Draco
Co ja tu robię?
W którym momencie życia skręciłem na tę popapraną drogę, odsuwającą mnie od kobiety, którą kochałem?
Czemu babrałem się w gównie, wiedząc, że w każdej chwili mogę zakończyć życie, które tak łatwo mi odebrano, by zwrócić z takim cholernym poświęceniem?
Mocniej naciągam kaptur bluzy na głowę i spoglądam na mojego towarzysza.
Jest noc, cień ukrywa nasze sylwetki przed wrogimi spojrzeniami.
Wystarczy mały błąd, by wszystko poszło na marne.
Jeden nieuważny krok, zbyt głęboki oddech.
Mocniej ściskam różdżkę.
Mężczyzna, który tak jak ja kuca, opierając się o ścianę, wygląda na opanowanego.
Nie pierwszy raz uczestniczy w takim czymś, nie pierwszy raz naraża swoje cenne życie, tylko po to, by inni mogli spać spokojnie w zaciszu swoich domów.
Patrzę, jak niesamowicie ostrożnie wychyla się zza rogu.
Wiem, co tam jest.
- Ciągle to samo - warczy szeptem, wracając do poprzedniej pozycji.
Zerka na mnie, by skierować zielone oczy na egipską ciemność końca zaułka, w którym się znajdujemy.
To tam czekają na niego jego ludzie.
Wystarczy, aby dał znak.
- Czyli czekamy - wzdycham, wsuwając dłonie we włosy. Co ja bym dał, żeby być teraz w domu i móc pić rozgrzewający alkohol.
- Myślę, że nie potrwa to długo, ale jedno mnie zastanawia.
- Nie mają różdżek - mówię za niego. - Potter, mówiłem ci, że wilkołaki i wampiry nie są jedynymi paskudnymi stworzeniami, które można spotkać na ulicach.
- To, kim są?
Wstaję i pochylając się nad jego głową, wyglądam zza rogu.
Jest ich czterech.
Jeden klęczy, pozostali krążą wokół, jakby tylko czekali na jakikolwiek ruch ofiary.
Nie wyróżniają się niczym szczególnym. Wysocy, dobrze zbudowani, młodzi. Syczą coś do klęczącego, spętanego mężczyzny, gestykulują, jakby to miało jakkolwiek pomóc w przekazaniu informacji.
Wracam do poprzedniej pozycji.
- Tak jak mówiłem. Trzy demony, jeden przyszły Śmierciożerca. Próbują go zwerbować, ale się opiera.
- Zaczynasz mnie przerażać, Malfoy.
- W końcu - uśmiecham się drwiąco, chociaż wiem, że i tak nie widzi mojej twarzy. - Tak w ogóle, na co czekacie?
- Nie możemy zaatakować bez powodu. Nic nie robią. Jak któryś użyje magii albo wyciągnie broń, wtedy ruszymy.
Wstaje, sunąc do góry plecami po ścianie. Znów wygląda. Unosi różdżkę, którą trzymał do tej pory opuszczoną.
- Lumos - Mała kropka światła tańczy na czubku. Po sekundzie słyszę szelest. Kilka osób zbliża się do nas od strony końca zaułka. Podwładni Pottera.
Stają tak, by mdłe światło różdżki nie padło na ich postacie. Nie wiem, czy Bliznowaty ich widzi, ale ja byłem kompletnie ślepy. Aurorzy zlewają się strojami z otaczającą ich ciemnością.
CZYTASZ
Zagubieni w czasie 2: Wierni przeznaczeniu // Dramione
Fanfiction" - To nie ma sensu, Potter. Ona mi nie wybaczy. Widzisz, co z niej zrobiłem? -Wskazuję bezmyślnie na korytarz za jego plecami. - To jest dziewczyna, która powinna być noszona na rękach, czczona jak bogini a ja... - załamuję się - jedyne co umiem, t...