Stary przyjaciel

770 45 9
                                    

Draco

Siedzimy w salonie w moim paryskim mieszkaniu, zawaleni mapami, gazetami, książkami.

Z każdą minutą czuję się coraz gorzej, mając cholernie przeczucie, że nie posuwamy się nawet o krok.

Trwamy w pieprzonym zawieszeniu, miotając się jak ogłupiałe muchy między milionem niewiadomych.

Odrzucam pomiętą mapę Ameryki Południowej i opadam na kanapę.

Z wściekłością wyciągam spod tyłka pudełko po chińskim żarciu i rzucam gdzieś w bok. Karton odbija się od przewróconego kubka, po czym ląduje nieopodal. Każdy wolny kawałek przestrzeni zapełniają szklanki, butelki po whisky, pełne popielniczki, talerze.

Niegdyś czysty, lśniący bielą i srebrem salon wygląda jak po przejściu huraganu, ale naprawdę w tej chwili ostatnie czym się martwię to pieprzony bałagan.

Jest kilkanaście minut po trzeciej w nocy. Przesuwam wzrokiem po pomieszczeniu i zatrzymuję wzrok na śpiącym na siedząco, na drugiej kanapie Bliznowatym. Musiał zasnąć kilka minut temu. Jedną dłonią trzyma jakąś starą książkę, a drugą obejmuje swoją rudą dziewczynę.

Nie wiem, jak udało się Weasley wydostać z Hogwartu w środku roku szkolnego, ale mało mnie to obchodzi.

Przybyła tutaj kilka dni temu zanosząc się takim szlochem, jakby Hermiona nie żyła. Miałem ochotę zamknąć jej twarz jakimś trwałym zaklęciem, ale spojrzenie Pottera skutecznie mnie powstrzymało.

Przez te kilka miesięcy nauczyłem się jednego: lepiej walczyć z trzema trollami, niż narazić się cholernemu Wybrańcowi.

Minęły dwa tygodnie, od tamtej pieprzonej nocy w klubie, a my nadal nie poruszamy się nawet o krok do przodu. Błądzimy po omacku jak zupełni ślepcy.

Jedną ścianę zapełniają fotografie, notatki, mapy i czerwone niteczki, które niby mają łączyć poszczególne poszlaki, takie jak moje podróże czy pojawianie się Śmierciożerców, ale wszystko razem nie łączya się w żadną cholerną całość.

Mam dziwne wrażenie, że coś mi umyka.

Coś kluczowego.

Słyszę ciche mruknięcie z fotela stojącego niedaleko okna. Wieprzlej śpi zawalony jakimiś książkami, które Potter przytachał z Ministerstwa Magii. Z jego otwartych ust spływa stróżka śliny i niknie w kołnierzu wyświechtanej koszuli.

- Ja pierdolę.

Pocieram twarz.

Jestem na skraju wyczerpania, ale nie zamierzam tracić czasu na spanie. Biorę kolejną mapę Ameryki, z pozaznaczanymi obszarami, gdzie może znajdować się ta cholerna posiadłość Blacka, ale wszystko zaczyna mi się rozmazywać przed oczami.

Próbowaliśmy już wszystkiego. Nawet pieprzonego zaklęcia namierzającego, które podziałało z taką samą skutecznością, jakbym spytał sam siebie, gdzie jest Granger.

Odkładam i chcę sięgnąć kolejną mapę, tym razem Albanii, gdy Potter zrywa się gwałtownie.

- Wiem! - wrzeszczy jak opętany, przez przypadek spychając z siebie Rudą, która z piskiem ląduje na podłodze.

- Kurwa, Potter, chcesz, żebym na zawał zszedł? - warczę, prostując mapę. - W końcu odkryłeś, gdzie się twój mózg podział, czy co? - dodaję drwiąco.

- Wal się, Malfoy - odpowiada, przeczesując włosy palcami, co chyba miało poprawić jego tragiczną fryzurę, ale wygląda jeszcze gorzej. Starszy Weasley patrzy półprzytomnie na Pottera, jakby nie za bardzo wiedział, gdzie jest i dlaczego.

Zagubieni w czasie 2: Wierni przeznaczeniu // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz