Uwaga! Treści 18+
-------------------------
Hermiona
Stoję pośrodku tego pięknego salonu i nie wiem, co ze sobą zrobić. Wnętrze jest tak zupełnie inne, od ponurych pomieszczeń Malfoy Manor, że nie daję rady znaleźć czegokolwiek, co świadczyłoby, że mieszka tu arystokrata o czystej krwi.
Otacza mnie biel, szarość, marmur i szkło.
Wielka narożna kanapa zajmuje centralne miejsce. Miękkie dwa fotele kuszą, by na nich usiąść. Niski stolik z marmurowym czarnym blatem stoi na kremowym dywanie. Kominek, z którego wyszliśmy, jest wielki i otoczony szarym, marmurowym gzymsem, nad którym wisi dziwny obraz, przedstawiający jakąś ucztę. Dwa podłużne lustra po obu stronach kominka optycznie powiększają salon. Szare zasłony spływają aż po samą podłogę, piękne zdobienia sufitu na moment zatrzymują mój wzrok. Dwa olbrzymie kryształowe żyrandole wiszą nad podłużnym czarno-srebrnym stołem, otoczonym przez krzesła piękne obite białym materiałem.
Tylko butelka Ognistej Whisky na niewielkim barku pod jednym z luster, jest jedynym śladem, że dom należy do Malfoya.
Tak naprawdę nie wiem, czy to dom, czy mieszkanie.
Czuję się jak intruz.
Patrzę na drzwi, za którymi zniknął blondyn. Biorę głęboki wdech i idę. Wkraczam do dość wielkiej kuchni, utrzymanej w podobnej tonacji, co salon. Srebro, biel, marmur, szarość. Przy jednym z długich blatów widzę małą istotę. Skrzat, a raczej skrzatka. Stoi na białym wysokim taborecie i coś gotuje. Obraca się w moją stronę, by za chwilę wyryć nosem w blat.
– Och, nie wiedziałam, że panicz Malfoy ma gościa – piszczy przeraźliwie. Zeskakuje ze stołka i podbiega do mnie, kłaniając się co chwilę. – Mogę w czymś pomoc? Herbata? Kawa?
Kręcę głową, zaskoczona zachowaniem skrzatki. Nigdy nie lubiłam, gdy ktokolwiek mi usługiwał a tym bardziej skrzaty!
– Nie, nie trzeba. Naprawdę. Nie przeszkadzaj sobie – mówię szybko i kieruję się w stronę kolejnych drzwi. Mam nadzieję, że wyjdę na korytarz.
Oddycham z ulgą, gdy okazuje się, że moje nadzieje się spełniły. Długi korytarz z licznymi drzwiami i ogromnym oknem na końcu. Idę wolno obserwując obrazy powieszone na biało-szarych ścianach. Niektóre się ruszają, inne są zupełnie nieruchome. Mugolskie. Rozpoznaję kilka malowideł znanych malarzy. Jestem pewna, że nie są falsyfikatami. Ród Malfoyów jest zbyt dumny, by otaczać się podróbkami.
Na końcu korytarza, na lewo od okna, zauważam szklane kręcone, dość szerokie schody, prowadzące w górę. Obracam się, sprawdzając, czy nie mam żadnych świadków oprócz obrazów.
Kładę dłoń na metalowej poręczy i z bijącym sercem idę powoli w górę. Obcasy stukają w szklane stopnie, co brzmi niemal jak bicie dzwonów.
Docieram na kolejne piętro. Tak samo długi korytarz z kilkoma drzwiami, jednak tym razem wszystkie mają podwójne skrzydła z matowego, szarego szkła.
Mam dziwne przeczucie, że właśnie w którymś z tych pomieszczeń, leży pani Malfoy.
Wyciągam różdżkę z kieszeni i przypominam sobie dość proste zaklęcie. Po chwili trzymam w dłoni niewielki bukiet białych lilii.
Im idę dalej korytarzem, tym bardziej czuję, że robię dobrze. Jestem w domu kobiety, która widziała śmierć swojego syna. Nigdy nie myślałam o Narcyzie Malfoy jak o złym człowieku. Widziałam w niej istotę skrytą w cieniu własnego męża.
CZYTASZ
Zagubieni w czasie 2: Wierni przeznaczeniu // Dramione
Fanfiction" - To nie ma sensu, Potter. Ona mi nie wybaczy. Widzisz, co z niej zrobiłem? -Wskazuję bezmyślnie na korytarz za jego plecami. - To jest dziewczyna, która powinna być noszona na rękach, czczona jak bogini a ja... - załamuję się - jedyne co umiem, t...