądał cholernie pociągająco. Stłumiłam jęk tęsknoty.

Jednak zbyt późno.

Odwrócił się zaniepokojony cichym odgłosem, a wtedy po moim policzku pociekła łza.

Cała wściekłość wyparowała wraz ze słoną kroplą.

Odgarnął blond kosmyki, które w dziwny sposób zyskały odcień ciemnego złota i uśmiechnął się lekko.

Na trzęsących się nogach podeszłam, rejestrując każdą zmianę w jego wyglądzie. Szczękę przyozdabiał cień niemal niewidocznego zarostu, jednak dodawało mu to niesamowitej męskości. Rozpięta bluza odsłaniała szary T-shirt, opięty na umięśnionej klatce i brzuchu. Przykuł moją uwagę na kilka sekund. To gdzieś pod nim miał bliznę po ranie zadanej przez Valentine'a.

Gdy znów wróciłam do jego błękitnych oczu, nadal żadne z nas się nie odezwało.

Dzieliło nas kilkanaście centymetrów, jednak czułam ten zniewalający męski zapach, który zawsze go otaczał.

- Cześć, mała - przerwał bolesną ciszę lekko zachrypniętym głosem. Niemal zapomniałam, jak brzmiał. Uniósł dłoń, a ja jak zaczarowana czekałam na jego dotyk.

Ciepłe palce musnęły mój policzek, odgarniając kosmyk za ucho.

- Taką właśnie cię zapamiętałem. - Opuścił dłoń, chciałam ją chwycić, jednak się powstrzymałam.

Wiedziałam, że mówi o moich włosach. Wróciłam do dawnego koloru i fryzury, próbując ukryć się przed całym światem. Chciałam przez te ostatnie miesiące być niewidoczna i w samotności cierpieć utratę ukochanego.

- Gdzie byłeś? - wydusiłam w końcu. Nie wiem, czemu zadałam akurat to pytanie, a nie o to, dlaczego się nie odzywa?

Dlaczego mnie zostawił?

Dlaczego przestał mnie kochać?

Odwrócił na chwilę wzrok, znów wciskając dłoń w kieszeń.

- Z moją matką nie jest za dobrze.

Skinęłam głową, dając mu do zrozumienia, że przyjęłam do wiadomości. Jednak za dobrze go znałam.

Tu chodziło o coś więcej.

- Powiedz mi jedno, Draco - z trudem powstrzymałam się od płaczu - to koniec nas?

Zacisnął szczękę, jednak na mnie nie spojrzał, jakby zastanawiał się jak ująć odpowiedź.

- Nie. To nie tak - westchnął w końcu, a ramiona opadły nieznacznie. - Nie mogę ci teraz niczego wytłumaczyć. Proszę, daj mi czas. Obiecuję, że się odezwę i wszystko powiem.

To były ostatnie słowa, które do mnie skierował.

Czekałam, wypatrywałam sowy, liczyłam dni, które mijały od naszej rozmowy.

Minęły cztery miesiące.

Uparcie milczał.

Nie odezwał się, tak jak obiecał.

Gdy odbierałam dyplom z rąk dyrektora, zdałam sobie sprawę, że właśnie trzymam w dłoniach klucz zamykający wszystkie drzwi, przez które Draco Malfoy mógł do mnie dotrzeć.

Kilka tygodni przed końcem roku postanowiłam, że zakończę ten etap w moim życiu, a imię aroganckiego, wrednego i najważniejszego dla mnie Ślizgona zapiszę na czystej kartce zeszytu i zatrzasnę.

Z oczami przepełnionymi łzami uniosłam dumnie głowę.

Musiałam zostawić to wszystko za sobą.

Tak jak on zostawił nasze uczucie, w ciemnej i głębokiej piwnicy swojej ślizgonskiej duszy.

Może jego uczucie umarło wraz ze sztyletem wbitym w serce?

Nie wiedziałam i byłam pewna, że nigdy nie uzyskam odpowiedzi na nurtujące mnie bolesne pytania.

Z Harrym i Ronem mieliśmy spotkać się na rozmowach kwalifikacyjnych w Ministerstwie.

Nasz czarnowłosy bohater tak naprawdę nie musiał ich przechodzić. Od razu mógł zasiąść na stanowisku zastępcy głównego Aurora, którym na razie był Remus Lupin.

Ron postanowił zakopać się w Departamencie Magicznych Gier i Sportów, a ja... chciałam trafić gdziekolwiek, gdzie będę mogła oddać całą swoją duszę i nie myśleć o przeklętym Malfoyu.

Zaczynałam nowy, czysty etap w moim życiu.

Bez miłości.

------------------------------

No i wracamy! ❤️❤️❤️
Zbyt długo nie wytrzymałam bez tej pary :D

Ta część Zagubionych... będzie nieco inaczej pisana. Mam nadzieję, że nie przeszkodzi Wam to w śledzeniu losów Hermiony i Malfoya.

Dajcie znać, czy jesteście i czy zostaniecie :)

Zagubieni w czasie 2: Wierni przeznaczeniu // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz