Draco
Czekam od jakiś piętnastu minut, próbując nie rzucać się w oczy. Jednak moja obecność w Ministerstwie jest tak samo dziwaczna, jak niegdyś wizyty w bibliotece szkolnej.Zauważam Lupina w chwili, gdy wyłania się zza zakrętu. Wygląda na zadowolonego i zamyślonego. Widzi mnie i lekko zwalnia, by po chwili znów przyspieszyć i podejść.
– Myślałem, że przyjdziesz później, Draco.
– Nie za bardzo mam czas – mówię chłodno.
Chciałem, żebyśmy weszli do gabinetu. Ciekawskie spojrzenia działają na mnie jak płachta na smoka.
W końcu otwiera drzwi i wpuszcza mnie do środka.
Czekam aż zajmie miejsce za biurkiem i opadam na fotel.
Rozglądam się po pomieszczeniu.
Staroświeckie i trochę ponure.
– Masz coś dla mnie? – pyta, chowając jakąś teczkę do biurka. Zdążyłem zauważyć, że nie ma na niej liczby, tylko nazwisko.
– Chciałbym, ale muszę cię rozczarować. Potrzebuję więcej czasu. Jestem na tropie.
– Znaczy?
– Za wcześnie, żebym opowiadał. Muszę się skupić, żeby nie popełnić błędu. Przyszedłem tylko po to, żebyś dał mi czas – mówię obojętnie.
– Ile?
Wzruszam ramionami.
– Nie wiem. Miesiąc, może dwa. Odezwę się, jak coś będę miał.
Kiwa głową, dając mi znać, że rozumie i przyjmuje do wiadomości.
– Nadal uważam, że jesteś za młody na tak niebezpieczne misje... uważaj na siebie, Draco.
Wstaję.
Patrzy na mnie w jakiś dziwny sposób, by w końcu powiedzieć:
– Ona tu jest.
Z trudem powstrzymuję się, by znów nie usiąść.
Wiem, o kim mówi.
Jako Główny Auror jest wtajemniczony w moją zawiłą historię z Granger, zna każdy szczegół i jako jedyny zna powód, dlaczego się z nią nie kontaktuję.
– Pamiętaj, że to nie jest jedyne wyjście z tej sytuacji - dodaje.
– Jak dla mnie jedyne – warczę, czując ogarniającą mnie wściekłość. Myśl, że ona jest gdzieś kilkanaście stóp ode mnie, zaczyna mi ciążyć. Poprawiam płaszcz. – Nie mów, że tu byłem.
– Sama się dowie.
Wychodzę z gabinetu jak najszybciej. Muszę jeszcze dotrzeć do głównego holu i stamtąd wrócić do Francji.
Kilka dni temu matce się pogorszyło.
Jest nieprzytomna od kilku miesięcy, a teraz doszła jakaś grypa czy inne paskudztwo. Zapewne przywlókł to lekarz, ale nie mam siły ani czasu, by szukać winnego.
W oddali widzę Pottera i rudzielca.
Całe szczęście, pogrążeni są w ożywionej rozmowie i stoją do mnie tyłem. Wchodzę do windy. Ciekawskie spojrzenia niskiego faceta i jakiejś grubej kobiety palą mnie w kark. Zapewne zastanawiają się, co robi tu syn śmierciożercy, w dodatku wolny jak ptak.
W końcu winda się zatrzymuje, a ja mogę uwolnić się od ich obecności.
Wychodzę i kieruję się w stronę kominków, gdy coś przykuwa moją uwagę.
CZYTASZ
Zagubieni w czasie 2: Wierni przeznaczeniu // Dramione
Hayran Kurgu" - To nie ma sensu, Potter. Ona mi nie wybaczy. Widzisz, co z niej zrobiłem? -Wskazuję bezmyślnie na korytarz za jego plecami. - To jest dziewczyna, która powinna być noszona na rękach, czczona jak bogini a ja... - załamuję się - jedyne co umiem, t...